Dyrygent Łukasz Borowicz z nagrodą ICMA: Płyta nie jest tworem plastikowym

Najważniejszą europejską nagrodę fonograficzną – International Classical Music Award – zdobyli w tym roku filharmonicy poznańscy i ich szef – dyrygent Łukasz Borowicz. To już drugie takie wyróżnienie dla tych artystów.

Publikacja: 16.01.2025 04:37

Łukasz Borowicz dyrygujący Filharmonią Poznańską

Łukasz Borowicz

Łukasz Borowicz dyrygujący Filharmonią Poznańską

Foto: Bruno Fidrych

Historia tych fonograficznych nagród jest długa i zmienna. Przez lata ogłoszenie laureatów stanowiło niemal punkt kulminacyjny dorocznych Targów Muzycznych MIDEM w Cannes. Gdy wraz z przemianami technologicznymi w branży muzycznej ta impreza zmieniła charakter, nagroda zrezygnowała ze związków z MIDEM i już jako ICMA zyskała samodzielność oraz oparcie partnerskie w Akademii Muzycznej w Liechtensteinie.

Druga nagroda dla Filharmonii Poznańskiej

O tym, kto dostanie nagrodę w jednej z czternastu kategorii, decyduje międzynarodowe jury złożone z przedstawicieli stacji radiowych, prasy i portali poświęconych operze, życiu muzycznemu i fonografii. Polska ma w tym gronie dwóch przedstawicieli: Jakuba Puchalskiego i Macieja Chiżyńskiego.

W przeszłości polscy artyści nieraz zdobywali tę nagrodę. W tym roku udało się to jedynie Filharmonii Poznańskiej, Łukaszowi Borowiczowi i zaproszonemu przez nich barytonowi Samuelowi Hasselhornowi. Zwyciężyli w kategorii: muzyka wokalna, w której najwyżej oceniono ich album „Urlicht. Song of Death and Resurrection” („Pieśni śmierci i zmartwychwstania”).

Czytaj więcej

Muzyka poważna 2024: Pomysłowość artystów, nieudolność ministerstwa

Dla poznańskich muzyków to szczególnie cenne wyróżnienie, ponieważ jako jedyny polski zespół po raz drugi zdobyli ICMA. W 2018 roku nagrodzono ich album z oratorium „Quo vadis” Nowowiejskiego. Dyrygował także Łukasz Borowicz.

W płycie „Urlicht” na początku był pomysł

–  Obecna płyta była skoncentrowana wokół pewnej idei. – opowiada „Rzeczpospolitej” Łukasz Borowicz. –  Wybraliśmy pieśni życia, a przede wszystkim śmierci, tytułowe „Urlicht”, czyli „praświatło”, symbol zmartwychwstania jest tu jedynie delikatnie zaznaczone. Dominuje temat śmierci w kontekście wojny, zbrodni w ujęciu filozoficznym. Pomysł takiej płyty złożonej z fragmentów utworów Mahlera, Korngolda , Humperdincka, Berga czy Zemlinsky’ego, które w całości tworzą jedną wielką liryczną symfonię, będącą okazją do popisu orkiestry oraz oczywiście solisty, okazał się udany.

Album „Urlicht” stał się oryginalnym spojrzeniem na niemieckie pieśni. „Uwodzicielski efekt Hasselhorna jest w równej mierze skutkiem jego umiejętności słuchania orkiestry, jak i umiejętności słuchania solisty przez orkiestrę; bez tego pieśni Mahlera czy Pfitznera pozostałyby martwą literą” – to fragment recenzji francuskiego magazynu „Diapason”.

Urlicht. Songs od Death and resurrection

Urlicht

Urlicht. Songs od Death and resurrection

Foto: mat. pras.

– Płyt z barytonem prezentującym rozmaite arie Mozarta, Verdiego oraz Wagnera mamy tysiące. Technicznie są świetnie, artyści znakomicie śpiewają, ale nie dają nam one głębszego przeżycia estetycznego – uważa Łukasz Borowicz. – W nagraniu musi się kryć jakaś idea, dlaczego proponujemy właśnie to, a nie coś innego i dotyczy to również nagrań czysto orkiestrowych. Przy dzisiejszym przesycie fonograficznym musimy być rozpoznawalni poprzez pomysł i szczerość naszych emocji. W przeciwnym razie powstanie kolejny produkt plastikowy, a świat doświadcza dzisiaj nadprodukcji plastiku. Dbajmy więc o to, by dać coś pożytecznego, co rzeczywiście będzie słuchane.

