O co chodzi Putinowi? Czy rzeczywiście dąży do zmiany Ukrainy w rosyjskiego satelitę, ryzykując nawet otwartą wojnę z Zachodem? Czy może tylko udaje, by wytargować w drodze negocjacji ustępstwa ze strony Stanów Zjednoczonych i NATO? A może prowadzi hazardową grę, która ma prowadzić do wzrostu cen ropy i gazu i zapełnić rosyjski skarbiec miliardami dolarów?
Pierwsza z liczb, które mogą wytłumaczyć jego zachowanie, to 87.
Cena ropy naftowej wynosi dziś właśnie 87 dolarów za baryłkę, najwięcej od siedmiu lat. Stosunkowo wysokie ceny ropy i gazu (od dołka w połowie roku 2020 ceny wzrosły trzykrotnie) pozwoliły na odbudowę rosyjskich rezerw dewizowych i wystraszyły odbiorców w Europie.
Rosja poczuła się pewnie, bo jest w stanie przez długi czas przetrzymać nawet dotkliwe zachodnie sankcje. W przeszłości było to zachętą do agresywnych działań: szybujące w górę ceny ropy w końcu roku 1979 – efekt drugiego szoku naftowego – na krótko poprzedziły interwencję w Afganistanie, a najwyższe odnotowane w historii ceny ropy latem 2008 roku stały się przygrywką do ataku na Gruzję.
Druga z liczb to 0,9.