Emade: Kaczor poszedł nagle do klasztoru i przepadł. 25 lat Fisz Emade Tworzywo

Emade mówi o ćwierćwieczu istnienia zespołu Fisz Emade Tworzywo, współpracy z Fiszem, rodzinnych kontekstach związanych z ojcem Wojciechem Waglewskim, początkach, dramatycznych sytuacjach i wielkim sukcesie, jakim jest 25-lecie działalności.

Publikacja: 12.02.2025 17:39

Emade i Fisz, czyli bracia Waglewscy

Emade i Fisz, czyli bracia Waglewscy

Foto: Bart Pogoda/Mat.Pras.

Albumem „25” obchodzicie ćwierćwiecze działalności, ale 25 lat temu ukazał się album „Polepione dźwięki” sygnowany przez Fisza. Jak datujecie swoją działalność?

To jest tylko kwestia nazwy. Nasza pierwsza płyta nazywała się „Fisz”, ale to ja odpowiadałem za muzykę, a Bartek za wokale, głównie rapowe. Potem pojawiła się moja ksywa i funkcjonowaliśmy jako Fisz Emade, czyli MC i DJ z gramofonami. Do tego doszła nazwa Tworzywo, czyli nasz skład koncertowy związany z płytą „F3” z 2002 r. Minęło 25 lat od debiutu płytowego, a to jest dla nas niesamowite. To przecież kawał czasu! Dzięki ludziom, którzy nas słuchają i wspierają, możemy funkcjonować cały czas. To zawodowy sukces. Tak!

Jak dziś pamiętasz początki?

To, co robiliśmy, można porównać do dziecięcej akrobatyki. Dzieciom łatwiej się jej uczyć, ponieważ nie zdają sobie sprawy z konsekwencji niebezpiecznych skoków, fikołków.

Kończyłem liceum, zdawałem maturę i szedłem na studia, więc robiliśmy muzykę w domowym zaciszu. Poznaliśmy Tytusa, właściciela Asfalt Records, który zapowiedział, że wyda nam płytę, co dla mnie było wielkim wydarzeniem, bo wtedy nie było to takie łatwe jak dziś, gdy wszystko można opublikować w streamingu. Wtedy trzeba było naprawdę się napocić, żeby wydać album. Na pewno nie myśleliśmy o przyszłości, spełnialiśmy swoje marzenia, robiąc wszystko na wariata. Lata mijały i cały czas tak do tego podchodziliśmy. Aż w końcu obróciliśmy się za siebie i okazało się, że tych lat już trochę minęło. Może trudno w to uwierzyć, ale nigdy z muzyką nie wiązaliśmy przyszłości, choć nie wyobrażaliśmy sobie też robienia w życiu czegoś innego. Skupialiśmy się na tym, co jest „tu i teraz”, pewnie z racji młodego wieku. Dzisiaj tak nie potrafiłbym podejść do żadnego zawodu i żadnej sytuacji. Raczej staram się wszystko skrupulatnie przewidywać i planować.

Czytaj więcej

Bartosz Waglewski „Fisz”: Brakuje empatii i pokory

Zawsze byliście Waglewskimi, synami słynnego Wojciecha z Osjana i Voo Voo, ale nie eksponowaliście tego.

Chcieliśmy ukryć nasze nazwiska, żeby nie wypływać na barkach ojca, czego dowodem są pseudonimy, skądinąd w świecie hip-hopowym norma. Pamiętam sytuację, o której tata nam opowiadał. Spotkał go jakiś dziennikarz i wspomniał o naszej płycie, nie wiedząc, że jesteśmy Waglewskimi. W czasie debiutu udało nam się ukryć pochodzenie i weszliśmy do warszawskiego undergroundowego hip-hopu anonimowo. Takim torem staraliśmy się iść. Nie chcieliśmy być oceniani jako synowie tatusia. Myślę, że dopiero około 2006–2007 roku stwierdziliśmy, że już chyba wszyscy wiedzą, iż jesteśmy synami Wojciecha Waglewskiego, ale wtedy mieliśmy już swoją publiczność, na którą sami zapracowaliśmy.

