Pierwsza edycja tego festiwalu odbyła się 30 lat temu i już wtedy dołączył do najlepszych imprez tego typu w Europie. W Warszawie nie był konkurencją dla Jazz Jamboree, które zawsze odbywa się jesienią, a poza tym prezentował artystów, którzy nigdy na JJ się nie pojawili. Podczas pierwszej, pamiętnej edycji zagrał na WSJD po raz pierwszy w Polsce awangardowy saksofonista Steve Coleman. Po latach przyjedzie znowu.
– To mój faworyt, który chyba nie jest w Polsce zbyt lubiany, a może się mylę – powiedział „Rzeczpospolitej” Mariusz Adamiak. W 1992 r. to było coś naprawdę nowego, jego płyt w Polsce nie było, nie było YouTube’a, radio nie grało jego muzyki, mało kto wtedy wiedział, że taki muzyk istnieje, że można grać jazz inaczej. Steve Coleman wystąpi w niedzielę 10 lipca.
Biletowane wydarzenia w Stodole poprzedzą trzy dni darmowych koncertów w klubie Pardon To Tu od poniedziałku 4 lipca. Zagrają laureaci konkursu „Najciekawsze zjawiska polskiego jazzu 2021”: trio Szamburski/Nowacka/Zemler, grupa Tropical Soldiers in Paradise i trio Jachna/Mazurkiewicz/Buhl. To będzie nowatorskie granie dla słuchaczy szukających w jazzie nowych pomysłów.
Takiej muzyki nie zabraknie również w Stodole. W czwartek dobrej zabawy dostarczy organowe trio Delvona Lamarra, które już sprawdziło się w tej roli właśnie na WSJD.
Muzyka dla wiernej publiczności
– Tego wieczoru może zaskoczyć trębacz Theo Croker, bo skład będzie inny niż na najnowszej płycie i muzyka może okazać się mniej eksperymentalna – twierdzi Mariusz Adamiak. – Perkusista Makaya McCraven będzie czarnym koniem festiwalu. Od kilku lat starałem się go sprowadzić, a dziś wszyscy się nim zachwycają. W jego przypadku również muzyka na koncercie może się znacznie różnić od tej, którą znamy z płyty „Deciphering The Message”. Nie jestem w stanie przewidzieć, co zagra w Warszawie. On zawsze zaskakuje.