Po rosyjskim ataku na Ukrainę na Rosję nałożono poważne sankcje, przede wszystkim w celu ograniczenia dostępu agresora do twardej waluty. Jednakże Rosja pozostała pierwszym na świecie eksporterem ropy i gazu, co przy obecnych cenach ropy i gazu zapewnia przychody szacowane na ponad 1 mld dol.
Ponieważ brutalna agresja Rosji na Ukrainę trwa nadal, rządy powinny zaostrzyć sankcje i uderzyć Putina tam, gdzie boli najbardziej: poprzez ograniczenie rosyjskiego eksportu ropy i gazu, który zasila prawie połowę budżetu federalnego Rosji.
Stany Zjednoczone, Kanada, Australia i Wielka Brytania ogłosiły plany ograniczenia importu energii z Rosji. Unia Europejska, główny nabywca rosyjskich paliw kopalnych, dotychczas nie stosowała pełnego embarga na ropę i gaz.
UE kupuje 75 proc. rosyjskiego eksportu gazu i 50 proc. - ropy. Unijne embargo nałożone na Rosję znacznie osłabiłoby geopolityczną i gospodarczą pozycję Putina. Jednak pełne embargo miałoby również poważne konsekwencje dla światowego rynku energii, a także dla gospodarki Unii. Dla UE natychmiastowy zakaz sprowadzania paliw kopalnych oznaczałby znaczne koszty, ponieważ Wspólnota importowała z Rosji około 40 proc. zużywanego gazu ziemnego i około 25 proc . ropy. Dla porównania, Stany Zjednoczone importowały z Rosji 8 proc. ropy, a Wielka Brytania około 5 proc. gazu ziemnego i ropy. Po dwóch miesiącach przygotowań Niemcy i inne kraje zmniejszyły swoją zależność i znalazły alternatywne źródła, w szczególności ropy naftowej. Niemniej uzyskanie zgody wszystkich krajów UE może nadal być trudne – nie tylko ze względu na utrzymującą się zależność od rosyjskiego gazu.
W niedawnym artykule pisaliśmy, że cło na import rosyjskich paliw kopalnych pozwoliłoby obniżyć stawki za energię od Putina przy jednoczesnym utrzymaniu przepływu gazu i ropy. W przeciwieństwie do pełnego embarga cła można dostosować do gospodarczej i politycznej dynamiki konfliktów.