Rok 2008 przyniósł prawdziwe załamanie na rynku deweloperskim. Zarówno w sprzedaży mieszkań, jak i w wycenach spó-łek z branży. To też czas spadku cen mieszkań, ale i kosztów ich budowy. I wreszcie czas, kiedy deweloperzy zatrzymali swoje inwestycje.
– Najgorsze jest już jednak za nami – uważa Józef Wojciechowski, główny udziałowiec jednej z największych firm deweloperskich J.W. Construction. – Najgorzej było na przełomie 2008 i 2009 r. Od lutego widać już, że powoli wracają klienci. Jesteśmy już w trendzie wzrostowym. Branża deweloperska tkwi w tej recesji już półtora roku. Przeżyłem kilka recesji w branży mieszkaniowej i oceniam, że gorzej już nie będzie – komentuje.
[srodtytul]Popyt będzie[/srodtytul]
Wojciechowski przypomina, że w kraju ponad milion rodzin nie ma własnego mieszkania. – Problemem jest tylko siła nabywcza. Wielu osób nie stać na własne mieszkanie, a dostęp do kredytu stał się bardzo drogi. Musimy poczekać, aż kredytowanie będzie bardziej dostępne, aż poprawi się rynek pracy i wzmocni siła nabywcza ludzi. Patrzymy też wszyscy na Amerykę, która nas wpędziła w tę recesję. I tam już widać światełko w tunelu. A to oznacza, że i my możemy mieć nadzieję na poprawę sytuacji na rynku – mówi Wojciechowski.
Na razie jednak spółki z branży nie ruszają z nowymi budowami. Zatrzymało się bowiem finansowanie inwestycji mieszkaniowych. Deweloperzy nie mogą już ruszać z pracami, licząc na pieniądze od klientów. Ci bowiem przestali kupować, zwłaszcza na etapie tzw. dziury w ziemi. Z drugiej strony banki, choć w Polsce nie ucierpiały z powodu złych kredytów hipotecznych, zablokowały kredytowanie inwestycji. Z powodu braku klientów, ale i ogólnej atmosfery wokół branży.