Pierwszego ważnego wyboru dokonali za nią rodzice, gdy w drugiej połowie lat 80. przyjechali za chlebem do Bremy. Pomysł na życie mieli jak wielu młodych ludzi: robić, co się umie, za godne pieniądze, wtedy jeszcze za marki, potem euro.
Umieli nieźle grać w tenisa. Sławomir Kerber, poznaniak, trenował w Olimpii. Mistrz Polski juniorów. W 1984 roku mógł nim zostać nawet po raz drugi, ale oddał finał Wojtkowi Kowalskiemu bez gry, bo coś go bolało. Kowalski w nagrodę dostał potem stypendium w sławnej akademii Nicka Bollettieriego i po powrocie opowiadał cuda o treningach w Bradenton. Nie musiał nawet wiele opowiadać: przez parę lat w Polsce nie było na niego mocnych.