Podczas pierwszego panelu „Mieszkaniowy zawrót głowy” naszej imprezy Real Estate Trends uczestnicy odnieśli się do perspektyw krótko- i długoterminowych zarówno rynku sprzedaży mieszkań, jak i najmu.
Mglista przyszłość
2023 r. to na rynku mieszkaniowym z jednej strony coraz mocniej rozkręcający się popyt, m.in. dzięki sterydowi w postaci programu „Bezpieczny kredyt”, a z drugiej wyraźnie wolniejszy wzrost podaży. Ta nierównowaga skutkuje m.in. wzrostem cen mieszkań. Dopiero dane GUS za wrzesień i październik pokazują, że produkcja mieszkań w Polsce weszła na poziom typowy dla dobrej koniunktury. Dane Otodom Analytics za październik też świadczą o przyzwoitym już poziomie produkcji. Czy rynek złapał równowagę, czy to tylko złudzenie?
– Złudzenie – skwitował Konrad Płochocki, wiceprezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich. – Nie jest tak, że w dużych aglomeracjach, zwłaszcza Warszawie, Krakowie, Wrocławiu i Trójmieście, uda się szybko uzupełnić podaż, że mamy tam duży zapas pozwoleń na budowę. Deweloperzy wprowadzają tu do ofert naprawdę wszystko, co mają i mogą. Teraz popyt jest bardzo duży, niemniej sami zastanawiamy się, jak będzie wyglądał w przyszłych latach. Z jednej strony liczymy na dalszy spadek inflacji i zmniejszanie się stóp procentowych, co długotrwale wpływałoby na ożywienie, ale z drugiej strony zdajemy sobie sprawę, że – o ile nie będzie modyfikacji zasad – to podawanie sterydu w postaci „Bezpiecznego kredytu” prawdopodobnie z początkiem 2024 r. się skończy – dodał.
Czytaj więcej
Państwo powinno i budować mieszkania dla najbardziej potrzebujących, i wspierać kredytobiorców – ale rozsądnie. Na konkrety trzeba poczekać - aż zainstaluje się i utrze nowa koalicja.