Aleś Alachnovič: Jak białoruski reżim niszczy gospodarkę

Przyszłość demokratycznej Białorusi zależy dziś od reakcji każdego demokratycznego kraju. Natychmiastowej, zdecydowanej i skoordynowanej.

Aktualizacja: 09.06.2021 06:10 Publikacja: 08.06.2021 21:00

Aleś Alachnovič: Jak białoruski reżim niszczy gospodarkę

Foto: Bloomberg

Pod koniec kwietnia 2021 r. Łukaszenka wprowadził zakaz sprzedaży w Białorusi samochodów Skoda, kosmetyków Nivea oraz olejów samochodowych Liqui Moly. Bynajmniej nie dlatego, że są wadliwe lub złej jakości. To zemsta za odmowę sponsorowania przez ich producentów hokejowych mistrzostw świata, które miały odbyć się w tym roku w Mińsku. I które ostatecznie przeniesiono na Łotwę.

Czy ten zakaz oburzył Białorusinów? Nie bardzo, bo 26 lat rządów Łukaszenki sprawiło, że samochód Skoda i krem Nivea to dla nich niemal dobra luksusowe. Licząc w dolarach, Białorusini zarabiają tyle sam, co 10 lat temu (ok. 500 dol.), jednak realnie mogą kupić za tę pensję mniej niż wtedy.

Białorusin otrzymujący przeciętne wynagrodzenie musiałby pracować około pięciu lat i odkładać całą wypłatę, żeby po opłaceniu podatku starczyło mu na zakup nowej Skody Octavii w wersji podstawowej. Z kolei za płacę minimalną, która jest bliższa średniej płacy poza Mińskiem i największymi miastami, po opłaceniu podatku i składki do białoruskiego ZUS można kupić zaledwie 70 opakowań kremu Nivea o pojemności 30 ml.

Kryzys gospodarczy i polityczny

Rządy Łukaszenki doprowadziły Białoruś do stagnacji gospodarczej. W ciągu ostatnich 10 lat białoruska gospodarka praktycznie przestała się rozwijać. W latach 2011–2020 PKB rósł średnio o 0,9 proc. rocznie, czyli 3–4 razy wolniej niż na świecie, w tym w Polsce. Perspektywy wzrostu gospodarczego w Białorusi są najgorsze wśród państw regionu. Zarówno MFW, jak i Bank Światowy prognozują spadek PKB w 2021 r. (odpowiednio o -0,4 proc. i -2,2 proc.) i niewielki wzrost w 2022 r. (odpowiednio 0,8 proc. i 1,9 proc.).

Kryzys gospodarczy jest dodatkowo pogłębiany przez kryzys polityczny. Od sfałszowanych wyborów prezydenckich w sierpniu 2020 r., które wywołały ogromne protesty społeczne, władze obrały kurs na zaostrzenie represji i ukaranie każdego przeciwnika reżimu. Konsekwencje gospodarcze, społeczne i polityczne nie mają dla nich żadnego znaczenia.

Jednak według samego Łukaszenki żadnego kryzysu w Białorusi nie ma. Tyle że dyktator to samo mówi i o pandemii Covid-19. Wprawdzie w 2020 r. recesja wyniosła 0,9 proc. (co było jednym z lepszych wyników w Europie), a wskaźniki produkcji też wyglądają nie najgorzej, ale to tylko dlatego, że w trakcie pandemii wiele państwowych przedsiębiorstw pracowało pełną parą. To więc tylko pozory, że sytuacja gospodarcza Białorusi nie jest taka zła. Wskaźniki finansowe pogorszyły się, i to znacząco.

Według Ministerstwa Finansów Białorusi deficyt sektora finansów publicznych w 2020 r. wyniósł 4,0 mld rubli (1,7 mld dol. albo 2,8 proc. PKB). W 2021 r. w budżecie zabraknie 5,7 mld rubli (2,2 mld dol. albo 3,7 proc. PKB), co będzie rekordowym deficytem od ponad 20 lat.

Co więcej, od kilku miesięcy Narodowy Bank Białorusi utrzymuje stopę refinansową poniżej inflacji, najprawdopodobniej w celu zmniejszenia kosztów kredytów wydawanych przedsiębiorstwom państwowym przez banki, głównie państwowe. Tylko w I kwartale 2021 r. refinansowanie kredytów przy użyciu obligacji Skarbu Państwa dla jednego państwowego giganta, Białoruskiej Fabryki Metalurgicznej (BMZ), pochłonęło ok. 0,7 mld dol.

