Czy to rynek pierwotny, czy wtórny, ceny mieszkań prą w górę. W jednym i drugim przypadku za silny popyt odpowiadają osoby szukające pierwszego lokum do zamieszkania, zamieniające lokal na większy, a także posiadacze wolnej gotówki, dla której – przy rekordowo niskich stopach procentowych i rosnącej inflacji – należy szukać w miarę bezpiecznej lokaty. Jedna i druga grupa nabywców chętnie wspiera się też kredytami.
Obecna faza mieszkaniowego boomu w Polsce trwa od ponad siedmiu lat. Między 2013 a 2017 r. sprzedaż lokali w sześciu głównych aglomeracjach rosła w tempie prawie 18 proc. rocznie, a mimo to od 2013 r. do połowy 2017 r. średnie ceny ofertowe lokali wzrosły o zaledwie 6,5 proc. Za to od połowy 2017 r. do końca 2019 r. ceny poszły w górę o aż 29 proc., sprzedaż mieszkań natomiast skurczyła się o 11 proc. w 2018 r. i ustabilizowała się w 2019 r. W połowie 2017 r. doszło do kumulacji robót w niemal wszystkich częściach budownictwa – to przełożyło się na skokowy wzrost cen wykonawstwa. Deweloperzy przerzucili te koszty wprost na klientów, stąd skokowy wzrost cen mieszkań. Z kolei spadek sprzedaży to bardziej skutek kłopotów z wprowadzaniem nowych projektów do oferty, a nie odstraszających cen.