Materiał powstał we współpracy z EY i Kuke SA
Polsko-brytyjski handel się zmienia. Do niedawna Wielka Brytania była drugim, a następnie trzecim, za Niemcami i Czechami, najważniejszym dla Polski kierunkiem eksportu. Z uwagi na skutki brexitu osuwa się jednak na kolejne miejsca (teraz jest nr 5), a dwustronna wymiana handlowa pomiędzy Polską a Wyspami co do zasady spada. Jak wygląda dwustronny handel polsko-brytyjski w pierwszych miesiącach po ostatecznym wyjściu Zjednoczonego Królestwa ze Wspólnoty? O tym rozmawiali eksperci podczas debaty pt. „Brexit w praktyce – wpływ na handel Polski z Wielką Brytanią".
Asymetria relacji
– Na linii UE–Wielka Brytania panuje asymetria w obustronnych relacjach handlowych. Brexit zdecydowanie bardziej „boli" Wielką Brytanię niż Unię, bo ta pierwsza znacznie bardziej potrzebuje gospodarczo UE niż odwrotnie. Import z UE na Wyspy stanowi 50 proc. ogółu brytyjskiego importu. A import z Wysp do UE to tylko 4 proc. ogółu importu do Wspólnoty. Dla Brytyjczyków załamanie się importu z UE, w szczególności importu żywności, oznaczałoby katastrofę gospodarczą, a tego rząd brytyjski chce uniknąć – mówił Michał Dembiński, główny doradca w Brytyjsko-Polskiej Izbie Handlowej.
Dlatego, jak przypomniał, UE już od 1 stycznia br. zaczęła traktować Wielką Brytanię jako tzw. kraj trzeci. Brytyjczycy zaś działają stopniowo. Pierwszy krok wykonali 1 stycznia br., następnie 1 kwietnia br. miały dojść kontrole fitosanitarne, weterynaryjne, a 1 października br. pełne deklaracja celne.
– Brytyjczycy przesunęli te nowe zasady o kilka miesięcy, bo nie byliby w stanie ich wyegzekwować. Władze brytyjskie przyznają, że teraz brakuje im ok. 40 tys. agentów celnych. Wprowadzenie wszystkich nowych obowiązków poskutkowałoby pustymi półkami sklepowymi. Brytyjczycy są więc zmuszeni znacznie łagodniej traktować eksporterów europejskich niż Unia eksporterów brytyjskich – mówił Dembiński.