Armia wyjątkowej prowizorki

Za kadencji ministra Klicha szansę na karierę w wojsku mają ci oficerowie, którzy utrzymują kontakty towarzyskie z politykami i siedzą cicho - twierdzi ekspert ds. wojskowości

Publikacja: 23.05.2010 19:11

Armia wyjątkowej prowizorki

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

Red

[wyimek][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/05/23/artur-bilski-armia-wyjatkowej-prowizorki/" "target=_blank]Weź udział w dyskusji[/link][/wyimek]

Mimo 20 lat przemian politycy i generałowie nie zmienili polskiej armii w sprawnie działającą machinę. Jej najlepiej wyposażona, kilkutysięczna część walczy w Afganistanie. W kraju pozostaje pospolite ruszenie, niezdolne nie tylko do obrony kraju, ale i do zapewnienia prezydentowi bezpiecznego transportu. Kwintesencją mentalnej prowizorki dotyczącej sposobu myślenia o wojsku było stwierdzenia byłego szefa MON Bronisława Komorowskiego, że polscy piloci są tak doskonale wyszkoleni, iż mogą latać na "drzwiach od stodoły".

[srodtytul]Jak piękna defilada[/srodtytul]

Katastrofa samolotu pod Smoleńskiem to konsekwencja trwającej latami intelektualnej stagnacji i zaniechań w reformowaniu polskiej armii, która zamiast stawać się coraz lepiej wyszkolona, robi się "paradna" i PR-owska. Fakt, pięknie wypada na defiladach, jak na tej ostatniej w Moskwie. Ale chyba nie tylko o taką armię nam chodzi.Dotąd ważniejszy od rzeczywistych reform i gotowości bojowej był efekt polityczny działań wojska, wydźwięk międzynarodowy, "umacnianie" sojuszu z USA. Prowizorkę w Siłach Lądowych czy Marynarce Wojennej można ciągnąć w nieskończoność, wymachując art. 5 traktatu waszyngtońskiego o wzajemnej pomocy.

Stąd postępujące zwasalizowanie Polski wobec Waszyngtonu i upokarzające domaganie się, a to tarczy antyrakietowej, a to rakiet Patriot i obecności garstki amerykańskich żołnierzy na terytorium Polski (właśnie instalują się w Morągu) jako gwarancji ochrony przed zagrożeniem ze strony Rosji. Czy to jednak zapewni bezpieczeństwo 40-milionowemu krajowi w środku Europy?

[srodtytul]Wojsko na posyłki[/srodtytul]

Mimo bolesnej lekcji p.o. prezydent Bronisław Komorowski zdecydował się na dalsze konserwowanie niewydolnego systemu. Mianowanie nowym szefem sztabu gen. broni Mieczysława Cieniucha to kolejny zły sygnał dla wojska. Potwierdza on jedynie umacnianie roli wysokiej biurokracji, dalszą, niebezpieczną stagnację i zakonserwowanie mentalnego zaścianka, a także sprowadzenia wojska do roli armii na posyłki."Pod generała" trzeba instrumentalnie nagiąć prawo i zmienić ustawę, która nakazuje mu odejście z armii ze względu na wiek. Żołnierze są tym zbulwersowani. Poza tym generał, mimo imponującego wykształcenia, nigdy nie był na żadnej misji bojowej – ani w Bośni, ani w Iraku, ani w Afganistanie. Pytanie zatem do ministra Bogdana Klicha i p.o. prezydenta, marszałka Bronisława Komorowskiego: Jak to się ma do medialnie nagłaśnianej polityki zmian kadrowych w oparciu o doświadczenie z misji bojowych?

Czy doświadczenia płynące z nieudolnych przygotowań do misji w Iraku, czy w Afganistanie nikogo niczego nie nauczyły? Czy w dalszym ciągu chcemy generałów bez własnego zdania, czy ludzi z wizją nowoczesnej armii i żelazną konsekwencją?

Nie wiadomo, czy tacy oficerowie w polskiej armii jeszcze się znajdą, ponieważ zanosi się na falę odejść z wojska sfrustrowanej kadry. Być może prowizorki w MON miał dość p.o. dowódcy Sił Powietrznych gen. Krzysztof Załęski, który powiedział szefowi MON, że "nie bierze odpowiedzialności" za sytuację w Siłach Powietrznych. I oświadczył, że odchodzi do cywila.

