Na jaką pomoc może liczyć dłużnik hipoteczny

Jaka powinna być pierwsza myśl kredytobiorcy, który zostaje bez źródła dochodu albo któremu zmniejsza się pensja, więc wie, że następnej raty nie zapłaci?

Publikacja: 02.02.2015 11:59

Na jaką pomoc może liczyć dłużnik hipoteczny

Foto: Fotorzepa/Dominik Pisarek

Rz: Związek Banków Polskich podawał na koniec 2014 r., że zarówno w przypadku osób z zobowiązaniami hipotecznymi w złotych, jak i we frankach, ok. 3 proc. klientów miało kłopoty z ich spłatą. To dużo czy mało?

Krzysztof Oppenheim: Wbrew pozorom – sporo. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę stosowane przez banki marże, które zazwyczaj przy kredycie mieszkaniowym nie przekraczają 2 proc. Wniosek: na portfelach kredytów hipotecznych banki poniosą stratę.

Nie są to jednak pełne dane o stanie „hipotek". W raportach Komisji Nadzoru Finansowego znajdują się dane o tzw. umowach aktywnych, a przecież znacząca liczba kredytów hipotecznych została wypowiedziana w ubiegłych latach. Są to już sprawy dla danego banku zamknięte, w których też często kredytodawca poniósł stratę. Tak zwana bieżąca szkodowość moim zdaniem wynosi więc powyżej 3 proc. I stale rośnie. Źle to wróży przyszłości sektora bankowego, szczególnie że na kredytach i pożyczkach z innych segmentów niż hipoteczne – czyli na konsumpcyjnych i finansowaniu przedsiębiorstw – banki odnotowują znacznie większe straty.

Poza tym procentowe ujęcie strat banków na kredytach hipotecznych nie może zakłócać spojrzenia na ten problem z drugiej strony: każda wypowiedziana umowa wiąże się najczęściej z ludzką tragedią. Ubolewam, że ten temat jest najczęściej pomijany przez instytucje nadzorujące banki. W raportach pozostają suche statystyki.

Kto najczęściej ma problemy ze spłacaniem rat kredytów hipotecznych? W jakich sytuacjach pojawiają się kłopoty finansowe kredytobiorców?

Dziś, gdy jeszcze mamy do czynienia z recesją, bardzo łatwo jest utracić płynność finansową. Ile jest takich miejsc pracy, w których istnieje gwarancja zatrudnienia? Poza górnictwem i etatami w związkach zawodowych – niewiele.

Często też, przy napiętym do bólu budżecie domowym, wystarczy lekka obniżka dochodów i już nie wystarcza do pierwszego. Jeśli więc co miesiąc brakuje nam w kasie np. 300 zł, to po paru miesiącach mamy już pokaźne manko. Wtedy zwykle sięgamy po dodatkowy kredyt, aby spłacić zaległości, jednak spłata przez zwiększanie zadłużenia to rozwiązanie na chwilę. Za parę miesięcy problem wróci, tylko z większą siłą. To są początki wpadania w pętlę kredytową, które dotyczyć mogą także kredytobiorców wciąż utrzymujących pracę.

Jaka powinna być pierwsza myśl kredytobiorcy, który zostaje bez źródła dochodu albo któremu zmniejsza się pensja, więc wie, że następnej raty nie da rady uiścić w całości, a z kolejną w ogóle będzie miał problem...

Gdyby nasze banki stosowały zalecenia zawarte w kodeksie etyki bankowej, kredytobiorca mógłby spać spokojnie. Ale tak nie jest.

Standardowym działaniem klienta w takiej sytuacji powinno być zgłoszenie problemu do banku wraz z prośbą o restrukturyzację. Problem w tym, że nasze banki tej lekcji nie odrobiły: większość kredytodawców kompletnie sobie nie radzi z fachowym przeprowadzaniem restrukturyzacji. Także w prostych sytuacjach, np. kiedy utrata płynności finansowej przez klienta ma charakter chwilowy.

A swoją drogą, warto pamiętać, że kredytobiorca podanie o restrukturyzację musi złożyć w formie pisemnej. Dokument ten stanowi materiał dowodowy do ewentualnej sprawy sądowej, gdyby np. bank negatywnie odpowiedział na jego wniosek, a było to działanie niezgodne z wiedzą i sztuką bankową.

Po jakim czasie banki zwykle reagują na opóźnienie w spłacie raty? Co wtedy robią?

Jeśli rata nie wpłynęła o czasie lub gdy klient wpłacił ją w niepełnej wysokości, zwykle już następnego dnia dostaje esemesa z banku z informacją o powstałej zaległości lub też dzwoni ktoś z banku.

Nie spodziewajmy się po takiej rozmowie telefonicznej zbyt wiele. Zazwyczaj pada pytanie: kiedy będzie wpłata? Nasza historia na pewno pracownika banku nie zainteresuje, więc na dłuższe rozmowy szkoda czasu.

Co trzeba zrobić?

Na pewno nie można obiecywać dokonania wpłaty w konkretnym terminie, a potem się z tej deklaracji nie wywiązać. Bankowcy uznają to za dowód braku wiarygodności ze strony kredytobiorcy i będą zmierzać do wypowiedzenia umowy. Dlatego też – raz jeszcze podkreślam – komunikujmy się z bankiem wyłącznie w formie pisemnej.

W podaniu należy wyjaśnić kredytodawcy, z czego wynika brak bieżącej wpłaty. Jeszcze lepiej, jeśli o powstaniu problemu ze spłatą hipoteki powiadomimy bank przed powstaniem zaległości. Oczywiście również w formie pisemnej.

Z jakim bankiem najłatwiej renegocjować warunki spłaty kredytu hipotecznego? Czy z zasady banki są chętne do restrukturyzacji zadłużenia?

Z przykrością stwierdzam, że w ostatnim okresie z żadnym z banków. Wyjątkowo chlubnym wyjątkiem jest tu duński Nykredit. Gdyby tacy fachowcy, jak prezes tego banku, zarządzali dziś instytucjami finansowymi, to poziom szkodowości w hipotekach spadłby znacznie poniżej 1 proc.

Byłoby to z korzyścią nie tylko dla klienta, ale i dla kredytodawcy. Prowadzenie działań windykacyjnych z udziałem komornika to dla banku ogromne koszty i niepotrzebne straty. Bank dużo lepiej wyszedłby na zagrożonym kredycie, gdyby chciał się z kredytobiorcą dogadać. Na dodatek wtedy może odzyskać określoną kwotę kredytu znacznie szybciej niż poprzez licytację komorniczą.

A jeśli bank jest nieugięty, mówi, że nie będzie renegocjował umowy – bo przecież nie musi – to co wtedy może zrobić klient?

Zgodnie z kodeksem etyki bankowej bank powinien renegocjować umowę, gdy zgłasza się klient w kłopotach. W praktyce bankowcy robią to, co mają zapisane w procedurach ustalonych przez zarząd.

Myślenie i empatię na ogół w banku się wyłącza. To bardzo przykre stwierdzenie, ale tak się dzieje w większości przypadków.

Co może zrobić kredytobiorca, gdy nie może się porozumieć z bankiem?

Na pewno: pisać, pisać, pisać... Każde kolejne podanie pokazuje, że ma dobrą wolę spłaty zobowiązania. Ale także stanowi dowód przy ewentualnej sprawie wytoczonej bankowi. I to zawsze musimy mieć na uwadze, gdy bank robi sobie kpiny z tak poważnego problemu, jakim jest brak możliwości spłaty kredytu hipotecznego.

Co do innych działań, nie ma tu uniwersalnej recepty: każdą sprawę trzeba dokładnie rozpoznać. Czasem będzie to konieczność szybkiej sprzedaży mieszkania, nawet ze stratą. Czasem wyjściem może być zgłoszenie wniosku o upadłość konsumencką. Kiedy jednak mamy dobry materiał dowodowy i czujemy się przez bank pokrzywdzeni, zawsze można dochodzić odszkodowania w procesie sądowym, także po wypowiedzianej umowie i sprzedaży mieszkania. Obecnie kilka takich spraw już prowadzę. Nie ukrywam, że liczę nie tylko na wygraną, ale także na efekt medialny, jaki przyniosą tego typu procesy. Liczę też na powstanie, właśnie tą drogą, stosownego orzecznictwa Sądu Najwyższego. Na to jednak potrzeba kilku lat.

Co ciekawe, udowodnienie bankowi działania w złej wierze, będącego w opozycji do wiedzy i sztuki bankowej, na ogół nie jest trudnym zadaniem. Wiedzę o restrukturyzacji znajdziemy w każdym podręczniku bankowości.

Co można zrobić, gdy bank  już wystawi BTE, czyli bankowy tytuł egzekucyjny? To koniec świata dla zadłużonego kredytobiorcy?

Po wystawieniu bankowego tytułu egzekucyjnego – jak to się mówi – żarty się skończyły. BTE to sąd kapturowy, czyli wydanie wyroku z możliwością wszczęcia egzekucji bez orzekania o winie. Dla mnie to nieprawdopodobne, że ten relikt komuny jest do tej pory w Polsce stosowany. To trochę jak sądzenie czarownic w średniowieczu.

Kredytobiorcy niebędącemu fachowcem w bankowości na ogół trudno będzie się bronić przed BTE. Dla mnie sprawa nigdy nie jest przegrana, sporo można zrobić nawet na kilka dni przed licytacją komorniczą.

Co może zrobić klient bez fachowej wiedzy?

Próbować sprzedać mieszkanie z wolnej ręki, oczywiście za zgodą banku. Jak do sprawy wejdzie komornik, za samą czynność dokonania stosownego wpisu do księgi wieczystej będzie się potem domagał 15 proc. odzyskanego długu. Także jeśli lokal zostanie sprzedany bez jego udziału.

Nie zawsze jednak bank informuje o wystawieniu BTE, czasem tę informację uzyskujemy właśnie od komornika.

W jakiej sytuacji upadłość konsumencka pomoże osobie, która nie radzi sobie ze spłatą rat za mieszkanie?

Po wypowiedzeniu umowy o kredyt hipoteczny najczęściej nie uratujemy mieszkania. Wtedy jak najszybciej należy wybrać drogę postępowania, bo licznik zadłużenia bije bardzo szybko.

Np. jeśli kwota kredytu jest znacznie niższa od wartości mieszkania, najlepiej sprzedać lokal z wolnej ręki, wtedy potrzebujemy od banku stosownego zaświadczenia o zadłużeniu.

W skrajnie innej sytuacji, kiedy kwota kredytu jest wyższa od wartości mieszkania, z pewnością trzeba się przymierzyć do upadłości konsumenckiej. Dlaczego? Bo po licytacji mieszkania, którą przeprowadzi komornik, zostaniemy z wielkim długiem na karku. Jeśli jednak mieszkanie sprzeda syndyk prowadzący naszą sprawę upadłości konsumenckiej, to wypłaci nam z kwoty sprzedaży pokaźną gotówkę na koszty przyszłego najmu. Może to być nawet 10 tysięcy lub 20 tysięcy złotych, w zależności od sytuacji rodzinnej dłużnika i jego miejsca zamieszkania.

Jest jeszcze trzecie rozwiązanie, które może się okazać najkorzystniejsze dla kredytobiorcy: to sprzedaż lokalu – za zgodą banku, ale przed złożeniem wniosku o upadłość. Potem dopiero można się zgłosić do sądu o uzyskanie statusu upadłego.

Jakie formalności czekają dłużnika hipotecznego, który chce ogłosić upadłość konsumencką na nowych zasadach?

Należy złożyć do odpowiedniego sądu poprawnie wypełniony wniosek wraz z opłatą 30 zł. Choć wydaje się to proste, w praktyce takie nie jest.

Złożenie wniosku byle jak spowoduje z pewnością wydłużenie procedury, co nie jest korzystne, jeśli ścigają nas komornicy i windykatorzy.

Równie ważne jest także, jakie sąd wyda orzeczenie: być może ustali nam plan spłaty na 300 zł miesięcznie, a być może na 2 tys. zł.

Przyjęcie założenia, że upadłość konsumencka należy się wnioskodawcy jak psu buda, jest bardzo złym podejściem do tak poważnej sprawy.

—gb

Opinia

Krzysztof Oppenheim

– W projekcie ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego – prezentowanym na konferencji 28 stycznia – nie znalazłem żadnego pomysłu, który miałby pomóc frankowiczom.

Jak na zapowiadany w mediach wielki krok w kierunku rozwiązania problemu ze skokowym wzrostem kursu franka to zdecydowanie za mało. Była to raczej pogadanka. Bo przecież może kurs franka spadnie, więc po co robić cokolwiek?

Minister gospodarki powtórzył pomysły, które znamy, pakietu pomocowego przedstawionego 23 stycznia br. przez ZBP. Są to jednak tylko drobne korekty rat kredytów w CHF. W przypadku katastrofy, jaka spotkała frankowiczów, jest to jakby pudrowanie policzków osobie rozerwanej przez granat.

Nie widzę także w przedstawionych propozycjach żadnych rozwiązań na przyszłość. A  jeśli taki skok waluty powtórzy się w tym roku jeszcze trzykrotnie? Musimy diametralnie zmienić podejście do sprawy. Bo co prawda przez ostatnie kilka lat frankowicze grzecznie płacili raty i nie robili rabanu z powodu wzrostu kursu franka (nawet o 70 proc.), ale to już się skończyło. Nie chcą, a często też  już nie są w stanie płacić za frywolną akcję kilku banków, jaką było niekontrolowane rozkręcenie sprzedaży kredytów frankowych w latach 2007–2008, na zasadach sprzecznych z wiedzą i sztuką bankową.

Zatem absolutnie konieczne jest, aby przymierzyć się do pełnego przewalutowania kredytów frankowych na złotowe. Trzeba to zrobić w możliwie krótkim czasie. W swoim projekcie, który trafił do ministra finansów i zarządu ZBP 26 stycznia br., założyłem, że powinno to nastąpić do końca 2015 roku.

CV

Krzysztof Oppenheim – doradca finansowy, ekspert w dziedzinie kredytów hipotecznych, właściciel firmy Oppenheim Enterprise. Obecnie prezes firmy Nieruchomości Boża Krówka, specjalizującej się w sprzedaży przecenionych nieruchomości, zamianach mieszkań oraz w oddłużaniu osób, które wpadły w pułapkę kredytową. Wcześniej profesjonalny zawodnik brydża sportowego.

Nieruchomości
Wielka płyta w nowej odsłonie
Nieruchomości
Nowe inteligentne osiedla
Nieruchomości
Holcim: stworzyliśmy kompletny system do termomodernizacji budynków
Nieruchomości
Warszawa: Tam, gdzie mieszkali radzieccy dyplomaci, powstaną mieszkania komunalne
Nieruchomości
All.inn. W Gdańsku rosną nowe pokoje dla studentów