Mimo sankcji Iran był w stanie dokonać nadzwyczajnego postępu na różnych polach, włącznie z nauką i technologią, w zakresie nauk medycznych i przyrodniczych, kosmicznych, nuklearnych, a także w nanotechnologii”. Tak wypowiedział się w tym tygodniu Ali Chamenei, najwyższy przywódca Islamskiej Republiki Iranu.
Można polemizować, czy w tych dyscyplinach Iran jest poważnym graczem. Ale biorąc pod uwagę, że od kilkunastu lat żyje w reżimie surowych sankcji i izolowany przez Zachód, a i wcześniej nie był potęgą gospodarczą, trzeba przyznać: radzi sobie całkiem dobrze. Straszy programem atomowym, produkuje drony Shahed, o których słyszał chyba każdy, ma też sprawnych hakerów, których Izraelczycy uznają za zagrożenie. Mimo że od połowy ubiegłej dekady ma problem ze sprzedażą największych bogactw, ropy i gazu, jest bogatszy od kilku państw Europy (porównując PKB na głowę z uwzględnieniem siły nabywczej). Skoro Irańczycy tak długo wytrzymali i nie obalili reżimu ajatollahów, to czy można było zakładać, że po miesiącach wielkiej wojny Rosjanie masowo zaprotestują przeciwko Putinowi, który ją wywołał, albo pozbędą się go elity, które w wyniku sankcji nie mogą korzystać ze swoich willi i kont bankowych na Zachodzie? Takie nadzieje były. Wiązały się też z wiarą w to, że wielu Rosjan nie poprze mordowania Ukraińców i podbojów kolonialnych.