Rusłan Szoszyn: Łukaszenko jak kameleon. Już szuka ratunku na Zachodzie

Białoruskiego dyktatora raczej nie zaproszą do stołu negocjacji dotyczących warunków zakończenia wojny. Boi się, że na lata pozostanie odizolowany od świata, straci podmiotowość i będzie skazany na łaskę Rosji. Jakie ma wyjście?

Publikacja: 25.10.2024 20:21

Aleksander Łukaszenko

Aleksander Łukaszenko

Foto: Alexander Zemlianichenko/Pool via REUTERS

Aleksander Łukaszenko przy okazji szczytu BRICS w rosyjskim Tatarstanie udzielił kilka wywiadów, porozmawiał m.in. z BBC. Stwierdził, że wcale nie przepuszczał rosyjskich wojsk przez swoje terytorium w lutym 2022 roku i przekonywał, że nigdy nie chciał psuć relacji Białorusi z Zachodem. Oznajmił nawet, że jest przeciwnikiem połączenia swojego kraju z Rosją. Nie wykluczył uwolnienia więźniów politycznych pod warunkiem, że wystąpią z prośbą o ułaskawienie.

W co gra urzędujący w Mińsku od trzech dekad dyktator? Wygląda na to, że już rozpoczął swoją siódmą z rzędu kampanię wyborczą. Ale są też inne powody, dla których Łukaszenko musiał pilnie zmieniać narrację.

Łukaszenko lawiruje i zrzuca z siebie odpowiedzialność

– Skąd pan wie, że dawałem zgodę na wykorzystanie białoruskiego terytorium? – zaprzeczył Łukaszenko, odpowiadając na pytanie dziennikarza BBC dotyczące inwazji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku, gdy rosyjskie wojska wtargnęły tam również z terytorium Białorusi. – Trwały ćwiczenia, w których uczestniczyło kilka tysięcy rosyjskich żołnierzy. Putin zaczął wycofywać te wojska z miejsca, w którym znajdowali się na południu Białorusi, drogą prowadzącą wzdłuż granicy z Ukrainą (…). W pewnym momencie przekierował część tych wojsk na Kijów. Jestem przekonany, że został sprowokowany – opowiadał. Białoruski dyktator przyznał też, że Putin, rozpoczynając inwazję, nawet nie zadzwonił do Mińska.

Czytaj więcej

Aleksandr Łukaszenko o połączeniu Białorusi z Rosją: Mamy wspólną ojczyznę

Ta linia obrony mocno kompromituje Łukaszenkę, gdyż doskonale obrazuje stopień zależności białoruskiego reżimu od Rosji. Czy to oznacza, że Putin w trakcie kolejnych wspólnych manewrów z Białorusinami, np. na jednym z poligonów pod Grodnem, może zaatakować państwa bałtyckie albo Polskę i nie zapytać nawet Łukaszenki o zgodę? Z wypowiedzi białoruskiego satrapy wynika, że tak. Ale czy mówi prawdę?

Próba dystansowania się od działań Kremla i zrzucenia z siebie odpowiedzialności doskonale wpisuje się w kampanię wyborczą dyktatora, która już rozkręca się na Białorusi, bo kolejne pseudowybory prezydenckie odbędą się 26 stycznia. Już dziś wiadomo, że po raz siódmy „miażdżące zwycięstwo” odniesie Łukaszenko, ale to nie oznacza, że reżim nie zna nastrojów Białorusinów. W kraju działa kilka ośrodków badawczych, które nie publikują wyników sondaży, ale wysyłają je bezpośrednio na stół dyktatora. Te jednoznacznie wskazują, że lwia część Białorusinów jest przeciwna wojnie, więc wysyła sygnał społeczeństwu: „to nie ja prowadzę wojnę, tylko Putin”. Uspokaja też tym samym rodaków, że nie zamierza wysyłać swoich żołnierzy nad Dniepr.

Tajne rozmowy Łukaszenki z Zachodem już trwają? 

Podobnie należy rozumieć też jego deklarację (padła w rozmowie z gazetą „Izwiestia”), że jest przeciwnikiem „zjednoczenia z Rosją”. Bo choć większość Białorusinów nigdy nie była w państwach Unii Europejskiej czy w USA, ale doskonale wiedzą, jak wygląda bałagan w Rosji Putina, tamtejsza korupcja i przestępczość. I niewielu Białorusinów chciałoby być częścią „wielkiej Rosji”, ani żeby Putin wysyłał ich dzieci na śmierć, kładąc na ołtarzu swoich imperialnych ambicji.

