Kurz powyborczy pomału opada, co przybliża nas do prowadzenia polityki, która nie jest nastawiona wyłącznie na pozyskiwanie głosów, lecz na rozwiązywanie codziennych problemów. Problemem są nasze relacje gospodarcze z Ukrainą, które są na żenująco niskim poziomie, jeśli chodzi o wymianę handlową między naszymi krajami. Sceptycy powiedzą, że dopóki nie nastanie pokój po wschodniej granicy, niewiele można zmienić. Ale już teraz można zaproponować konkretne instrumenty, które mogą przyczynić się zmiany sytuacji.
Jaką mamy wymianę handlową z Ukrainą
Naszym najważniejszym rynkiem zbytu jest rynek niemiecki. To reguła powtarzalna niemal na całym świecie – najistotniejsze relacje gospodarcze wiążą kraje sąsiednie, co zmniejsza np. koszty transportu, a różnice kulturowe nie stanowią aż tak wielkiej przeszkody ze względu na lata koegzystencji granicznej. Tak więc, mimo oczywistych różnić w potencjale ekonomicznym, Czechy odpowiadają za aż 5,9 proc. polskiego eksportu, a Chiny jedynie za 1,1 proc.
Jak na tym tle wypadają nasze stosunki gospodarcze z Ukrainą? Z łatwością dostrzec można znaczne pole do dalszego rozwoju! W ostatnim „normalnym” gospodarczo roku przed wojną udział Ukrainy w eksporcie Polski był ponad niemal trzykrotnie mniejszy (2,2 roc.) niż Czech. Dodatkowo nie możemy zapominać, że obecne prognozy dotyczące rozwoju gospodarczego odpowiadającego za mniej więcej dwie trzecie polskiego eksportu regionu UE są niepewne, a gospodarka Chin wykazuje symptomy spowolnienia.
Czytaj więcej
Polscy przewoźnicy zablokowali trzy terminale na granicy z Ukrainą. Domagają się ograniczenia ukraińskiej konkurencji.
Następuje też fundamentalna zmiana w kierunkach wymiany handlowej Ukrainy, która otwiera się gwałtownie na rynki zachodnie. Ponadto odbudowa Ukrainy będzie kosztowała miliardy i należy spodziewać się bezpośrednich transferów finansowych z USA, UE i innych krajów, a za środkami publicznymi podąży kapitał prywatny.