Konsekwencje niechlujstwa organizacyjnego w armii dotykają zwykle żołnierzy, którzy giną źle wyposażeni w Iraku czy Afganistanie i stanowią – jak cynicznie określa to Bogdan Klich – "filary polskiego bezpieczeństwa". Prowizorki w armii dotknęły jednak i samych polityków w katastrofie pod Smoleńskiem. To jednak, jak widać, w MON nie przyniosło otrzeźwienia.

[srodtytul]Zwycięstwo oportunizmu[/srodtytul]

Żołnierze są zniesmaczeni postępującym upolitycznieniem i wszechogarniającą hipokryzją. Z jednej strony minister Klich atakuje gen. Waldemara Skrzypczaka za publiczną krytykę wyposażenia żołnierzy w Afganistanie i nazywa ją naruszeniem cywilnej kontroli nad armią, z drugiej zaś angażuje swoich generałów – propagandzistów do publicznego atakowania w mediach oponentów swojej polityki. Za kadencji ministra Klicha armia została poddana totalnej instrumentalizacji i wykorzystana do walki politycznej o głosy wyborców, w której nie liczy się jej jakość tylko efekt PR-owski. Dlatego szansę na karierę mają ci, którzy utrzymują kontakty towarzyskie z politykami i siedzą cicho.

Generałowie do 10 kwietnia chętnie brali udział w politycznych kampaniach, czy to agitując za bezkrytycznym udziałem w irackiej i afgańskiej wojence, czy to promując przygotowaną pod kampanię wyborczą profesjonalizację armii. Zastanawiam się, gdzie są dzisiaj gen. Mieczysław Bieniek czy gen. Bogusław Pacek – tuby propagandowe MON, tak chętnie broniący w mediach ministra Klicha i jego polityki?

Z pewnością ostre słowa pod adresem MON wypowiedziane przez gen. Waldemara Skrzypczaka mogły być przełomem i zadziałać oczyszczająco na polskie Siły Zbrojne. Tak się nie stało. Zwyciężył oportunizm i dogmatycznie pojmowana cywilna kontrola nad armią.

Krytyka MON nie bierze się jednak znikąd. To wina niesprawnego systemu komunikowania się pomiędzy hierarchią wojskową, politykami a społeczeństwem, który odbywa się w atmosferze nieufności i podejrzeń, doprowadzonych do stanu patologii. Dlatego też armia rozpada się na naszych oczach i niestety Bronisław Komorowski, sądząc po jego ostatnich decyzjach personalnych, nie jest osobą, która chce ten proces powstrzymać.

[i]Autor jest komandorem porucznik rezerwy. Napisał książki "Widok na Sarajewo" o misji NATO na Bałkanach i "Polskiej Armii na Posyłki"[/i]

[wyimek][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/05/23/artur-bilski-armia-wyjatkowej-prowizorki/" "target=_blank]Weź udział w dyskusji[/link][/wyimek]

Mimo 20 lat przemian politycy i generałowie nie zmienili polskiej armii w sprawnie działającą machinę. Jej najlepiej wyposażona, kilkutysięczna część walczy w Afganistanie. W kraju pozostaje pospolite ruszenie, niezdolne nie tylko do obrony kraju, ale i do zapewnienia prezydentowi bezpiecznego transportu. Kwintesencją mentalnej prowizorki dotyczącej sposobu myślenia o wojsku było stwierdzenia byłego szefa MON Bronisława Komorowskiego, że polscy piloci są tak doskonale wyszkoleni, iż mogą latać na "drzwiach od stodoły".

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Sztuczna inteligencja nie istnieje
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Wojna Donalda Trumpa z Unią Europejską nie ma sensu
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Czy Angela Merkel pogrzebała właśnie szanse CDU/CSU na wygranie wyborów?
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kozubal: Dlaczego rząd chce utajnić ekshumacje w Ukrainie?
felietony
Estera Flieger: Posłowie Konfederacji nie znają polskiej historii