Ukraina nie jest w stanie dostarczyć wszystkich dostępnych zapasów zboża na rynki zewnętrzne z powodu rosyjskiej blokady Morza Czarnego. Blisko 5 mln t pszenicy i 10 mln t kukurydzy ze zbiorów z 2021 roku pozostanie w elewatorach zbożowych, nie wspominając nawet o zbiorach z 2022 roku. Alternatywne możliwości przeładunkowe mogą zostać rozwinięte w perspektywie średnioterminowej (trzy–pięć lat), na krótką metę nie ma innego rozwiązania niż odblokowanie ukraińskich portów morskich.
Od początku wojny Ukraina była całkowicie zablokowana od północy, wschodu i południa. Jedynym dostępnym kanałem eksportu/importu pozostały szlaki lądowe przez naszą zachodnią granicę.
W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat ukraińskie firmy mocno inwestowały w zdolności przeładunkowe portów morskich. Infrastruktura portów morskich była dobrze rozwinięta i do 24 lutego 2022 roku, czyli początku nowej agresji rosyjskiej, 75 proc. wszystkich obrotów towarowych (licząc tonaż) przepływało przez porty morskie.
Kiedyś lądowe zdolności przeładunkowe na zachodniej granicy były znacznie mniejsze. Zdolności przeładunkowe kolei pozwalały na eksport blisko 0,6 mln t zboża na miesiąc, podczas gdy minimalna wymagana wydajność potrzebna do przewiezienia wszystkich dostępnych towarów rolnych na eksport to 5 mln t na miesiąc.
Różna szerokość torów utrudnia transport
Główna przeszkoda w transporcie zboża koleją to różnica w szerokości torów między krajami postsowieckimi a resztą Europy. Innymi słowy, wagon kolejowy załadowany zbożem na Ukrainie nie może swobodnie przejechać do Polski lub Rumunii, ponieważ jego koła nie pasują do torów kolejowych w tych krajach. Zboże musi zostać przeładowane do wagonów poruszających się po polskich torach. To oznacza duży koszt transakcyjny.