Czy dało się ukryć tworzenie muzyki przed ojcem, gdy mieszkaliście pod jednym dachem?

Ojciec ani nas nie oceniał, ani też specjalnie nie zachęcał. Nie wtrącał się, ale też nie do końca rozumiał muzykę hip-hopową, bo jednak wywodzi się z tradycyjnej szkoły muzyki, czyli nauki gry na instrumencie lub śpiewu. U nas tego nie było, więc chyba traktował naszą działalność jako zabawę nastolatków, z której kiedyś wyrośniemy. Tak mi się wydaję. Myślę, że posłuchał nas serio po wydaniu płyty „Polepione dźwięki”. Ale to jego trzeba by zapyta, jak naszą muzykę odbierał.

Nie jesteście jedynymi braćmi w show-biznesie, ale Fisz na nowej płycie opisał was jako ogień i woda, na zasadzie kontrastów. Jak byś skomentował waszą współpracę?

Nasz podział ról wywodzi się z najwcześniejszych poczynań. Miałam wtedy 13–14 lat i grałem na perkusji, a mój brat zawsze zajmował się wokalem. Słuchaliśmy wtedy metalu i tworzyliśmy bardziej agresywną muzykę. Nasz skład coraz bardziej się pomniejszał, a w końcu zostałem ja, jako perkusista i mój brat jako wokalista. Siłą rzeczy zacząłem ogarniać sferę muzyczną. Tak zostało do dzisiaj. Myślę, że każdy z nas ma bardzo określone stanowisko pracy i zakres działań, wytworzony naturalnie przez te lata. Oczywiście, czasami nasze dwa światy się mieszają i mam uwagi dotyczące tekstu, tak jak Bartek ma uwagi dotyczące muzyki. Generalnie staramy się nie wchodzić sobie w robotę. Może trudno w to uwierzyć, ale między nami nie ma spięć, szczególnie zawodowych. Prędzej byśmy się spięli w prywatnych kwestiach, chociaż też bardzo rzadko się to zdarza. Udaje nam się dogadywać, bo z szacunkiem podchodzimy do swoich działań.

„25” Fisz Emade Tworzywo, wydawca Grand Imperial / Dwa Ognie, dystrybucja Mystic Production, premier

„25” Fisz Emade Tworzywo, wydawca Grand Imperia / Dwa Ognie, dystrybucja Mystic Production, premiera: 14.02.2025

„25” Fisz Emade Tworzywo, wydawca Grand Imperial / Dwa Ognie, dystrybucja Mystic Production, premiera: 14.02.2025

Foto: Mat.Pras.

Teksty są powrotem do początku zespołu i jego bilansem. Fisz wspomina pijanych ojców, kogoś, kto przegrał z nałogiem, kogoś, ktoś poszedł do klasztoru.

W latach 90., po tak zwanej transformacji, ze strony rodziców część z nas odczuwała pozostałości po PRL-owskim rozpijaniu narodu. Wielu rodziców miało problem alkoholowy. Nasz przyjaciel Darek „Kaczor” Świątek, który był bardzo zdolnym, thrashmetalowym gitarzystą, otwierającym się na różne inne gatunki muzyczne, poprzez to, co działo się u niego w domu, spędzał dużo czasu u nas, przez co się zaprzyjaźniliśmy, słuchaliśmy płyt, ćwiczyliśmy grę na instrumentach. Wszystko skończyło się tragicznie. W pewnym momencie „Kaczor” poszedł nagle do klasztoru i tam przepadł. Do dziś nie wiemy, czy popełnił samobójstwo, czy został zamordowany. Jego ortodoksyjne pójście w religię, zamknięcie się w klasztorze, w zasadzie z dnia na dzień, przeraziło mnie. Jednocześnie to był czas, kiedy osiedla, przynajmniej Ursynów, były zalane przez „browna”, czyli paloną heroinę, i wielu znajomych stoczyło się na dno. Miało to związek z jednym z członków naszego zespołu. To wszystko przenikało do zespołu.

