Krzysztof Cugowski nie cierpi największych przebojów Budki Suflera

Lektura książki „Śpiewanie mnie męczy”, pierwszego wywiadu-rzeki z Krzysztofem Cugowskim, bywa fascynująca. Wieloletni wokalista Budki Suflera mówi Markowi Sierockiemu o tym, co lubił w zespole, a czego nie.

Publikacja: 14.10.2024 08:54

Krzysztof Cugowski nie cierpi największych przebojów Budki Suflera

Foto: PAP/Sławomir Mielnik

Związek Krzysztofa Cugowskiego z Romualdem Lipką, któremu zawdzięczamy wiele przebojów Budki Suflera, to było typowe małżeństwo z rozsądku.

Krzysztof Cugowski i Romuald Lipko

Owszem, na początku zgadzali się w swoich poszukiwaniach stylistycznych, mieli podobny gust i chcieli grać tak, jak najlepsze ówczesne zespoły rockowe. Ich dwie pierwsze płyty „Cień wielkiej góry” i „Przechodniem byłem między wami” mają światowy poziom. Nie odbiegają od tego, co w tamtym czasie robiły zespoły zachodnie np. Yes czy Genesis (jeszcze z Peterem Gabrielem). Zaś dziś to, co Budka Suflera robiła w swoich początkach, w połowie lat 70., to absolutna klasyka. Lektura rozmowy z Cugowskim uświadamia zresztą, że lubelski zespół był w Polsce pionierem rocka. Budka przecierała szlaki innym – razem z Breakoutem i zapomnianym dziś Testem (gitarzystą był tam Dariusz Kozakiewicz, później związany z Perfectem, a wokalistą Wojciech Gąssowski, znany z hitu „Gdzie się podziały tamte prywatki”).

Czytaj więcej

Hołdys i Waglewski śpiewali do portretów radzieckich sekretarzy

Warto zwrócić uwagę na szczegóły techniczne dotyczące sprzętu muzycznego z czasów PRL-u. Cugowski niezwykle barwnie opowiada o tym. Moją ulubioną sceną jest ta, kiedy w mieszkaniu rodziców wiesza chałupniczo wykonany mikrofon na żyrandolu. W ten sposób podejmuje pierwsze próby wokalne. Bo, co również warto wiedzieć, charyzmatyczny wokalista śpiewać zaczął zupełnym przypadkiem. Koledzy mieli instrumenty, ale nie potrafili śpiewać. Cugowski wtedy nie wiedział nawet, że ma jeden z najlepszych głosów w historii rocka (i to nie tylko w skali polskiej).

Budka Suflera i „Takie tango"

Po początkowym sukcesie – zarówno prestiżowym, jak i komercyjnym – górę biorą jednak indywidualne ambicje. Do pierwszej różnicy zdań dochodzi przy pracy nad muzyką do filmu „Przepraszam czy tu biją?” Marka Piwowskiego. Później konflikt się pogłębia. Cugowski uzasadnia to tym, że od pewnego momentu Romuald Lipko zasmakował w pisaniu piosenek popowych. Chciał odnosić sukcesy sprzedażowe i medialne. Jemu zaś to nie odpowiadało. Skłaniał się ku brzmieniom cięższym, bardziej eksperymentalnym, a predestynowały go do tego warunki głosowe, z którymi, według fachowców, mógłby zrobić karierę operową.

Pod względem artystycznym poszukiwania były bardzo ciekawe, jednak w karierze Krzysztof Cugowski notuje wyraźny kryzys. Tymczasem Lipko odnosi sukces za sukcesem. Przełom lat 70. i 80. to w jego biografii kompozytorskiej prawdziwa eksplozja talentu. Pisze hity dla Anny Jantar („Nic nie może przecież wiecznie trwać”), Urszuli („Dmuchawce, latawce, wiatr”) , Izabeli Trojanowskiej („Wszystko czego dziś chcę”), a do Budki Suflera ściąga dwóch świetnych wokalistów - Romualda Czystawa („Za ostatni grosz”) i Felicjana Andrzejczaka („Jolka, Jolka pamiętasz”). Jest prawdziwym muzycznym Midasem. Mimo to, w końcu dochodzi do pojednania. Dzieje się tak za sprawą Jerzego Janiszewskiego, dziennikarza lubelskiego radia, który od początku był dobrym duchem zespołu. To on namówił Budkę Suflera do nagrania własnej wersji utworu Billa Whithersa. Tak powstał pierwszy przebój zespołu „Sen o dolinie”.

Czytaj więcej

Zbigniew Hołdys: „I Chingu" i „Świń" nie ma w streamingu

Lata 80. i początek 90. nie były dla Cugowskiego oraz Budki Suflera łatwe. W czasie boomu rockowego wylądowali na bocznym torze. Publiczność miała już nowych ulubieńców, a ówczesne nagrania Budki nie miały tej siły, co te na początkach kariery. Pewnie do dziś tkwiliby w szufladce z dawnymi gwiazdami, gdyby nie „Takie tango”. To był absolutny fenomen. Piosenkę grano wszędzie. Na deptakach i plażach, w radiu i telewizji. Cugowski opowiada, że zespół kompletnie się tego nie spodziewał. Wyjechali na koncerty do Ameryki, a kiedy wrócili, wszyscy już znali tekst Andrzeja Mogielnickiego na pamięć i śpiewali go na koncertach. Najzabawniejsze, że muzycy jako singiel zamierzali wydać zupełnie inna piosenkę.

Budka Suflera i kolejne tanga

Płyta „Nic nie boli tak jak życie” sprzedała się w ponad milionie egzemplarzy, co jest nigdy niepobitym rekordem w historii polskiej fonografii. W karierze zespołu zaczął się etap największych sukcesów oraz poszukiwań „kolejnego tanga”, jak mówi Cugowski. Takimi, mniej udanymi, próbami były np. „Bal wszystkich świętych” czy „Piąty bieg”. Tych utworów, a także większości tego, co zespół nagrywał w latach dwutysięcznych, wokalista szczerze nie cierpi. „Takiego tanga” tylko nie lubi, doceniając kunszt kompozytora i to, że dzięki tej piosence, stanął na nogi pod względem finansowym.

Reszta tej opowieści jest dobrze znana. 10 lat temu Budka Suflera kończy działalność, bo Cugowski chce śpiewać repertuar bardziej rockowy. Później zespół wznawia koncertowanie, ale już bez niego. Mimo regularnych ataków dawnych kolegów, wokalista nigdy nie odpowiada. Ma już swoje życie artystyczne. Gra sam, z Zespołem Mistrzów oraz z synami jako Cugowscy. Skądinąd ciekawie jest słuchać o tym, jak ubolewa nad rozpadem zespołu Bracia (stworzonym przez synów Piotra i Wojciecha Cugowskich). Wie, że jeśli już stworzyłeś muzyczna markę, to warto się jej trzymać.

mat.pras.

„Śpiewanie mnie nie męczy. Cugowski rozmawia z Sierockim”, Wydawnictwo Harde, 2024

Związek Krzysztofa Cugowskiego z Romualdem Lipką, któremu zawdzięczamy wiele przebojów Budki Suflera, to było typowe małżeństwo z rozsądku.

Krzysztof Cugowski i Romuald Lipko

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Muzyka popularna
Historię P. Diddy'ego pozna 250 mln widzów Netfliksa. Film kręci raper 50 Cent
Muzyka popularna
Thom Yorke łączy Hamleta z Radiohead
Materiał Promocyjny
Bolączki inwestorów – od kadr po zamówienia
Muzyka popularna
Hołdys i Waglewski śpiewali do portretów radzieckich sekretarzy
Muzyka popularna
Zbigniew Hołdys: „I Chingu" i „Świń" nie ma w streamingu