Wśród monitorowanych mieszkańców Dallas jest aż pięcioro dzieci. Najbliższa rodzina pacjenta ma na razie pozostawać w domu i nie przyjmować żadnych gości. Władze objęły również obserwacją osoby, które kontaktowały się z tymi, którzy mieli styczność z pacjentem. W sumie to około 80 osób. To reakcja na pierwszy przypadek gorączki krwotocznej spowodowanej wirusem Ebola wykrytej poza Afryką.
Według nieoficjalnych danych mężczyzna, który przyleciał do USA prawie dwa tygodnie temu nazywa się Thomas Eric Duncan. Tak przynajmniej poinformował dziennikarzy Gee Melish, podający się za przyjaciela rodziny. Lekarze z USA i Liberii przedstawili również inną niepokojącą informację. Zakażony wirusem Duncan w drodze do USA miał przesiadkę w Europie. W Brukseli.
Mężczyzna znajduje się obecnie w Texas Health Presbyterian Hospital w Dallas. Jego stan jest ciężki. Lekarze zapewniają jednak, że istnieje bardzo mało ryzyko, że zdążył kogoś zarazić po wylądowaniu w USA.
Więcej o tym przypadku - czytaj „Ebola do USA lotem z Liberii".
Lekarze z Liberii zapewniają, że kiedy Duncan wsiadał do samolotu 19 września nie wykryto u niego żadnych niepokojących objawów. Takie dość pobieżne badania przeprowadza się obecnie rutynowo w regionach objętych epidemią. Ponieważ jednak nie występowały u niego objawy chorobowe, prawdopodobieństwo zakażenia innych ludzi jest bardzo niskie - przekonują eksperci.