Czytaj więcej

Łukaszenko z „imperialnym” orderem od Putina. Podporządkował Białoruś Rosji

W rozmowie z BBC Łukaszenko poszedł jeszcze dalej i stwierdził, że nigdy mu nie zależało na pogorszeniu relacji z Zachodem. – To wy poszliście tą drogą, zaczęliście wprowadzać sankcje – zarzucał brytyjskiemu dziennikarzowi. Co więcej, potwierdził doniesienia mediów, że ostatnio w Mińsku przeprowadził niejawne rozmowy z „przedstawicielami Zachodu”. Według dyktatora rozmowa trwała aż cztery godziny. Nie zdradził, z kim konkretnie rozmawiał. Z jego wypowiedzi wynikało, że poruszany był m.in. temat więźniów politycznych. Dyktator przekonywał, że „zastanowi się” nad uwolnieniem tych, którzy wystąpią do niego z prośbą o ułaskawienie.

Łukaszenko boi się przyszłości i nie chce stracić władzy

Łagodzenie retoryki przez Aleksandra Łukaszenkę ma też inne podłoże. Sankcje Zachodu sprawiły, że stracił dostęp do wielu rynków i niemal w całości uzależnił białoruski eksport od Rosji (w znacznie mniejszym stopniu także od Chin). Stracił również rynek ukraiński, a przecież Ukraina była drugim (po Rosji) najważniejszym partnerem handlowym Białorusi przed wojną i odbiorcą białoruskich produktów ropopochodnych. Z powodu sankcji białoruskie firmy są całkowicie uzależnione od rosyjskiej infrastruktury, np. portów i tras kolejowych. Do Mińska nie latają też samoloty zachodnich linii lotniczych.

Czytaj więcej

Aleksandr Łukaszenko grozi użyciem broni atomowej. Mówi o Polsce

Łukaszenko musi już teraz myśleć o tym, z czym pozostanie po ewentualnym zawieszeniu broni i zakończeniu wojny w Ukrainie. Do stołu negocjacyjnego raczej nie zostanie zaproszony i w ostatecznym rozrachunku nawet po wygaszeniu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego może pozostać odizolowany od świata zachodniego i będzie skazany na łaskę Kremla. Niewykluczone, że wtedy będzie mógł komunikować się z Zachodem już tylko przez Rosję (niedawna wymiana więźniów pomiędzy Rosją a USA dobrze to obrazuje).

Wygląda na to, że dyktator nie chce dla siebie takiej przyszłości. Nie chce stracić podmiotowości i zostać narzędziem w rękach Putina, który w każdej chwili będzie mógł go zastąpić innym, bardziej lojalnym człowiekiem. A takich w jego otoczeniu nie zabraknie. Na własne życzenie, niszcząc białoruską świadomość narodową, tłumiąc narodowy język i kulturę, zbudował wokół siebie prokremlowskie elity, otoczył się agentami Putina.

Dzisiaj dyktator Białorusi nie ma dużego pola manewru. Ale czy wszystko stracone?

Chcąc uniknąć protestów może uwolnić więźniów politycznych już po przeprowadzeniu swoich pseudowyborów. Następnie musiałby rozpocząć rozmowy z opozycją demokratyczną np. na terenie któregoś z państw neutralnych. To pozwoliłoby na odmrożenie relacji z Zachodem i wyprowadzenie Białorusi z izolacji. Mógłby też ubiegać się o gwarancje bezpieczeństwa dla siebie i swoich bliskich w zamian za przeprowadzenie wolnych wyborów. To byłoby możliwe, gdyby umiał przyznać się do błędu i zrobić krok wstecz. Tylko że wtedy nie byłby Aleksandrem Łukaszenką. 

Aleksander Łukaszenko przy okazji szczytu BRICS w rosyjskim Tatarstanie udzielił kilka wywiadów, porozmawiał m.in. z BBC. Stwierdził, że wcale nie przepuszczał rosyjskich wojsk przez swoje terytorium w lutym 2022 roku i przekonywał, że nigdy nie chciał psuć relacji Białorusi z Zachodem. Oznajmił nawet, że jest przeciwnikiem połączenia swojego kraju z Rosją. Nie wykluczył uwolnienia więźniów politycznych pod warunkiem, że wystąpią z prośbą o ułaskawienie.

W co gra urzędujący w Mińsku od trzech dekad dyktator? Wygląda na to, że już rozpoczął swoją siódmą z rzędu kampanię wyborczą. Ale są też inne powody, dla których Łukaszenko musiał pilnie zmieniać narrację.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
analizy
Unijny zwrot migracyjny pod flagą Donalda Tuska
Materiał Promocyjny
Telewizor w inteligentnym, bezpiecznym domu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Buty albo klimat
analizy
Rusłan Szoszyn: BRICS albo jak Władimir Putin podzielił świat
Opinie polityczno - społeczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Kto wpuścił syntetycznych talibów do studia?
Opinie polityczno - społeczne
Migalski: Prawybory prezydenckie w PiS dowodem niewiary Kaczyńskiego w zwycięstwo