Wielka płyta na stałe zadomowiła się w polskim krajobrazie i kulturze, utrwalając obraz budowlanych, estetycznych i organizacyjnych absurdów. Tymczasem nowoczesne domy modułowe mają być odpowiedzią na kryzys klimatyczny i mieszkaniowy. Czy to spektakularny powrót wielkiej płyty w odświeżonym wydaniu?
W styczniu do nowego budynku komunalnego w Mysłowicach wprowadzili się pierwsi mieszkańcy. Nie byłoby w tym nic wyjątkowego, gdyby nie to, że budynek powstał w całości w drukarkach 3D, został złożony z 56 części w niespełna miesiąc. Dodatkowo, jest energooszczędny, a tym samym tani w eksploatacji.
Budownictwo modułowe wielu może się kojarzyć z masową produkcją osiedli z wielkiej płyty, która osiągnęła swój szczyt w latach 70. XX wieku i na stałe zagościła w polskim krajobrazie. Podobnie jak wtedy, również i dziś mierzymy się z wysokim zapotrzebowaniem na nowe mieszkania, przede wszystkim te o niskim i umiarkowanym czynszu.
Budynki prefabrykowane wyróżnia przede wszystkim szybka realizacja, która odbywa się w znacznej części poza placem budowy. Technologia modułowa zapewnia powtarzalność wykonania i pozwala z jednej strony na łatwiejsze skalowanie projektów, a z drugiej – zmniejszenie kosztów. Tym, co na szczęście różni współczesne budynki prefabrykowane od tych z epoki Gierka, są lepszej jakości materiały i dbałość o efektywność energetyczną.
Rynek domów modułowych prężnie rozwija się szczególnie na zachodzie i północy Europy, gdzie zdominowany jest przez technologicznych gigantów. W Polsce w ostatnich latach coraz więcej mniejszych biznesów eksperymentuje ze składaniem domów z gotowych elementów. Nadzieją napawa fakt, że w tego typu projekty powoli zaczynają angażować się podmioty państwowe – jak w przypadku wspomnianego budynku w Mysłowicach, który powstał przy wsparciu NCBR.