Dmytro Boyarchuk: Kolej, Dunaj i tiry to za mało

Odblokowanie portów morskich to jedyny sposób na wywiezienie zboża z Ukrainy. Magiczne rozwiązanie nie istnieje – pisze ekonomista z Kijowa.

Publikacja: 20.06.2022 21:00

Dmytro Boyarchuk: Kolej, Dunaj i tiry to za mało

Foto: Shutterstock

Ukraina nie jest w stanie dostarczyć wszystkich dostępnych zapasów zboża na rynki zewnętrzne z powodu rosyjskiej blokady Morza Czarnego. Blisko 5 mln t pszenicy i 10 mln t kukurydzy ze zbiorów z 2021 roku pozostanie w elewatorach zbożowych, nie wspominając nawet o zbiorach z 2022 roku. Alternatywne możliwości przeładunkowe mogą zostać rozwinięte w perspektywie średnioterminowej (trzy–pięć lat), na krótką metę nie ma innego rozwiązania niż odblokowanie ukraińskich portów morskich.

Od początku wojny Ukraina była całkowicie zablokowana od północy, wschodu i południa. Jedynym dostępnym kanałem eksportu/importu pozostały szlaki lądowe przez naszą zachodnią granicę.

W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat ukraińskie firmy mocno inwestowały w zdolności przeładunkowe portów morskich. Infrastruktura portów morskich była dobrze rozwinięta i do 24 lutego 2022 roku, czyli początku nowej agresji rosyjskiej, 75 proc. wszystkich obrotów towarowych (licząc tonaż) przepływało przez porty morskie.

Kiedyś lądowe zdolności przeładunkowe na zachodniej granicy były znacznie mniejsze. Zdolności przeładunkowe kolei pozwalały na eksport blisko 0,6 mln t zboża na miesiąc, podczas gdy minimalna wymagana wydajność potrzebna do przewiezienia wszystkich dostępnych towarów rolnych na eksport to 5 mln t na miesiąc.

Różna szerokość torów utrudnia transport

Główna przeszkoda w transporcie zboża koleją to różnica w szerokości torów między krajami postsowieckimi a resztą Europy. Innymi słowy, wagon kolejowy załadowany zbożem na Ukrainie nie może swobodnie przejechać do Polski lub Rumunii, ponieważ jego koła nie pasują do torów kolejowych w tych krajach. Zboże musi zostać przeładowane do wagonów poruszających się po polskich torach. To oznacza duży koszt transakcyjny.

Groźba głodu w niektórych krajach, jak również pilna potrzeba Ukrainy, by zapewnić sobie bieżące przychody z tytułu eksportu, skłania urzędników do szukania nowych sposobów eksportu zboża. Ołeksandr Kamyszyn, pełniący obowiązki szefa Ukrzaliznycii, państwowej spółki kolejowej informuje, że firma ta zwiększyła zdolności przeładunkowe do 0,8 mln t na miesiąc (z 0,6 mln t), co stanowi na razie górną granicę możliwości. Dodatkowa szansa na powiększenie zdolności przeładunkowych może się wiązać z transportem zboża w kontenerach, co jest sposobem na uproszczenie procesu przeładunku.

Transport zboża szlakami rzecznymi do portów na Dunaju to kolejna możliwość, z której Ukraina obecnie korzysta. Według Kamyszyna blisko 40–50 proc. eksportu transportowane jest koleją, 35–40 proc. przechodzi przez porty na Dunaju, a 10–15 proc. przewożone jest transportem samochodowym.

Przekucie torów musi potrwać

Urzędnicy państwowi twierdzą, że nie da się przebudować torów kolejowych na Ukrainie nawet w perspektywie średnioterminowej. Co więcej, nie chodzi tylko o szerokość torów, ale i o stare wagony, które musiałyby zostać wymienione, co nie nastąpi w najbliższym czasie. Można natomiast zwiększyć liczbę punktów kontrolnych dla transportu samochodowego na zachodniej granicy oraz powiększyć możliwości przeładunkowe w obecnych punktach kontrolnych. Jednak proces ten także wymaga czasu i inwestycji.

Co gorsza, porty morskie w Rumunii, Polsce i krajach bałtyckich również nie dysponują dużymi rezerwami przepustowości dla transportu ukraińskiego zboża. Istnieje możliwość wykorzystania w portach morskich innych krajów „okienka” przed nadejściem zboża z krajów europejskich ze zbiorów 2022 roku. Kiedy pojawi się strumień świeżego zboża porty morskie w Rumunii, Polsce i krajach bałtyckich będą mieć trudności z zapewnieniem miejsca na eksport ukraińskich zbiorów.

Według pełniącego obowiązki szefa Ukrzaliznycii porty morskie w Rumunii mogą przyjąć dodatkowo 0,3 mln t na miesiąc, Polska i Niemcy – w sumie do 0,7 mln t na miesiąc, a kraje bałtyckie do 1 mln t miesięcznie. Ukraina potrzebuje natomiast zdolności przeładunkowych dla 5–7 mln t na miesiąc.

Największy korek jest wciąż na naszej zachodniej granicy, która jest w stanie obecnie przepuścić około 1,5 mln t zbóż na miesiąc, a według Kamyszyna nawet po zakończeniu wszystkich usprawnień będzie to maksimum 2 mln t miesięcznie. To wciąż dużo poniżej 5–7 mln t, które są potrzebne, żeby dostarczyć całe dostępne zboże na rynek.

Rozwiązanie tymczasowe

W najbliższej przyszłości nie ma żadnej alternatywnej możliwości eksportu zbóż z 2021 roku i zbiorów z 2022 poza odblokowaniem ukraińskich portów morskich. W perspektywie średnioterminowej, czyli w ciągu dwóch–trzech lat, sytuacja może ulec zmianie, ale nie jest jasne, jaka motywację mogłyby mieć Rumunia, Polska i kraje bałtyckie, żeby zainwestować w rozwój możliwości przeładunkowych, skoro projekt alternatywnych dróg eksportu ukraińskiego zboża może okazać się tylko tymczasowy.

Autor jest dyrektorem wykonawczym CASE Ukraina, think tanku zajmującego się badaniami ekonomicznymi, analizami i prognozami. CASE Ukraina jest częścią sieci CASE, utworzonej przez CASE – Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych z siedzibą w Warszawie

Ukraina nie jest w stanie dostarczyć wszystkich dostępnych zapasów zboża na rynki zewnętrzne z powodu rosyjskiej blokady Morza Czarnego. Blisko 5 mln t pszenicy i 10 mln t kukurydzy ze zbiorów z 2021 roku pozostanie w elewatorach zbożowych, nie wspominając nawet o zbiorach z 2022 roku. Alternatywne możliwości przeładunkowe mogą zostać rozwinięte w perspektywie średnioterminowej (trzy–pięć lat), na krótką metę nie ma innego rozwiązania niż odblokowanie ukraińskich portów morskich.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację