Odpowiedzią PO na problemy z dostępnością mieszkań ma być „Kredyt zero procent” dla osób w wieku do 45 lat. Odsetki za kredytobiorców miałby pokrywać bankom komercyjnym Bank Gospodarstwa Krajowego. W pierwszym roku ma to kosztować 4 mld zł.
– Program „Kredyt zero procent” jest z punktu widzenia budżetu państwa wymagający, ale nie jest ryzykowny – przekonuje lider PO Donald Tusk.
Czytaj więcej
PiS obiecał kredyty hipoteczne na 2 procent, PO przebiła rywala, proponując zerowe oprocentowanie.
Platforma pokazała wyliczenia, z których wynika, że dzięki zerowemu oprocentowaniu rata za kredyt w wysokości 500 tys. zł, zaciągnięty na 25 lat, spadłaby z obecnych 4179 zł do 1700 zł. Zapowiada też wsparcie dla najmujących mieszkania w postaci 600 zł dopłaty do czynszu najmu.
Ryzykowny pomysł
Ekonomiści, z którymi rozmawialiśmy o pomyśle Donalda Tuska i PO, zalecają ostrożność. – Problem polega na tym, że to jest osadzone w realiach. Potrzeby mieszkaniowe są ogromne, a kredyty hipoteczne po podwyżkach stóp słabo dostępne. Gdyby to była obietnica rzucona ni z gruszki, ni z pietruszki, byłoby to łatwiej skrytykować. A tu jakieś pomysły powinny być i powinny paść. Czy akurat takie? – zastanawia się Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Patrzę jednak na to w kategoriach pewnej licytacji przedwyborczej. Koszty tego pomysłu są słabo oszacowane, bardzo słabo pasują też do obrazu polityki fiskalnej w najbliższych latach, którego zresztą nie ma, bo nikt go na razie nie nakreślił. A trzeba będzie to zrobić i zobaczyć, na ile tego typu projekty będą się mieścić w ramach polityki fiskalnej. Doradzam ostrożność – dodaje.