To właśnie na terenie dzisiejszej Demokratycznej Republiki Konga w Afryce miało dojść do lawinowego wzrostu liczby zakażeń ludzi wirusem HIV. Zdaniem genetyków i epidemiologów badających tę sprawę złożyło się na to na początku XX wieku kilka czynników: wzrost populacji, budowa trasy kolejowej oraz zapotrzebowanie na płatny seks.
Na łamach najnowszego wydania magazynu „Science" specjaliści z Uniwersytetu Oksfordzkiego oraz belgijskiego Uniwersytetu w Leuven opisują swoje badania w dziedzinie, którą można określić jako „archeologia wirusowa". Analizując materiał genetyczny wirusów HIV próbowali odtworzyć drogę jaką przebyły w ciągu ostatnich 100 lat. — Można zobaczyć ślady historii odciśnięte w dzisiejszych genomach. Zostawiają po sobie mutacje, których nie da się usunąć — mówi sieci BBC prof. Oliver Pybus z Oksfordu.
Już wcześniej naukowcy wiedzieli, że dwie podgrupy HIV-1 i HIV-2 atakujące człowieka wywodzą się z grupy wirusów SIV infekujących dziko żyjące szympansy. Mutacja wywołana jednoczesnym zakażeniem wirusami tego typu doprowadziła do powstania nowego — groźnego dla ludzi.
Do przeniesienia wirusów na ludzi dochodziło wielokrotnie — najczęściej w wyniku jedzenia mięsa zainfekowanego zwierzęcia. Na przykład HIV-1 z podgrupy O spotykany w Kamerunie nie rozpowszechnił się tak bardzo, jak jego kuzyn. HIV-1 M to zaś najczęściej występujący podtyp wirusa wywołującego AIDS odpowiedzialny za zainfekowanie i śmierć milionów ludzi na świecie. Prawdopodobnie do przeniesienia wirusa HIV-1 grupy M doszło w okolicach 1910 roku.
Ale jak to się stało, że pierwszy przypadek AIDS lekarze zidentyfikowali dopiero w 1981 roku? Najstarszy udokumentowany przypadek tej choroby udało się znaleźć zaledwie w 1959 roku w Kongo. Co się stało, że małpi i w sumie mało zakaźny wirus zrobił międzynarodową „karierę"?