Harmonia Mundi, czyli jak zaistnieć na rynku międzynarodowym

Album „Urlicht” wydała francuska Harmonia Mundi, najstarsza niezależna wytwórnia muzyki klasycznej, działająca od 1958 roku. Nie jest łatwo zostać artystą tak renomowanej firmy.

– Zostaliśmy zaproszeni do tej produkcji przez osoby, które znały orkiestrę, także moją pracę za granicą i one nas połączyły z Samuelem Hasselhornem – mówi dyrygent. –  Ważne też były transmisje i retransmisje naszych koncertów w programie pierwszym niemieckiego radia Deutschlandfunk, a także opinie dyrygentów i artystów występujących gościnnie z Filharmonią Poznańską.

Łukasz Borowicz, który z Filharmonią Poznańską współdziała od 2006 roku, dodaje do tego jeszcze jedną istotną uwagę: – Jakakolwiek idea pracy z orkiestrą musi być dalekosiężna, bo żyjemy w takich dziwnych czasach, kiedy właściwie wszyscy preferują działalność krótką, poszarpaną, dyrygenci z orkiestrą nie spotykają się zbyt często i jest to tendencja światowa. Ja natomiast uważam, że jedynie tradycyjny model wieloletniej pracy z zespołem pozwala osiągać nakreślone perspektywicznie rezultaty. W Filharmonii Poznańskiej stworzyliśmy zresztą cały zespół dyrygentów, którzy pracują z nią systematycznie.

Sam też prowadzi intensywną działalność dyrygencką, o czym świadczy choćby jego dyskografia licząca już ponad sto tytułów. Wiele wśród nich zostało wydanych przez firmy zagraniczne. Łukasz Borowicz stara się tak właśnie promować polskich kompozytorów: Grażynę Bacewicz, Andrzeja Panufnika, Aleksandra Tansmana czy Mieczysława Wajnberga.

– Wykorzystuję fakt, że dyrygenci są proszeni o nagrywanie muzyki, z którą jesteśmy kojarzeni – mówi. – Śmiejemy się w Polsce, że najlepiej byłoby być dyrygentem czeskim, bo wtedy całe życie proszono by nas o Dvořáka i Janáčka. My natomiast nie mamy aż tak dużo utworów orkiestrowych. Repertuar polski jest skromniejszy i związany przede wszystkim z XX wiekiem. Stopniowo jednak przebijamy się z polską muzyką mniej znaną światu i nasza praca przynosi rezultaty. Nie jest jednak tak, że coś stało się nagle i nie jest też prawdą, że to wielcy światowi dyrygenci w pewnym momencie odkryli Szymanowskiego. Wcześniej powstały fenomenalne nagrania takich dyrygentów jak Karol Stryja czy Witold Rowicki, które również na Zachodzie były obecne. Kropla od dawna drążyła skałę i teraz zaczynamy mieć efekty.

Na pytanie, czy po tej nagrodzie jest szansa na kolejne nagrania, odpowiada krótko: – Rozmawiamy, i myślę, że powstanie z tego nowy projekt. Z Samuelem Hasselhornem również mamy pomysły na inne takie symfonie.

Historia tych fonograficznych nagród jest długa i zmienna. Przez lata ogłoszenie laureatów stanowiło niemal punkt kulminacyjny dorocznych Targów Muzycznych MIDEM w Cannes. Gdy wraz z przemianami technologicznymi w branży muzycznej ta impreza zmieniła charakter, nagroda zrezygnowała ze związków z MIDEM i już jako ICMA zyskała samodzielność oraz oparcie partnerskie w Akademii Muzycznej w Liechtensteinie.

Druga nagroda dla Filharmonii Poznańskiej

Pozostało jeszcze 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Muzyka klasyczna
W Kalifornii spłonęło 100 tysięcy partytur Arnolda Schönberga
Muzyka klasyczna
Scena Muzyki Polskiej - najbliższe koncerty już 14 i 21 stycznia w Filharmonii Narodowej
Muzyka klasyczna
Zmarł Andrzej Klimczak, wybitny śpiewak, współtwórca Polskiej Opery Królewskiej
Muzyka klasyczna
Wiedeńscy Filharmonicy wybrali dyrygenta na 2026 rok i nie będzie to kobieta
Muzyka klasyczna
Koncert noworoczny z Wiednia przypomni zapomnianą kompozytorkę
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego