Sęk w tym, że niejeden taki wypad odbywa się na gapę, ze skserowanym biletem i podejściem: jakoś to będzie. Choć kontrolerzy są zdecydowanie bardziej wyrozumiali dla swoich. Dlatego gdyby Sarze Jaroszyk zamarzyła się wolta stylistyczna, najpewniej zostałaby powitana w środowisku rapowym z otwartymi ramionami. W końcu wspomagała wokalnie hiphopowe duety: Mięthę i Rasmentalism. Jest też członkinią P. Unity, wielogatunkowego kolektywu, który nie stroni od rymowania. Ona sama na razie jednak wykazuje się podzielnością uwagi. Patrzy w kierunku r'n'b, ale zerka też w stronę rapu.
Czytaj więcej
W Czatkowicach pod Miliczem do stawu wpadł wielbłąd. Niby nic, a jednak to filmowa historia.
Na rynku zdominowanym przez gładkie płyty-produkty jej nowy krążek „Neowise" jawi się jako cichy triumf nieskrępowanej, wolnej od kalkulacji idei. Jest w niej miejsce na warsztatowe popisy łączące partie rapowane z tymi zmysłowo wyśpiewanymi. Jest miejsce na barowe rzucanie mięsem i romantyczne uniesienia, sumienne realizowanie konceptów i pozostawianie pola na wariacje. Kluczowa okazała się chemia z AWGS-em, producentem odpowiedzialnym za lwią część muzyki na płycie. Kompozycje hipnotyzują, zdradzając ciągotki względem kobiecej odsłony hybrydowego rap'n'b. Nie brak w tych dźwiękach cyknięć, klaśnięć, stuknięć, no i przede wszystkim powietrza.
Czytaj więcej
Mam nadzieję nie dożyć momentu, kiedy sama opowieść o polskiej tradycji, polskich bohaterach, o Polsce po prostu, będzie wyklinana w środowiskach twórców jako anachroniczna i obskurancka. No i kojarzona z przeklętym PiS, z którym wojowanie jest pierwszą powinnością. Na razie tak nie jest.
Niespełna 34-minutowy materiał dostał nazwę od komety, która była widoczna na niebie w 2020 roku. Najwyższy czas, by w przyszłym więcej osób dostrzegło „Neowise" Sary. Nie godzi się, żeby taki talent znajdował się na bocznym torze.