Maciej Strzembosz: Wojna polsko-polska kosztuje nas coraz więcej nie tylko w kraju, ale i za granicą

Nie mogę się doczekać, by Polską zaczęli rządzić ludzie uczący się na błędach, umiejący budować zespół profesjonalistów wokół siebie i tworzyć sojusze pozwalające kształtować politykę Unii Europejskiej. Dlaczego politycy PiS i PO nie mają mentalu Igi Świątek?

Publikacja: 06.07.2024 14:22

Mateusz Morawiecki i Donald Tusk

Mateusz Morawiecki i Donald Tusk

Foto: PAP/Wiktor Dąbkowski

To, co odróżnia Igę Świątek od innych tenisistek, to siła mentalna. Nie zawsze tak było – pamiętamy mecze sprzed paru lat, gdy między gemami Iga pochlipywała, nie kontrolując emocji. Jednak dzięki pracy własnej i z psychologiem, Darią Abramowicz, najlepsza tenisistka świata jest teraz wzorem wiary w siebie, koncentracji na zadaniu i zdolności przezwyciężania trudności tak długo, jak toczy się walka. Do ostatniej piłki czuje się zwyciężczynią, a jeśli nawet przegra, rozumie, że to część procesu i że choć przegrała mecz, nauczyła się czegoś, co za chwilę pomoże dalej zwyciężać.

Dlaczego w wyborach nie chodzi o zwycięstwo lepszego programu rozwoju Polski, lecz o zniszczenie przeciwnika

Nie, nie zamierzam udawać felietonisty sportowego. Po prostu myślę o Idze Świątek w kontekście naszych przywódców z ostatniego ćwierćwiecza. Większość z nich to zakompleksione zakapiory, które nie koncentrują się na poprawie własnej gry tylko na zniszczeniu przeciwnika, najlepiej jeszcze przed rozegraniem partii, by wynik był z góry wiadomy. Zamiast brać wzór z Igi Światek wzorują się na łyżwiarce Tonyi Harding, która wkurzona, że ciągle jest druga, nasłała wraz z mężem zbirów na zdolniejszą koleżankę, Nancy Kerrigan, żeby złamali jej kolano. Nie na wiele się to zdało, bo z igrzysk olimpijskich wróciła z dopiero ósmym miejscem. Ale dzięki pobiciu Kerrigan została mistrzynią Stanów Zjednoczonych.

Czytaj więcej

Estera Flieger: Szaleństwo totalnego anty-PiS-u

Polska nie Stany, konkurencja u nas mniejsza, ale zaciekłość taka sama lub jeszcze gorsza. W wyborach nie chodzi o zwycięstwo lepszego programu rozwoju Polski, lecz o zniszczenie przeciwnika. Zaś po zwycięstwie na krajowym podwórku – cel jest osiągnięty i zaczyna się spoczywanie na laurach. To oczywiście żart: zaczyna się rekrutacja nowych zbirów, którzy pognębią przeciwnika tak, aby przed wyborami wynik był z góry znany. Polityczna olimpiada nikogo nie obchodzi. Wyjazdy zagraniczne służą splendorowi w kraju, a kontakty międzynarodowe zaszkodzeniu przeciwnikom. Czas między wyborami to nie jest czas na szykowanie nowego programu, poduczenie się, lepsze skontaktowanie z wyborcami, lecz czas na wkładanie kija w szprychy zwycięzcom.

PiS przeszkadza PO, PO PiS-owi. A gdzie interes Polski?

Były premier Mateusz Morawiecki, pieszczotliwie zwany Pinokio, namawia premier Włoch, Giorgię Meloni, by nie przyjmowała ambasadora od nowego rządu. Nie czuje się zawstydzony jawnym działaniem na szkodę kraju, gdyż nie bez racji uważa, że politycy PO, korzystając ze swych kontaktów europejskich, zablokowali wypłatę pieniędzy z KPO przed wyborami, żeby utrudnić PiS-owi przedwyborcze szastanie pieniędzmi. Potwierdza tę teorię fakt, że po zwycięstwie Donalda Tuska pieniądze wypłacono na gębę, bez przeprowadzenia uprzednio wymaganych zmian. Wystarczyła wiara, że nowy rząd chce wprowadzić zmiany, tylko chwilowo nie może, bo ustawy blokuje prezydent z wrażego obozu.

Jednakowoż te wpływy w Komisji Europejskiej najwyraźniej nie wystarczają, by przepchnąć niezbędne dla bezpieczeństwa regionu szersze finansowanie polityki obronnej. Ba, wobec Polski wszczęta została procedura nadmiernego deficytu, co może utrudniać zbrojenie się na własną rękę.

Jak zapewniał swych wyborców Marcin Kierwiński, minister MSWiA, w Parlamencie Europejskim nadal będzie ścigał Daniela Obajtka. Nie mówił natomiast nic o tym, co załatwi dla Polski

Innymi słowy: wpływy są wystarczające, by zaszkodzić wewnętrznemu przeciwnikowi, ale nie wystarczające, by namówić bogatsze, lecz leżące daleko od Rosji kraje na sfinansowanie obrony krajów bałtyckich, Polski i innych krajów ze wschodniej flanki. Dlaczego tak się dzieje? Bo nasze wpływy polegają na tzw. dobrych stosunkach, a nie na sile naszych głosów.

Po pierwsze dlatego, że polska delegacja nigdy nie głosuje razem. Opowiadał mi kiedyś ważny urzędnik unijny nadzorujący Euroimage, czyli międzynarodowy fundusz dofinansowujący filmy, że oni bardzo pilnują Skandynawów, Niemców czy Francuzów, którzy walczą o to, by ich filmy oceniali rodzimi eksperci, którzy zawyżają im ocenę. Zapytałem o Polaków – machnął tylko ręką: u was – powiada – jest odwrotnie, polscy eksperci najgorzej oceniają polskie projekty. I to jest cała kwintesencja polskiej polityki zagranicznej. Jest ona po to, by dowalić krajowemu rywalowi, a nie po to, by załatwić coś dla Polski. Jak zapewniał swych wyborców Marcin Kierwiński, minister MSWiA, w Parlamencie Europejskim nadal będzie ścigał Daniela Obajtka. Nie mówił natomiast nic o tym, co załatwi dla Polski. Dla Polski załatwiamy tylko wtedy, kiedy umożliwi to pokazanie, o ile jesteśmy lepsi od poprzedników. Tymczasem inne kraje latami tkają rozmaite relacje i układy.

Skandynawowie dawno temu zorientowali się, że pojedynczo są w Euroimage za słabi, więc głosują blokiem. Francuzi mają układ z Belgią, Niemcy z Austrią, stałe sojusze wymieniają się przysługami z innymi blokami itd. Nie wiedzą, na co będą potrzebowali tych głosów i czy będzie to za dwa czy za trzy lata, ale odchodzący ekspert przekazuje następcy całą wiedzę i kontakty pozwalające mu skutecznie działać. W Polsce eksperci Eurimage są tajni, bo przecież nie będą się chwalić, że uwalają filmy kolegom. To znaczy teoretycznie tajni są wszędzie, ale w praktyce tylko w Polsce.

Politykom niepotrzebne są także silne polskie media, bo niezależni dziennikarze zadają niewygodne pytania

Tymczasem sytuacja międzynarodowa jest niezwykle sprzyjająca. Polityka niemiecka bankrutuje na wszystkich frontach. Euro 2024 jest antyreklamą Niemiec, o czym piszą wielkie europejskie gazety. Francja za chwilę pogrąży się w chaosie (kohabitacja Frontu Narodowego z Macronem) bądź w stagnacji (dziwaczna koalicja od lewa do prawa, której jedynym programem jest powstrzymanie Marine Le Pen). Wbrew obawom Giorgia Meloni okazała się sprawnym premierem i co ważne – politykiem proatlantyckim i antyrosyjskim. Skandynawii, Rumunii czy krajom nadbałtyckim nie trzeba tłumaczyć, czym jest zagrożenie agresją Rosji. Wydaje się więc, że nic prostszego niż budowa koalicji, która przegłosuje np. na pięć lat, że wydatki obronne i w infrastrukturę bezpieczeństwa nie liczą się do procedury nadmiernego deficytu. Ale żeby coś takiego zrobić, trzeba mieć mental Igi Świątek i po prostu zbudować większościową koalicję, która postawi obronność na pierwszym miejscu.

Tymczasem wbrew triumfalnym zapowiedziom po niedawnym szczycie finansowania Tarczy Wschód nie ma, a co uzgodniono – w ogóle nie wiemy, bo rząd nie ma rzecznika prasowego, który odpowiadałby na pytania dziennikarzy. Krótkie bon moty premiera na portalu X nie zastąpią polityki informacyjnej, ale ułatwiają życie.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Donald Tusk i jego aktywność na X – narodowa wspólnota czy narodowa polaryzacja?

Jak się okazuje, niepotrzebne są nam także silne polskie media, bo dziennikarze jak są niezależni, to robią się bezczelni i zadają niewygodne pytania. Lepiej więc zagłodzić polskie gazety, a utrzymywać dobre stosunki z amerykańskimi gigantami, takimi jak Google czy Meta. Dzięki tym dobrym stosunkom będą mogli nadal w Polsce nie płacić za wykorzystywanie jakościowych treści wytwarzanych przez polskich dziennikarzy.

Wizyta Olafa Scholza w Warszawie była jak wizyta François Mitteranda na Haiti

Zamiast tego podejmujemy z honorami najsłabszego od niepamiętnych czasów kanclerza Niemiec, który z uśmiechem bredzi, że Niemcy będą się starały znaleźć jakąś formę zadośćuczynienia dla ofiar II wojny światowej. Przypomina to dawną wizytę François Mitteranda na Haiti. Haiti, jak wiadomo, po odzyskaniu niepodległości zmuszone było pod groźbą inwazji podpisać haniebną umowę o wypłaceniu odszkodowań francuskim właścicielom niewolników i ich dzieciom za utracone zyski ze zniewolenia. I płacą je po dziś dzień, a Haiti jest jednym z najbiedniejszych krajów świata, gdyż narastające odsetki od tych długów bywają wyższe niż roczny dochód wyspy. Otóż w latach bodaj 80. Haiti odwiedził lewicowy prezydent Francji, François Mitterand, który w przemówieniu przeprosił za cierpienia, jakich doznali Haitańczycy z rąk Francuzów. Publika oszalała ze szczęścia, ale szczęście trwało krótko – już na zamkniętym spotkaniu Mitterand doprecyzował, że przeprosiny nie oznaczają darowania długów, bo jedno jest kwestią moralności, a drugie bankowości.

Po wystąpieniu Olafa Scholza premier Donald Tusk, który nie widzi potrzeby posiadania rzecznika, sam zamienił się w rzecznika nieuprzejmego gościa, tłumacząc, że atmosfera współpracy jest ważna, a nie ten czy inny szczegół. W porównaniu do PiS jest wprawdzie postęp, bo po prostu rozmawiamy, istnieją jakieś podstoliki i podobno nieźle idzie, tyle że nie wiemy co. Za PiS-u było jasne, że oprócz gestów propagandowych nie robimy nic, więc może dlatego rozczarowanie było mniejsze.

Czytaj więcej

Donald Tusk: Reparacje z punktu widzenia Niemiec są zamknięte. Mają argumenty na rzecz tej tezy

Wszystko to nie zmienia faktu, że wojna polsko-polska kosztuje nas coraz więcej nie tylko w kraju, ale i za granicą, zwłaszcza w czasach bezpośredniego zagrożenia militarnego naszych granic. Nie mogę się więc doczekać, by Polską zaczęli rządzić ludzie o mentalu Igi Świątek, uczący się na błędach, umiejący budować zespół profesjonalistów wokół siebie i tworzyć sojusze pozwalające kształtować politykę Unii Europejskiej. Nie wiem tylko czemu, gdy piszę te słowa, brzęczy mi w uszach piosenka Czesława Niemena do słów Adama Asnyka z refrenem „…lecz widzę, że żądam za wiele”. Ale gdyby to miało pomóc, chętnie zorganizuję zrzutkę na dobrego psychologa dla rządzących i opozycjonistów. Może to być nawet Daria Abramowicz.

Autor

Producent filmowy, scenarzysta i publicysta

To, co odróżnia Igę Świątek od innych tenisistek, to siła mentalna. Nie zawsze tak było – pamiętamy mecze sprzed paru lat, gdy między gemami Iga pochlipywała, nie kontrolując emocji. Jednak dzięki pracy własnej i z psychologiem, Darią Abramowicz, najlepsza tenisistka świata jest teraz wzorem wiary w siebie, koncentracji na zadaniu i zdolności przezwyciężania trudności tak długo, jak toczy się walka. Do ostatniej piłki czuje się zwyciężczynią, a jeśli nawet przegra, rozumie, że to część procesu i że choć przegrała mecz, nauczyła się czegoś, co za chwilę pomoże dalej zwyciężać.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kozubal: Dlaczego trzeba bić na alarm
Opinie polityczno - społeczne
Jan Nowina-Witkowski: Reset sceny politycznej po upadku PiS to szansa dla polskiej prawicy
Opinie polityczno - społeczne
Jan Skoumal: Sezon na Polę Matysiak w sejmowym lesie
Opinie polityczno - społeczne
Paweł Łepkowski: Debata wiceprezydencka w USA daje nadzieję na powrót dobrych obyczajów politycznych
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Dlaczego Polska nie chce ekshumacji na Wołyniu?