Po chaosie Polskiego Ładu nic już nas nie powinno dziwić. Może rozpoczynająca się we wtorek aukcja częstotliwości 5G nie dotyczy aż tak bezpośrednio kieszeni Polaków jak wspomniany flagowy program premiera Mateusza Morawieckiego, ale ma zapewnić superszybki mobilny internet i liczne nowe możliwości, m.in. produkcję aut autonomicznych czy rewolucję w przemyśle i medycynie. Na razie głośno reklamowane „usługi 5G” to tylko rodzaj nakładek na istniejące systemy telekomunikacyjne, zwiększających ich możliwości w ograniczony sposób. „Prawdziwe 5G” dopiero przed nami.
Pierwszą aukcję ogłoszono już dwa lata temu, ale została niespodziewanie przerwana, co oficjalnie tłumaczono koniecznością wprowadzenia przepisów, które sprawią, że wyniki nie będą podważane, a wybudowane sieci będą działały w sposób bezpieczny. Chodziło o to, by nie dopuścić do budowy strategicznych sieci telekomunikacyjnych firm spoza NATO, a dokładniej chińskich, nietolerowanych przez amerykańskiego sojusznika. Czas odpalania 5G na świecie zbiegł się bowiem pechowo z narastającym konfliktem gospodarczo-technologicznym USA z Chinami.
Konsekwencją było podpisanie we wrześniu 2019 r. przez premiera Morawieckiego i wiceprezydenta USA Mike’a Pence’a porozumienia, które zakładało budowę sieci 5G przez „tylko zaufanych i niezawodnych dostawców” infrastruktury. Polski rząd postanowił więc wprowadzić zapisy w ustawie o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa, które utrudnią start w przetargu producentom z Państwa Środka. Nie jest to rzecz wyjątkowa, wiele krajów w Europie wprowadza takie ograniczenia.
Czytaj więcej
Ciągle nie jest pewne, w jakim reżimie prawnym prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej przeprowadzi o ponad dwa lata opóźnioną aukcję częstotliwości.
Problem w tym, że do nowelizacji wspomnianej ustawy nie doszło, jedynie bezpłodnie zastanawiano się, jak mogłaby wyglądać i jak przydzielić częstotliwości. Może wszystkim obecnym operatorom? A może jednemu państwowemu, który nową infrastrukturę wynajmowałby chętnym? Ale aż dwuletnia zwłoka? Można się domyślać, że obok częstego w tym rządzie chaosu koncepcyjno-decyzyjnego powodem było odwlekanie trudnego tematu narażającego stosunki Polski z Chinami, które wielu politykom PiS jawiły się jako wielka i nie tak wymagająca jak UE skarbonka.