Sądy od lat stawiały sprawę jasno: świadczeniem na rzecz pracownika jest udostępnienie mu pojazdu, a nie pokrywanie kosztów jego eksploatacji, a zatem i paliwa. Przez kilka lat skarbówka toczyła boje o to, by uznać jednak ryczałt na paliwo za dodatkowe świadczenie na rzecz pracownika. Nie udało się z benzyną, nie udało z gazem – teraz próbuje z prądem.
Działania skarbówki to kij w szprychy motoryzacyjnej rewolucji. Pięć lat temu ówczesny wicepremier Mateusz Morawiecki obiecał milion aut elektrycznych na drogach do 2025 r. Dziś widać, że kto zapragnął włączyć się w ten proces, będzie musiał sięgnąć do kieszeni głębiej, niż się spodziewał. „Elektryki" są nie tylko droższe od „benzyniaków", ale wręcz dodatkowo obciążone daninami.
Podobnych pułapek nie brakuje. W ostatnich latach ponad pół miliona Polaków dało się nakłonić do montażu instalacji fotowoltaicznych: dla olbrzymiej większości liczyły się upusty za pobierany z sieci prąd, relatywnie szybki zwrot z inwestycji. Nowelizacja prawa energetycznego ma likwidować te upusty, co oznacza, że korzyści z montażu własnej instalacji fotowoltaicznej spadną o kilkaset złotych, a w przypadku większych instalacji – nawet o 1000 złotych rocznie. Co automatycznie wydłuża zwrot z inwestycji o dobre kilka, może kilkanaście lat.
Jeszcze jedną porażką jest program „Czyste powietrze". Jego celem była wymiana 3 mln kopciuchów w polskich domach w ciągu dekady. Po przeszło dwóch latach doliczono się 172 tys. wniosków, a wiosną tego roku szacowano, że wymieniono 70 tys. pieców. Przyczyny tej mizerii? Chętni odbijali się od skomplikowanych procedur i wniosków. A poza tym kopciuchy nie stoją w domach majętniejszych Polaków. Najczęściej grzeją domy tych, których dochody są najniższe. Jeżeli ktoś dysponuje, powiedzmy, 20 tys. zł rocznego dochodu, nie wyda na taką fanaberię jak zmiana pieca kilku tysięcy. Może dlatego dopłaty mają zniknąć w 2022 r.
Polityka sprowadzająca się do mamienia postępem, a potem dojeżdżania tych wpuszczonych w maliny, z reguły ma krótkie nogi. Tu będzie podobnie: pieniędzy na kolejny program z plusem w nazwie od tego nie przybędzie, za to chętnych do udziału w kolejnych szumnie zapowiadanych projektach będzie coraz mniej. W końcu uczymy się na błędach.