Polskim audytem do dziś rządziła tzw. wielka czwórka, cztery globalne firmy o ogromnych zasobach, obsługująca największe podmioty gospodarcze. Kłopoty jednej z nich i związany z tym zakaz badania sprawozdań finansowych przez trzy lata tylko teoretycznie mogą być dobrą wiadomością dla konkurentów, którym w ten sposób zostanie większy kawałek audytorskiego tortu. Sprawa ta może wywołać bowiem reakcję łańcuchową, która obciąży cały rynek.
Sprawa Deloitte Audyt położy się cieniem na zaufaniu do wszystkich audytorów
Audyt to nie księgowość, to niezależne od zarządów zewnętrzne badanie, czy spółka przestrzega zewnętrznych reguł i regulacji. Informacja ta jest niezbędna dla pewności inwestorów oraz obrotu gospodarczego. Kiedy się okazuje, że jeden ze strażników zasad poszedł na skróty lub popełnił błąd, powodując wymierne straty, kładzie się to cieniem na zaufaniu do wszystkich audytorów.
Czytaj więcej
Polska Agencja Nadzoru Audytowego zakazała spółce z grupy Deloitte przeprowadzania badań sprawozdań finansowych - wynika z nieoficjalnych informacji „Rzeczpospolitej”. Obecni klienci Deloitte rozpoczęli poszukiwania nowych audytorów.
Nie bez powodu na rynku audytorskim prym wiodą cztery firmy – duże i mocne kapitałowo, które dzięki swojej sile mogą się oprzeć presji zarządów, powiedzieć „nie” sugestiom przy ocenie sprawozdań. Bo kwestia zaufania jest tu najważniejszym kapitałem, bez niego trudno funkcjonować. A jednak coś się zacięło. A poza tym trudno zastąpić wielkie podmioty małymi biurami audytorskimi, gdyż one nie są w stanie sprostać obsłudze skomplikowanych podmiotów kapitałowych.
Kiedyś już z rynku audytorskiego zniknął Arthur Andersen
Jeszcze w 2002 r. rynkiem audytorskim rządziła „wielka piątka”. Afera związana ze sprawozdawczością finansową koncernu Enron zmiotła renomowaną firmę audytorską Arthur Andersen. Rynek był w szoku. Dzisiejsze kłopoty Deloitte Audyt w Polsce to oczywiście nie ten format. Ale to ważne ostrzeżenie dla wszystkich uczestników rynku, do czego może prowadzić pokusa chodzenia na skróty.