Jeżeli globalne ocieplenie i towarzyszący mu wzrost poziomu wód będzie postępować w dotychczasowym tempie, stolica Tajlandii pogrąży się w falach w 2050 roku. Tak wynika z raportu opracowanego przez ekspertów z Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju – OECD.
Miasto zostało założone 300 lat temu na terenach podmokłych, nad rzeką Menam, 40 km od jej ujścia do Zatoki Tajlandzkiej. Otaczające je wody są zanieczyszczone przez przemysłową hodowlę krewetek. Ludności szybko przybywa, jej liczba przekroczyła już 10 mln, w związku z czym brakuje wody pitnej, jej podziemne zasoby są na wyczerpaniu.
Wielkim problemem są co roku gwałtowne powodzie powodujące erozję terenów miejskich, co z kolei wywołuje osunięcia ziemi wraz z budynkami. Takie położenie sprawia, że wzrost poziomu oceanów jest dla Bangkoku praktycznie wyrokiem, czeka go zagłada, ponieważ powodzie i osunięcia będą jeszcze częstsze i potężniejsze, potęgując i tak już nieznośny brak słodkiej wody.
Nadzieja w lesie
W tej sytuacji grupa tajlandzkich architektów o nazwie S + PBA (w 2005 roku założyło ją dwóch architektów, Ponlawat Buasri i Songsuda Adhibai) wystąpiła z niecodziennym projektem zbudowania miasta złożonego z sieci unoszących się na wodzie wysp, siedzib połączonych kładkami, mostami, przęsłami. Całość przypominałaby kształtem morskie fale. Struktura ta byłaby, jeśli nawet nie niezniszczalna, to na pewno niezatapialna, niewrażliwa na wzrost poziomu wody.
Sama nazwa – Wetropolis – nawiązuje do słynnego filmu Fritza Langa „Metropolis" z 1927 roku ukazującego miasto przyszłości.