Łukasz Piszczek i afera korupcyjna - Wilkowicz

Gorsze od dawnej korupcyjnej winy reprezentacyjnego obrońcy są obecne próby wybrnięcia z kłopotów, a zwłaszcza dwuznaczna pomoc Franciszka Smudy i PZPN – pisze publicysta „Rzeczpospolitej"

Publikacja: 10.08.2011 19:34

Paweł Wilkowicz

Paweł Wilkowicz

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Zacznijmy od winy wspólnej, czyli nieznajomości przepisów. Odkryty przez wszystkich – przez nas, dziennikarzy, również – już po decyzji Wydziału Dyscypliny o półrocznej dyskwalifikacji Piszczka artykuł 135. kodeksu dyscyplinarnego FIFA nie pozostawia wątpliwości. Zgodnie z nim, jeśli przewinienie zawodnika jest poważne, czyli dotyczy m.in. dopingu, ustawiania meczów, obchodzenia przepisów dotyczących limitu wieku, krajowy związek piłkarski ma obowiązek poprosić FIFA o umiędzynarodowienie nałożonej przez niego kary.

To oznaczałoby, że po uprawomocnieniu werdyktu Łukaszowi Piszczkowi groziłoby, iż za udział w ustawieniu meczu Zagłębia Lubin z Cracovią w 2006 roku musiałby odcierpieć półroczną banicję nie tylko w reprezentacji, ale też w Borussii Dortmund i Lidze Mistrzów.

Teatr ludzki

Decyzja należy do FIFA. A jej komitet dyscyplinarny nie będzie już badał, czy korupcja była, czy Piszczek mógł się wykręcić od składki na kupienie meczu od Cracovii, czy nie. Sprawdzi tylko, czy WD dał mu szansę na przedstawienie swoich racji, czy dochował wszystkich procedur.

FIFA nawet jeśli nie dostanie wniosku o umiędzynarodowienie kary od PZPN czy UEFA, może – choć nie musi – podjąć taką decyzję sama. Jeśli zdecyduje się na umiędzynarodowienie, kara będzie miała taką samą moc w każdym kraju członkowskim (mówi o tym art. 140), więc federacja niemiecka nie będzie mogła jej złagodzić.

Tyle nudnych przepisów, bo dużo ciekawszy jest w tej sprawie teatr ludzki. Dziś Łukasz Piszczek dostanie od Wydziału Dyscypliny uzasadnienie swojej kary i będzie mógł złożyć odwołanie do Trybunału Piłkarskiego. Gdy decyzja WD zapadła, ogłosił, że karę przyjmuje i nie będzie się odwoływał, ale teraz się waha, a w słuszności tego wahania utwierdzają go ci, którzy powinni teoretycznie dbać nie tylko o jego formę piłkarską, ale i o wychowanie (proszę się nie śmiać): trener Franciszek Smuda oraz Polski Związek Piłki Nożnej.

Czyli ówczesny trener Zagłębia, który z ławki oglądał kupiony mecz, oraz organizacja, która Piszczkowi karę wymierza, tyle że rękami jednego ze swoich wydziałów, niezależnego jak każdy organ dyscyplinarny, ale jednak będącego częścią PZPN. Oczywiście trener Smuda nie był w sprawie korupcyjnej nawet podejrzanym, ale skoro on przegapił, że mu piłkarze pod nosem sprzedali mecz, to przyzwoitość nakazywałaby przynajmniej nie pohukiwać na tych, którzy to odkryli i teraz wymierzają kary.

Kara dla trybika

Żeby była jasność: nie uważam, że Łukasz Piszczek jest symbolem korupcyjnego zła w Polsce, a do tego worka wrzuca się wszystkich, którzy są zdania, że powinien być zawieszony, bo to działałoby na wyobraźnię młodych piłkarzy, którzy kiedyś dostaną jak on od starszych kolegów propozycję dorzucenia się do łapówki. Piszczek był tylko trybikiem. I dostał stosowną do roli trybika karę: najkrótszą z możliwych dyskwalifikację.

Łagodniejsza byłaby tylko kara finansowa, ale to już wyglądałoby obrzydliwie: propozycja wykupienia się od kary za 10 tysięcy zrzutki na kupienie meczu. Jak wysoka musiałaby to być grzywna, żeby była dotkliwa dla piłkarza zarabiającego  1,5 mln euro rocznie? Równie bałamutny jest argument, że piłkarz nawet nie zagrał w kupionym meczu. Nie zagrał, bo dostał powołanie do reprezentacji młodzieżowej. Nie było w tym żadnej jego dobrej woli ani okoliczności łagodzącej.

Piszczek się teraz waha, bo nie wiedział, że kara uderzy też w jego karierę klubową. Smuda i PZPN namawiają go do złożenia odwołania do Trybunału Piłkarskiego, bo boją się, że po pół roku bez gry najlepszy prawy obrońca Bundesligi nie będzie już tak przydatny reprezentacji. Na pewno robią to również z dobrego serca, wszystkim nam szkoda chłopaka, który jest miły, nie wadzi nikomu, nie wspominając o tym, że może się wkrótce stać najdroższym piłkarzem wychowanym przez polski futbol.

Przaśna propozycja

Ale ich dobre serce nie zmienia faktu, że robią źle. Namawiają go na moralny hazard, już kolejny w jego 26-letnim życiu i dziesięcioletniej karierze piłkarskiej. Pierwszym była zrzutka na kupienie meczu w nadziei, że nikt się nie dowie. Drugim – niepójście do prokuratury od razu, gdy stało się jasne, że jednak ktoś się dowiedział, w nadziei, że nie wszystkich kupujących złapią. A teraz, gdy przyjął karę w pierwszym odruchu, proponuje mu się zmianę zdania i wielopiętrowy zakład z losem, a może raczej z poczuciem dobrego smaku.

Piszczek, składając odwołanie, rzeczywiście niewiele by ryzykował, a wiele mógłby zyskać. Trybunał może albo karę WD złagodzić – co mu się często zdarza – i wymierzyć ją w zawieszeniu, albo zwrócić do ponownego rozpatrzenia wydziałowi. Gdy WD ją rozpatrzy, sprawa wróci do Trybunału i znów może wrócić do wydziału. A do czasu zakończenia tego korowodu Piszczek będzie mógł grać.

Krótko mówiąc, PZPN mówi mu: ten nasz wydział był trochę nadgorliwy, zobaczymy, jak się spisze trybunał. Jak się nie spisze, to chociaż przeciągniemy wszystko poza Euro 2012, potem będzie mniejsza strata.

Te zabiegi są bardziej rujnujące dla kręgosłupa niż przaśna propozycja kupienia meczu, którą Piszczek usłyszał od kolegów.

Zacznijmy od winy wspólnej, czyli nieznajomości przepisów. Odkryty przez wszystkich – przez nas, dziennikarzy, również – już po decyzji Wydziału Dyscypliny o półrocznej dyskwalifikacji Piszczka artykuł 135. kodeksu dyscyplinarnego FIFA nie pozostawia wątpliwości. Zgodnie z nim, jeśli przewinienie zawodnika jest poważne, czyli dotyczy m.in. dopingu, ustawiania meczów, obchodzenia przepisów dotyczących limitu wieku, krajowy związek piłkarski ma obowiązek poprosić FIFA o umiędzynarodowienie nałożonej przez niego kary.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Kazimierz M. Ujazdowski: Francja jest w kryzysie, ale to nie koniec V Republiki. Dlaczego ten ustrój przetrwa?
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Rafał Trzaskowski musi się odelitarnić i odciąć od rządu, żeby wygrać
analizy
Donald Trump już wstrzymuje pierwszą wojnę. Chyba
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Bezpieczeństwo, Europo! Co to znaczy dla Polski?
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: „W tym roku Ukraina przestanie istnieć”, czyli jak Putin chce pokroić Europę
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego