Z podziwem patrzę, jak cały świat mężnie walczy z wirusowym potworem i jestem pod wrażeniem naszej cywilizacji. Nie przeskoczymy tego, że jesteśmy częścią przyrody, która właśnie została śmiertelnie zaatakowana przez inną część przyrody. Złości mnie to, smuci, przeraża, a myśląc o wielkości ludzkiego rozumu i kultury, jakoś nieprzyjemnie upokarza, niemniej jest to upokorzenie niosące bezwzględną prawdę. Jestem częścią przyrody i podlegam jej regułom. A że nigdy nie szukałem w religii ucieczki od prawdy, więc i teraz nie spodziewam się, że religijne pocieszenie przyjdzie na drodze wyparcia lub zaklinania rzeczywistości.
Dobro potrafi zwyciężać
Pewnie w różnych religiach wygląda to inaczej, ale w chrześcijaństwie, które jest mi bliskie, pocieszenie zawsze płynie z wewnętrznego przekonania o obecności Boga w każdym, nawet najtragiczniejszym doświadczeniu. Przy wszystkich zrozumiałych pytaniach o napięcie pomiędzy Jego wszechmocą i dobrocią a istnieniem zła i doświadczaniem cierpienia, chrześcijaństwo z uporem przekonuje, że Bóg jest obecny i nieustannie zaangażowany w to, aby dobro zwyciężyło. Taka jest najgłębsza wymowa krzyża, na którym umiera Jezus – Bóg nie ucieka, jest i robi wszystko, aby ostatnie słowo pośród całego zła tego świata należało do miłości. Bardzo lubię myśl ks. Tischnera, który pisał, że Bóg zawsze mówi dwa słowa: „do widzenia”, czyli nie tylko jestem, ale i będę, bo przyszłość jest otwarta oraz zachęca, aby spodziewać się dobra.
Kiedy czytam i oglądam relacje z całego świata, dokumentujące heroiczną walkę wszystkich pracowniczek i pracowników służby zdrowia, służb publicznych i mundurowych o życie zakażonych, to jestem pod ogromnym wrażeniem zarówno ich pracy, jak i osobistego charakteru. Narażanie własnego zdrowia i życia jest zawsze bohaterstwem, które – kto wie, czy nie bardziej od jakichkolwiek prawd religijnych – ma siłę przekonywania, że dobro potrafi zwyciężać i ciągle to robi.
Rozsądek i troska
Zdumiewa mnie, jak bardzo ludzie potrafią się poświęcić, aby uchronić nie tylko siebie, ale i innych wokoło. Rezygnacja ze swobodnego wychodzenia na zewnątrz, towarzyskich spotkań, wspólnej zabawy jest wielkim poświęceniem. Wbrew temu, co tak często z pogardą mówiło się o współczesnym pokoleniu ludzi rzekomo nastawionych wyłącznie na zysk i konsumpcję, ci ludzie, w imię ochrony życia i solidarności z innymi, potrafią zaryzykować wielkie materialne straty, przedkładając dobro wspólne nad własne. Taka postawa daje mi pewność, że pomimo zdestabilizowanej gospodarki i światowego kryzysu w ludziach jest wystarczająco rozsądku, troski i szukania dobra, aby sprawnie i skutecznie odbudować „normalność”, gdy tylko skończy się pandemia.