Trampolina tenisowa
Wartość Szarapowej mierzona osiągnięciami sportowymi też jest wysoka, ale wszyscy wiedzą, że do legend tenisa Rosjance z Florydy i Kalifornii jeszcze daleko.
Fakt, zrobiła dużo więcej niż jej poprzedniczka Anna Kurnikowa. Nie lubi jednak tych porównań. – Nie jestem żadną nową Anną, jestem nową Marią Szarapową. Ludzie zdają się zapominać, że Anny już nie ma na korcie. Jest Maria. Nie można nas porównywać także dlatego, że ona nigdy nie wygrała żadnego turnieju – mówiła gniewnie po sukcesie wimbledońskim.
Najważniejsze daty w karierze nowej Marii łatwo wskazać: rok 2001 – start w pierwszym turnieju ITF, 2003 – pierwszy zdobyty tytuł w turnieju WTA w Tokio, zaraz potem następny w Quebec, debiut wielkoszlemowy; 2004 – zwycięstwo w Wimbledonie; 2006 – wygrana w US Open; 2008 – sukces w Australian Open; 2012 – wygrana w Paryżu i skompletowanie zwycięstw Wielkiego Szlema; 2014 – piąty tytuł wielkoszlemowy (znów Roland Garros).
Przez 15 lat doszły też inne zwycięstwa (łącznie 35 w singlu i 3 w deblu), prawie 37 mln dolarów z nagród, bilans meczów 601-145.
Wartość Szarapowej pokazują jednak inne wskaźniki, przede wszystkim wyliczenia agencji marketingowych. Jedna z nich podała, że jej nazwisko i twarz są znane 70 procentom konsumentów na świecie i 89 procent z nich przyznaje się do wpływu (jakiegokolwiek, pozytywnego lub nie) tej osoby na decyzje zakupowe.
Raporty finansowe magazynu „Forbes" corocznie potwierdzają jej pozycję wśród najlepiej zarabiających kobiet sportu na świecie, zwykle jest na samym szczycie. Rosyjska tenisistka bywała też umieszczana w rankingach najbardziej wpływowych osób globu.
Według amerykańskiej bazy danych Marketing Arm's Celebrity DBI, liczącej ponad 3000 najsławniejszych osób świata muzyki, kina, sportu, telewizji, mediów, biznesu i estrady Maria Szarapowa znajduje się na 792. miejscu pod względem wiarygodności w kategorii „wsparcie biznesu". Fachowcy twierdzą, że w tej konkurencji to całkiem nieźle.
Fenomen Szarapowej był też badany przez najpoważniejsze uniwersytety. Profesor Anita Elberse z Harvard Business School wyliczyła w pracy z 2010 roku na temat marki „Szarapowa", że celebrycka działalność tenisistki może podnieść przychody reklamowanych przez nią firm o cztery procent. Może dziś nawet więcej, skoro konto Marii na Facebooku śledzi 15 mln osób, każdy tweet czyta 2,02 mln.
Zachować prywatność przy jej sławie – niemal niemożliwe. Życie uczuciowe (skądinąd bogate) jest udokumentowane w milionach artykułów, fotografii i filmów. Każdy z chłopaków tenisistki ma tam bogate archiwum, od Adama Noaha Levine'a, muzyka i wokalisty z formacji Maroon 5, po sławnego kolegę z kortów Andy'ego Roddicka, Charliego Ebersola (syna byłego szefa stacji NBC Sports), słoweńskiego koszykarza NBA Saszę Vujovicia i znów tenisistę, Bułgara Grigora Dimitrowa, z którym rozstała się w minionym roku.
Od czasu do czasu media się dziwią, że zmiana obywatelstwa z rosyjskiego na amerykańskie nigdy nie przyszła Szarapowej do głowy, choć możliwość wyboru, z oczywistych przyczyn, miała i ma. Mówiła jednak nie raz, że duszę ma rosyjską, że chęć rywalizacji przywiozła na Florydę z kraju ojczystego.
– Chodzi o moje korzenie rodzinne, bogactwo kultury. Po latach wiem dobrze, że ukształtował mnie nie tyle kraj, ile tamci ludzie o specyficznej mentalności – twardzi, którzy nigdy się nie poddają – mówiła, gdy została chorążym ekipy rosyjskiej podczas zimowych igrzysk w Soczi.
Ile w tym szczerości, ile wizerunkowej narracji, każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Być podziwianą i hołubioną w Rosji i USA jednocześnie to na pewno niełatwe zadanie, ale Maria potrafi. Metoda nie jest trudna: trzeba unikać kontrowersji. – Jest mi bardzo smutno, że oba kraje mają trudne relacje, ale nie angażuję się w te sprawy zbyt mocno, ponieważ jestem sportowcem – oświadczyła kiedyś i tak zostało.
Dotyk luksusu
Sukces Szarapowej polegał przede wszystkim na tym, że niezależnie od wyników umiała stworzyć wokół siebie aurę, którą tak lubią widzowie i wytwórcy dóbr luksusowych. Analitycy rynku sportowego wyliczyli niedawno, że na marcowy turniej w Indian Wells (BNP Paribas Open) przychodzi prawie 90 procent widzów mających wykształcenie wyższe, 70 procent ma dochody gospodarstwa domowego przekraczające 100 tys. dolarów rocznie. Podczas turnieju US Open w Nowym Jorku ten drugi wskaźnik to 156 tys. dolarów. „Tenis, jak jeździectwo, golf lub żeglarstwo, jest kojarzony przez opinię publiczną z przepychem, zamożnością i obyciem w wielkim świecie" – pisze ekspert w konkluzji.
Szarapowa świetnie odnalazła się w tym otoczeniu, umiała przez lata dopasować swój wizerunek do potrzeb tego, który płaci, dbając także o równowagę ze światem sportu. Tylko z rzadka, w chwili słabości wyrywały się jej takie zdania: – Tenis jest po to, by zarabiać pieniądze i dla nich tak wiele ćwiczyłam. Ale to nie jest moje życie. Szatnia jest najmniej lubianym przeze mnie miejscem na świecie. Robię, co mam zrobić, i wolę szybko wyjść, żyć z dala od kortu.
Trzeba dziś zapytać, czy będzie dalszy ciąg tych komercyjnych sukcesów, gdy Międzynarodowa Federacja Tenisowa zmarszczy brew, a Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) będzie naciskać na srogą karę za stosowanie meldonium, łotewskiego środka od stycznia uznawanego za doping.
Czy marketingowe wyczucie i plan ratunkowy podjęty w poniedziałek 7 marca w hotelu w Los Angeles pomogą? Czy porównania do Lance'a Armstronga i masowych wpadek rosyjskich lekkoatletów się skończą?
Na razie sponsorzy odwracają się od Marii, ciekawość, co będzie z Szarapową, nie maleje, wprost przeciwnie, rośnie, jeśli śledzić portale społecznościowe i media. Upadki gwiazd są równie interesujące jak wzloty.
Nick Bollettieri powiedział kiedyś, że Szarapowa nie jest z tych, które rzucają ręcznik na ring. – Ona będzie próbowała udowodnić, że każdy może popełniać błędy, lecz wróci i pokaże moc – mówił kiedyś o Marii-tenisistce. Ciekawe, czy będzie to pasowało także do obecnej sytuacji. Na razie walczą adwokaci.
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95