Pod koniec listopada grupa posłów Koalicji Obywatelskiej złożyła do marszałka Sejmu projekt zakładający wydłużenie terminu na uchwalenie planów ogólnych do końca 2027 r., przekładając tym samym obecny o dwa lata. W uzasadnieniu wskazali, że z uwagi na czas prac nad aktem planistycznym oraz brak wystarczającej liczby urbanistów nie jest możliwe, aby gminy w terminie wynikającym z obowiązujących przepisów zdążyły uchwalić plany ogólne.
Propozycja oczywiście słuszna i konieczna. Pytanie jednak, czy powinna być to jedyna zmiana tzw. reformy planowania przestrzennego. Nie mam na myśli tylko oczywistej konieczności przedłużenia pozostałych terminów, skorelowanych z terminem uchwalenia planów ogólnych, ale także refleksję nad koniecznością uchwalania planów ogólnych w ogóle.
O wydłużenie terminu na uchwalenie planów ogólnych apelowali eksperci i środowiska samorządowe przez cały czas prac legislacyjnych nad reformą planowania. Podnosili oni, że z uwagi na skalę przedsięwzięcia, ograniczoną liczbę urbanistów oraz koszty nie jest możliwe, aby dokonać tego w tak krótkim czasie (nieco ponad dwa lata). Obawy zgłaszane były także przez środowiska reprezentujące rynek nieruchomości.
Warto przypomnieć, że wydłużany termin nie jest tak naprawdę terminem na uchwalenie planu ogólnego, ale terminem, do którego obowiązują studia uwarunkowań. Obecnie obowiązująca data (31 grudnia 2025 r.) oznacza chwilę, w której one wygasają, o ile w danej gminie wcześniej nie zostanie uchwalony plan ogólny. Brak planu ogólnego, w sytuacji wygaśnięcia studium, oznaczał będzie, że w danej gminie nie będzie można korzystać z żadnych narzędzi planistycznych. Niemożliwe będzie uchwalanie planów miejscowych (w tym ZPI) czy wydawanie decyzji o warunkach zabudowy.
Można też zadać sobie pytanie, czy przedłużenie terminu o dwa lata będzie wystarczające. Warto przyjrzeć się historii i praktyce, żeby nie mieć takiej pewności. Przy okazji wcześniejszej dużej reformy systemu planowania, która miała miejsce w 1994 r., kiedy do systemu wprowadzone było studium uwarunkowań, gminy miały na ich uchwalenie pięć lat. Termin ten został przedłużony dodatkowo do ośmiu lat. Patrząc z kolei na praktykę, warto odnotować, że minimum połowa planów miejscowych w miastach wojewódzkich procedowana jest dłużej niż trzy lata. Biorąc to pod uwagę, pytanie, czy nie lepiej ustalić termin bardziej odległy, ale realny.