Ekspertka Instratu: Co ma rybak do wiatraka, czyli sprawiedliwa transformacja nad Bałtykiem

Na początku roku ruszy morski etap budowy Baltic Power, pierwszej w Polsce morskiej farmy wiatrowej (MFW). Elektrownie wiatrowe na morzu wzmocnią bezpieczeństwo energetyczne kraju, produkując zeroemisyjną energię, ale nie wszyscy mieszkańcy wybrzeża podchodzą do nich z entuzjazmem. Rybacy z Bałtyku obawiają się, że wiatraki utrudnią im prowadzenie działalności. Czy słusznie?

Publikacja: 17.12.2024 15:58

Polska dopiero przygotowuje budowę morskich farm wiatrowych. Dania już je ma. Na zdjęciu farma Anhol

Morska farma wiatrowa Anholt w Danii

Polska dopiero przygotowuje budowę morskich farm wiatrowych. Dania już je ma. Na zdjęciu farma Anholt w Danii

Foto: Bartłomiej Sawicki

Sytuacja rybaków nie jest dobra. Ich sektor od lat boryka się z licznymi trudnościami, a jako mała grupa mają niewielką siłę przetargową. Obawiają się, że wiatraki ograniczą dostęp do niektórych łowisk, wymuszą zmianę stosowanych narzędzi lub wydłużą drogę na łowiska. Obawy te są uzasadnione i wskazywali je rybacy z innych krajów.

Rybołówstwo morskie kurczy się i nie domaga głównie z powodu warunków środowiskowych. Bałtyk jest najbardziej zanieczyszczonym morzem w Europie. Przyczynami są m.in. zmiany klimatu prowadzące do wzrostu temperatury, eutrofizacja i zanieczyszczenia. Ryb w Bałtyku jest coraz mniej.

Transformacja energetyczna to nie tylko branża węglowa

„Energetyczne serce” Polski przesuwa się z południa na północ. Do 2030 r. na Bałtyku powstanie osiem farm wiatrowych, potem kolejne. Pierwsza elektrownia jądrowa ma stanąć w gminie Choczewo. Z modelowania Instratu wynika, że MFW mogą wytwarzać ponad 20 proc. energii w 2040 roku.

Mimo że analogie między górnictwem a rybołówstwem istnieją, trzeba je szkicować ostrożnie. Oba sektory są zdominowane przez mężczyzn i zależne od polityk i warunków środowiskowych. Różni je jednak rozmiar. W rybołówstwie pracuje ok. 2,5 tys. osób, a w górnictwie węgla 75 tys. Rybołówstwo jest rozdrobnione - niemal co druga osoba prowadzi działalność gospodarczą. Związki zawodowe tu nie istnieją, co znacząco różni tę grupę od prężnej organizacji pracowniczej przy kopalniach.

Postawa rybaków wobec wiatraków nie jest jednolita. Niektórzy armatorzy dużych kutrów liczą na zlecenia od inwestorów. Inni, w tym armatorzy mniejszych jednostek, chcą po prostu swobodnie łowić. Wszyscy dotknięci inwestycjami liczą na rekompensaty za utrudnienia.

Jednak w odróżnieniu od branży węglowej, która wraz z postępem dekarbonizacji przestanie istnieć, rozwój MFW nie doprowadzi do zniknięcia rybołówstwa. Jeśli ta branża zniknie w Polsce, przyczyną będzie raczej dalsza degradacja ekosystemu morza Bałtyckiego.

Rybołówstwo morskie kurczy się od lat

Od wejścia Polski do UE liczba pracujących w rybołówstwie morskim spadła o ponad 35 proc. W ostatnich latach rybacy mocno odczuwają coraz większe ograniczenia w zakresie dopuszczalnych ilości ryb, które mogą złowić (tzw. kwoty połowowe ustalane na poziomie UE).

Ograniczenia i zakazy dotyczą zwłaszcza dorsza. Jego populacja od lat utrzymuje się na niskim poziomie, osłabiają ją pasożyty. Dopuszczalne połowy śledzia w ostatnich latach również spadły. Łososia niemal nie można łowić od lat. Restrykcyjne regulacje są jednak równoważone przez m.in. rekompensaty za czasowe zaprzestanie działalności.

Rybacy coraz częściej decydują się też na całkowite wycofanie z działalności. Tylko na przełomie lat 2023 i 2024 armatorzy zgłosili ok. 200 statków (czyli prawie 25 proc. floty!) do programu złomowania lub przekwalifikowania jednostek za środki unijne i krajowe. Rekompensaty za trwałe wycofanie się z rybołówstwa wahają się od 163 tys. zł do 3,5 mln zł dla największych kutrów.

Wiatraki na morzu utrudnią działalność części rybaków, w początkowym okresie zwłaszcza tych ze wschodniego i środkowego wybrzeża. Jednocześnie, rybacy, z którymi rozmawialiśmy jako Instrat, przygotowując raport „Niespokojny Bałtyk”, wydawali się raczej pogodzeni z nieuchronnością podporządkowania niektórych obszarów Bałtyku wytwarzaniu energii z wiatru.

Czy rybacy potrzebują sprawiedliwej transformacji?

W kontekście relacji między rybakami a inwestorami, sprawiedliwość można rozważać przynajmniej dwuwymiarowo. Po pierwsze chodzi o zrekompensowania utrudnień związanych z budową morskiej energetyki wiatrowej (wymiar dystrybucyjny). Po drugie - o włączenie rybaków w proces podejmowania decyzji czy projektowania rozwiązań (wymiar proceduralny).