Innym przykładem na to, że nie wszystko w białoruskiej gospodarce działa sprawnie, jest dynamika zatrudnienia. O ile w 2019 r. liczba pracujących w gospodarce spadła o 10,5 tys. osób, to w 2020 r. spadek ten wyniósł 72,5 tys. osób. Mimo niekończących się dotacji i wsparcia publicznego dla przedsiębiorstw państwowych zatrudnienie w tym sektorze gospodarki kurczy się jeszcze szybciej. Od 2012 do 2020 r. liczba pracujących w przedsiębiorstwach państwowych spadła o 477 tys., tj. o 28 proc. Jedną z przyczyn tak spektakularnego spadku są ograniczenia budżetowe związane z kurczącymi się subsydiami energetycznymi z Rosji oraz coraz mniejsza konkurencyjność przestarzałych przedsiębiorstw państwowych na rynkach zagranicznych.

Tną lasy i przemycają papierosy

Jak reżim próbuje ratować gospodarkę i utrzymywać pozory, że wszystko jest w porządku? Szybko rośnie eksport surowców kontrolowany głównie przez przedsiębiorstwa państwowe, w tym m. in. drewna. Według lokalnych ekspertów wycinka lasów na Białorusi odbywa się na skalę niespotykaną od lat. Dzięki jego eksportowi do państw UE reżim ma zapewniony napływ waluty do kraju. Waluta, której mocno brakuje, konieczna jest do spłaty i obsługi długu publicznego, którego wartość w 2021 r. wyniesie ponad 3 mld dol.

Rośnie również przemyt papierosów. W ostatnich miesiącach polscy i litewscy celnicy prawie codziennie konfiskują kontrabandę białoruskich papierosów. Przykładowo, 7 maja w pociągach wiozących towary z białoruskich państwowych gigantów przemysłowych polscy celnicy skonfiskowali rekordową partię o wartości 37 mln zł. Bez wiedzy i zezwolenia białoruskich władz nie dałoby się zorganizować tak dużego przemytu.

Granice zamknięte dla obywateli

Łukaszenka wypycha towary za granicę kraju, ale jednocześnie zamyka ją dla obywateli. O ile na początku pandemii połączenia kolejowe zostały zamknięte przez wszystkie kraje sąsiadujące z Białorusią, o tyle kolejne ograniczenia były wprowadzane już przez białoruski reżim. Od 21 grudnia 2020 r. wyjechać samochodem lub autobusem Białorusini mogą tylko raz na pół roku, a władze lokalne uzyskały prawo poboru opłaty za przekroczenie granicy.

W obwodzie homelskim (granica z Ukrainą), grodzieńskim (granica z Polską i Litwą) oraz brzeskim (granica z Polską) od 1 czerwca za przekroczenie granicy Białorusi pobierane są opłaty w wysokości 29 rubli, czyli 42 zł. Oficjalnym powodem wprowadzenia tych ograniczeń jest koronawirus. Nie jest to jednak wiarygodne. Od początku pandemii wewnątrz kraju nie wprowadzono bowiem żadnych restrykcji w poruszaniu się.

Po międzynarodowym skandalu z uwięzieniem 23 maja niezależnego dziennikarza Ramana Pratasiewicza, kosztem porwania samolotu przelatującego nad Białorusią, kraje UE, Wielka Brytania, Ukraina i USA zamknęły swoją przestrzeń powietrzną dla białoruskich linii lotniczych oraz zakazały lotów swoich linii lotniczych w przestrzeni powietrznej Białorusi (również w przypadku tranzytu). Zatem możliwości wyjazdu z Białorusi zostało jeszcze mniej. Co więcej, Państwowy Komitet Graniczny Białorusi poinformował ostatnio, że dokumenty zezwalające na czasowy pobyt za granicą (np. wiza na podstawie uczestnictwa w polskim programie Poland Business Harbour dla specjalistów IT lub karta czasowego pobytu) nie są wystarczającym powodem wyjazdu za granicę.

Sankcje dla reżimu

Od sierpnia 2020 r. do jeszcze niedawna emigracja z Białorusi do Polski, Litwy, Ukrainy i innych krajów była wyraźnie zwiększona. Według różnych źródeł w ciągu ostatniego roku z Białorusi wyjechało kilkadziesiąt tysięcy osób, w tym wykwalifikowanych specjalistów. Białorusini uciekali nie tylko z powodu grożących im represji politycznych. Po 26 latach rządów Łukaszenki Białoruś stała się krajem o najniższej płacy minimalnej w Europie (poniżej 580 zł brutto) i trzecim z najniższych przeciętnym wynagrodzeniu (ok. 2000 zł brutto w kwietniu br., po Mołdawii i Ukrainie, które mogą wyprzedzić Białoruś jeszcze w tym roku). Ma też najniższy w Europie zasiłek dla bezrobotnych (ok. 40–80 zł) oraz jedną z najniższych emerytur (minimalna wynosi 400 zł, a średnia ok. 740 zł). Wcześniej Białorusini mogli wyjechać za granicę, żeby tam zarobić i przesłać pieniądze swoim bliskim. Teraz już nie będą w stanie tego zrobić.

