Od dawna i coraz głośniej opinia publiczna domagała się od Platformy Obywatelskiej przedstawienia programu. Schetyna się nie spieszył. Jeszcze niedawno (w wywiadzie dla „Polityki") mówił, że jego partia pokaże program dopiero na pół roku przed wyborami – żeby PiS nie dowiedział się za wcześnie. Ale pod koniec października na partyjnej konwencji się złamał. Można wprawdzie mieć wątpliwości, czy to tam wygłosił ten „program", i nie wiadomo, jaki jest formalny status przedstawionych propozycji, ale było to coś więcej (i nieco konkretniej), niż ogłaszała posłanka Joanna Mucha. Wypada więc nad pomysłami Schetyny się pochylić, tym bardziej że PO pretenduje do roli lidera „zjednoczonej opozycji", która ma wygrać kolejne wybory: samorządowe, europejskie i parlamentarne.
Niejasne postulaty
Czytając propozycje Schetyny i argumenty im towarzyszące, trudno się oprzeć wrażeniu, że mają one doraźny charakter, nie są produktem spójnej wizji. Sprawiają raczej wrażenie mieszanki stereotypowych przekonań liberalnego polityka i lidera partyjnego nietracącego z oczu słupków poparcia. To problem, bo czas obecny to czas wielkich przewartościowań. Kryzys neoliberalnego kapitalizmu wydaje się faktem i generuje tektoniczne ruchy polityczne. Bardzo wielu ludzi wątpi w racjonalność gospodarki w pełni wolnorynkowej, powszechne jest przekonanie, że nierówności są nadmierne i niesprawiedliwe, słabnie poparcie dla integracji europejskiej. Co najważniejsze, na prestiżu traci liberalny model demokracji. Niestety, nie ma u Schetyny żadnej próby szerszej refleksji na ten temat.
Ale w Polsce też widać przejawy neoliberalnego kryzysu. To głównie dlatego PiS wygrał, a Platforma – słusznie postrzegana jako polityczna baza neoliberalnego kapitalizmu – przegrała. Platforma nie chce jednak uznać swojej odpowiedzialności za szeroko rozumianą kondycję Polski, a ściślej biorąc, odrzuca wszelką dalej idącą krytykę swojej polityki. Nie ma więc u Schetyny żadnego rachunku partyjnego sumienia. Nie można też doszukać się odpowiedzi na pytanie, czy aktualne pozostają założycielskie postulaty Platformy: podatki 3x15, likwidacja Senatu, rezygnacja z finansowania partii politycznych z budżetu.
Większość programowych sugestii Schetyny nie zaskakuje. Trybunał Konstytucyjny ma być „przywrócony" i uniezależniony od kontroli PiS. Ale czy ma być zreformowany? Taki postulat nie pada. Ma też być – oczywiście - przywrócony trójpodział władz, ale jego konkretny kształt nie został zarysowany. Brak również konkretów dotyczących „zwykłego" systemu sądownictwa. Dalej: Schetyna mówi, że odpartyjni kadry, ale nie jest oczywiste, czy po prostu wyrzuceni mają być ludzie z nadania PiS, czy ustanowiony zostanie jakiś mechanizm skutecznie chroniący przed zajmowaniem dobrze płatnych posad przez „krewnych i znajomych" aktualnie rządzącego „partyjnego królika". To był przecież problem także za rządów PO. Choć Jan Krzysztof Bielecki zgłosił (bardzo skromne) propozycje zmian, to w okresie rządów PO nic się w tej kwestii nie zmieniło.
Wiara w samorządność
W kilku kluczowych kwestiach Schetyna tylko markuje stanowisko: „Przedstawimy (...) precyzyjną drogę Polski do strefy euro. Wybierzemy taki moment i kryteria przyjęcia wspólnej waluty, żeby euro wspomogło rozwój polskiej gospodarki (...)". Albo: „Naprawimy (...) tragiczne w skutkach i cyniczne oszustwo rządzących polegające na obniżeniu wieku emerytalnego". Tak więc w kwestiach dotyczących wspólnej waluty i wieku emerytalnego właściwie nie wiadomo, co PO chce zrobić.