Słowo „plagiat” pochodzi od łacińskiego słowa plagium, które oznacza kradzież. Stosowane jest ono zwykle dla określenia sytuacji przywłaszczenia cudzego utworu i przedstawienia go jako własnego. Czy jednak można przywłaszczyć coś, co już należy do danej osoby? Na przykład czy można ukraść własny utwór artystyczny lub naukowy? Zgodzimy się, że nie jest to możliwe. Sugeruje to jednak słowo „autoplagiat” określające ponowne wykorzystanie własnego dorobku naukowego.
Czym się różni plagiat od autoplagiatu?
Pojęcia „plagiat” i „autoplagiat” są więc semantycznie podobne, jednak ich znaczenie jest zasadniczo różne. Coś jak „gwałt” i „samogwałt”, słowa niby podobne, jednak ich znaczenie i szkodliwość społeczna – inne.
Czytaj więcej:
Dodajmy, że dobre praktyki nakazują, aby badacze oznaczali wcześniej opublikowane prace. Gdy autorzy tego nie robią, wydawnictwa mogą dochodzić swoich praw, jeżeli dojdzie do naruszenia umowy. Jest to jednak sfera relacji między wydawnictwem a autorem.
Ponowne publikowanie własnych badań może także rodzić wątpliwości przy ocenie dorobku naukowego badacza, np. w trakcie postępowania habilitacyjnego. Społeczność akademicka zabezpiecza się jednak przed takim „sztucznym” powiększaniem dorobku. Niezależni recenzenci, zwykle specjaliści w danej dziedzinie, prześwietlają dorobek kandydata, by określić, czy jest on wystarczający dla nadania stopnia naukowego. Recenzenci wyłapują wszelkie powtórzenia w publikacjach kandydata i uwzględniają je w swoich opiniach. Może się bowiem zdarzyć, że osoba, która ma niewiele publikacji, ma jednak znaczny dorobek. Ale też ktoś może mieć wiele publikacji, jednak są one powtórzeniem wcześniejszych prac, i jego dorobek zostaje uznany za niewystarczający.