Kupujący mieszkania od deweloperów zlokalizowane na działkach z małym kawałkiem lasu muszą uzbroić się w cierpliwość. Mimo że blok nie stoi na typowym terenie leśnym, to i tak po zawarciu wstępnej umowy, deweloperzy i notariusze pytają nadleśniczych, czy nie chcą skorzystać z prawa pierwokupu. Od starosty zaś domagają się zaświadczenia, że w stosunku do działki nie została wydana decyzja o jej zalesieniu. Dlaczego? Wszystko przez obowiązujące od 30 kwietnia br. ograniczenia w obrocie gruntami leśnymi. Przy ich sprzedaży prawo pierwokupu mają Lasy Państwowe, ale przepisy nie określają ściśle, co jest takim gruntem, a co nie.
Biurokracja z ostrożności
– Bez tej biurokracji transakcja nabycia mieszkania może zostać w przyszłości unieważniona – uważa Konrad Płochocki, dyrektor Polskiego Związku Firm Deweloperskich. – Wszyscy prawnicy, deweloperzy i notariusze starają się więc na wszelki wypadek dmuchać na zimne.
Taki obowiązek nie wynika jednak wprost z przepisów.
– Moimi zdaniem głównym przedmiotem nabycia jest mieszkanie, a udział w gruncie jest prawem związanym – mówi Wojciech Fortuński, notariusz. – Z tego powodu nie powinien być objęty prawem pierwokupu.
– Tak, to prawda – przyznaje Maciej Obrębski, adwokat. – Z mieszkaniem jednak sprzedaje się także udział w gruncie objętym tym prawem. Ja bym nie ryzykował i zapytał nadleśniczego, czy chce nabyć udział w gruncie.