– Czy w lesie są ciała?
– Tak.
– Ciała dzieci też?
– Tak.
– Co się z nimi stało?
– Polska przerzuca je na Białoruś.
– I co wtedy?
– Białorusini je zakopują.
To fragment relacji uchodźców, podanej w mediach społecznościowych przez lekarkę z Białegostoku, która pracuje z wolontariuszami. Rodzina ta na szczęście już przebywa w ośrodku, gdzie wszczęto właściwe procedury. Relację złożyli pisemnie, komunikatorem przez telefon komórkowy, kiedy jeszcze błąkali się po lesie, przeganiani przez polskich i białoruskich strażników. Ci ludzie są świadkami tego, co dzieje się na granicy, i kiedyś opowiedzą o tym, co widzieli, międzynarodowym trybunałom. I nie są jedyni.
W Niemczech jest już ponad 4 tys. osób, którym udało się przedostać. To też są świadkowie. I ludzie z tamtych terenów: z Michałowa, Gródka, Narewki i innych miejsc, którzy już nie mogą patrzeć na to, co się dzieje, i sami ruszają z pomocą. Są też lekarze, którzy potrafią w kategoriach medycznych opisać to, na co skazywani są migranci. Są także prawnicy, którzy wiedzą, ile konwencji i umów międzynarodowych Polska w ten sposób łamie.
Czytaj więcej
Siedzą otoczeni podwójnym płotem, od polskiej strony zajmującym całą długość tego miejsca. Od bia...
To wszystko oczywiście potrwa, sprawiedliwość nie jest zbyt szybka. Ale zamysł rządu, z ministrem Mariuszem Kamińskim na czele, polegający na wyeliminowaniu możliwości zaistnienia w przestrzeni publicznej relacji z granicy – się nie powiódł.