„Spływacz” opisuje człowieka, który sądzi, że z wiekiem uodparnia się na zewnętrzne czynniki, a jednak w nieoczekiwanej sytuacji w ruchu drogowym wpada w szał. Prawdziwa historia?

Wydaje mi się, że sytuacja opisana przez Fisza jest fikcyjna, nie słyszałem, żeby mu coś takiego się przydarzyło, choć przecież między kierowcami w korkach do różnych sytuacji dochodzi.

A ty czujesz się „spływaczem”? Spływa wszystko po tobie?

W wieku, w którym jestem, a mam 43 lata, wiele rzeczy, które były dla mnie wcześniej istotne, teraz przestaje mieć znaczenie. Bagatelizuję na przykład materialne historie typu fajny, luksusowy samochód. Dzisiaj kompletnie nie ma to dla mnie znaczenia. Priorytety w życiu się zmieniają. Do tych starszych mam właśnie takie podejście, że po prostu po mnie spływają.

Jednym z bohaterów płyty oraz ilustracji jest pies. Jaki?

Psy przewijają się przez nasze życie, odgrywają ważną rolę, bo zarówno ja jestem psiarzem – mam dwa psy – jak i mój brat. Na zdjęciu jest golden Bartka, który wabi się Rudzia. To bardzo fajny pies. Za okładkę i książeczkę odpowiada Bartek i to jego obrazy zostały w niej zreprodukowane.

Czytaj więcej

Bartek Waglewski „Fisz”: Mam dość tolerowania toksycznych sytuacji

Jak podchodziłeś do jubileuszowej płyty pod względem muzycznym?

Ciężko powiedzieć, w jakim byłem nastroju i co chciałem uzyskać, bo działam intuicyjnie. Czasami ludzie mówią mi, że jestem teraz nostalgiczny. Bardzo możliwe, że tak jest. Natomiast to nie do końca było moim zamiarem. Pewne emocje objawiają się niezależnie ode mnie. To impulsy, które kierują mnie w nieprzewidywalną muzyczną stronę.

Mamy na płycie piękne długie solo Michała Sobolewskiego. Powiedzmy o tych, którzy grają pod szyldem Tworzywo.

Michał Sobolewski gra z nami od 2007 roku. W zasadzie obecny skład funkcjonuje właśnie od 2007 roku. Wyjątkiem jest basista Staszek Wróbel, który grał z nami na początku, już przy okazji płyty „F3”, a po 2007 roku się rozstaliśmy, jednak dwa lata temu do nas powrócił. Klawiszowcem od początku jest Mariusz Obijalski. Bardzo dobrze nam się z chłopakami gra i aranżuje rzeczy zrobione na płycie z myślą o koncertach, choć biorą też udział w nagraniach na płytę.

Albumem „25” obchodzicie ćwierćwiecze działalności, ale 25 lat temu ukazał się album „Polepione dźwięki” sygnowany przez Fisza. Jak datujecie swoją działalność?

To jest tylko kwestia nazwy. Nasza pierwsza płyta nazywała się „Fisz”, ale to ja odpowiadałem za muzykę, a Bartek za wokale, głównie rapowe. Potem pojawiła się moja ksywa i funkcjonowaliśmy jako Fisz Emade, czyli MC i DJ z gramofonami. Do tego doszła nazwa Tworzywo, czyli nasz skład koncertowy związany z płytą „F3” z 2002 r. Minęło 25 lat od debiutu płytowego, a to jest dla nas niesamowite. To przecież kawał czasu! Dzięki ludziom, którzy nas słuchają i wspierają, możemy funkcjonować cały czas. To zawodowy sukces. Tak!

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Muzyka popularna
Post Malone na poznańskim BitterSweet Festival
Muzyka popularna
Have a Nice Life po raz pierwszy zagra w Polsce
Muzyka popularna
Led Zeppelin powraca w wielkim stylu. Giganci w stylu Bonda
Muzyka popularna
150 mln zł ze Spotify dla polskiej branży muzycznej
Muzyka popularna
Lady Gaga zapowiedziała nowy album