Oba wymiary do pewnego stopnia obejmuje krajowe porozumienie sektorowe na rzecz morskiej energetyki wiatrowej z 2021 r. W jego ramach, pod auspicjami państwa, ma powstać mechanizm rekompensat. Rybacy mają otrzymać środki za zmniejszone dochody w związku z niemożnością poławiania na terenie farm, czy za zwiększone koszty paliwa, gdy droga na łowisko wydłuży się.

Prace nad mechanizmem jednak wciąż trwają, a pierwsza budowa startuje już na początku przyszłego roku. Dlatego Baltic Power zaproponowała w ostatnich tygodniach własny, przejściowy mechanizm rekompensat, który ma tymczasowo odpowiadać na potrzeby poszkodowanych rybaków.

W wymiarze finansowym, interesującą opcją dla rybaków mogłyby być miejsca pracy czy zlecenia od branży wiatrowej. Niektórzy - zwłaszcza młodsi - rybacy liczą, że nowa branża zaoferuje im możliwości. Tych jednak będzie bardzo mało. Większość zawodów oferowanych przez sektor offshore wymaga specjalistycznych kwalifikacji i doświadczenia. Nie da się ich uzyskać w krótkim czasie, czy będąc w zaawansowanym wieku (średnia wieku w rybołówstwie to 48 lat, względem 43 w gospodarce krajowej).

Pozytywne przykłady już są, ale to marginalne zjawisko i raczej takim pozostanie. W listopadzie spółka Baltic Power ogłosiła, że zatrudni trzy kutry rybackie do nadzorowania morskiej fazy swojej inwestycji. To dobra wiadomość, bo środowisko rybackie zabiegało o to od wielu miesięcy. To także ważny sygnał dla kolejnych inwestorów, bo pokazuje, że rybacy mogą być częścią tzw. lokalnego kontentu [wkładu – red.].

Ale nie miejmy złudzeń. Flota rybacka nawet po zezłomowaniu 200 jednostek wciąż będzie ich liczyła ponad 600. W perspektywie 2030 r. oferta branży offshore będzie niewielka. Dlatego to rolą państwa musi być nadzorowanie i wspieranie transformacji tego kurczącego sektora.

W niekorzystnej sytuacji znajdują się zwłaszcza członkowie załóg. Wsparcie - zarówno projektowane rekompensaty, jak i fundusze unijne przeznaczone dla rybaków - trafia przede wszystkim do armatorów, czyli właścicieli bądź operatorów statków. Oferta dla członków załóg jest bardzo skromna, dlatego grupę tę należy mocniej wziąć pod uwagę projektując kolejne rozwiązania.

Odpowiedzialność państwa jest większa niż deweloperów

Wobec skromnej oferty inwestorów dla rybaków, to właśnie włączenie ich w proces decyzyjny już na wczesnym etapie może mieć istotniejsze znaczenie z punktu widzenia łagodzenia konfliktów. Od 2021 r. dialog między rybakami a inwestorami toczy się w ramach wspomnianego porozumienia sektorowego. Poza wypracowaniem mechanizmu rekompensat, ciało to ma m.in. ustalić, jakich narzędzi będą mogli używać rybacy prowadząc połowy w pobliżu farm.

We wcześniejszym okresie (2016-2019) rybacy brali udział w procesie morskiego planowania przestrzennego, którego celem było ustalenie zasad użytkowania obszarów morskich i przyporządkowanie poszczególnych akwenów określonym funkcjom (np. wytwarzaniu energii z wiatru czy łowieniu ryb). Rybacy doprowadzili wówczas do złagodzenia proponowanych restrykcji w zakresie poławiania i przepływania w pobliżu farm.

Jednak w roku 2011, kiedy zapadały decyzje o lokalizacjach pierwszych morskich farm, rybacy nie mogli zabrać głosu. Nie istniał wówczas plan zagospodarowania przestrzennego, a decyzje zapadły na poziomie ministerialnym.

Potencjał wiatrowy w naszej części Bałtyku wynosi znacznie więcej (nawet 33 GW) niż zaplanowane dziś 11-18 GW w horyzoncie 2040 r. Coraz częściej mówi się o potrzebie aktualizacji morskiego planu przestrzennego, zaplanowanie nowych mocy jest zatem całkiem realną możliwością. W tym przypadku włączenie rybaków w proces wyznaczania kolejnych lokalizacji dla wiatraków na jak najwcześniejszym etapie zagwarantuje nie tylko teoretyczną sprawiedliwość proceduralną, ale też pozwoli złagodzić potencjalne konflikty.

W 2025 r. zobaczymy jak w praktyce może wyglądać koegzystencja rybaków i farm wiatrowych na Bałtyku. Kluczowe będą dobra komunikacja i elastyczność stron. Będzie to okazja do wypracowania dobrych praktyk na krajowym gruncie i nauki na ewentualnych błędach, które są nie do uniknięcia przy takich transformacyjnych przedsięwzięciach.

Transformacja energetyczna przyniesie niekwestionowane korzyści w wymiarze gospodarczym, środowiskowym i społecznym, jednak po drodze będzie negatywnie oddziaływać na wybrane grupy (górników czy właśnie rybaków). Istotą demokratycznej polityki jest dbałość o dobro społeczeństwa jako całości przy zachowaniu uważności na interes mniejszości.

Jednostkowe straty ponoszone na rzecz większej zbiorowości wymagają zadośćuczynienia. Nie chodzi o prostą refundację kosztów, ale o kompleksowy, zarządzany przez instytucje państwowe system wsparcia i realne włączanie poszkodowanych grup w projektowanie zmian. Na tym polega sprawiedliwa transformacja.

O autorce

Iwona Bojadżijewa

Kierowniczka projektów w Zespole Wsparcia Sprawiedliwej Transformacji w Fundacji Instrat

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10