Ucieka także kapitał – zarówno krajowy, jak i zagraniczny, bo robienie biznesu w Białorusi stało się zbyt ryzykowne. Tym samym kurczy się również potencjał do wzrostu gospodarczego w przyszłości. Ponadto brak zaufania ze strony rządów i instytucji finansowych będzie skutkować problemem z pozyskaniem nowych kredytów państwowych lub emisji nowych obligacji, a zachodnie sankcje mogą doprowadzić wręcz do zakazu emisji białoruskich obligacji na największych międzynarodowych rynkach finansowych.

Do 21 czerwca ma zostać ogłoszony kolejny pakiet sankcji wobec kluczowych przedsiębiorstw państwowych oraz osób i biznesów wspierających reżim. Rozważane są właśnie zakaz emisji w UE obligacji białoruskiego rządu oraz wprowadzenie embarga na dostawy z całych gałęzi gospodarki (m.in. ropy i produktów naftowych, nawozów potasowych, wyrobów stalowych i drewna). Takie embargo obejmowałoby mniej więcej dwie trzecie eksportu białoruskich towarów do UE lub 15–20 proc. białoruskiego eksportu towarów ogółem.

Jeśli Unia zdecyduje się na wprowadzenie tych sankcji i dołączą do niej Wielka Brytania i USA, to będą pierwsze w historii tak dotkliwe sankcje gospodarcze wobec reżimu Łukaszenki.

Krajowy rynek finansowy będzie potrzebował wpływów dewizowych. Nie zapewni ich eksport drewna i przemyt papierosów. Prędzej czy później brak stabilności na rynku finansowym poskutkuje dewaluacją rubla, a następnie wysoką inflacją.

Co może Moskwa

Czy sytuację uratuje wsparcie ze strony Rosji? Zwykle Moskwa była gotowa wspierać białoruski reżim, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych. Jednak w ostatnim czasie wsparcie finansowe ze strony Rosji jest bardzo skromne. Od ubiegłorocznych wyborów prezydenckich w Białorusi Rosja udzieliła sąsiadowi 1,5 mld dol. kredytu (1 mld dol. kredytu międzypaństwowego oraz 0,5 mld dol. kredytu od Euroazjatyckiego Banku Rozwoju, w którym Rosja ma decydujący głos).

Pożyczała mniej więcej tyle, ile wynosiła obsługa i spłata rosyjskiego długu w tym samym czasie. Nie ma więc mowy o środkach, które zostaną w białoruskiej gospodarce i pozwolą jej urosnąć. Chodzi tylko o to, aby Łukaszenka nie ogłosił bankructwa wobec swojego głównego kredytodawcy.

Każdy dzień utrzymywania się Łukaszenki przy władzy prowadzi do dalszego pogorszenia się sytuacji społecznej i gospodarczej Białorusi. Jego reżim przypomina dziś wściekłego psa, który gryzie każdego, kto się do niego zbliża.

Przyszłość demokratycznej Białorusi zależy teraz dosłownie od reakcji każdego demokratycznego kraju. Natychmiastowej, zdecydowanej i skoordynowanej. Jeśli wszyscy solidarnie odwrócą się od Łukaszenki, wówczas białoruski reżim może stać się zbyt toksyczny nawet dla swojego najwierniejszego sojusznika i pana – Rosji. I miejmy nadzieję, że pod wpływem sąsiadów „pan" niedługo zdecyduje się na uśpienie swojego „psa".

Aleś Alachnovič jest przedstawicielem Swiatłany Cichanouskiej ds. reform gospodarczych, członkiem Grupy Ekonomicznej Rady Koordynacyjnej i wiceprezesem CASE Białoruś.

Pod koniec kwietnia 2021 r. Łukaszenka wprowadził zakaz sprzedaży w Białorusi samochodów Skoda, kosmetyków Nivea oraz olejów samochodowych Liqui Moly. Bynajmniej nie dlatego, że są wadliwe lub złej jakości. To zemsta za odmowę sponsorowania przez ich producentów hokejowych mistrzostw świata, które miały odbyć się w tym roku w Mińsku. I które ostatecznie przeniesiono na Łotwę.

Czy ten zakaz oburzył Białorusinów? Nie bardzo, bo 26 lat rządów Łukaszenki sprawiło, że samochód Skoda i krem Nivea to dla nich niemal dobra luksusowe. Licząc w dolarach, Białorusini zarabiają tyle sam, co 10 lat temu (ok. 500 dol.), jednak realnie mogą kupić za tę pensję mniej niż wtedy.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację