W ciągu 28 lat Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena stał się jedną z najważniejszych imprez muzycznych w kraju i marką znaną w Europie. Pod koniec trzeciej dekady jego istnienia jest jednak jasne, że powinien stopniowo się zmieniać, bo zmieniają się zainteresowania odbiorców i życie muzyczne na świecie.
– W tym roku nietypowy jest jego tytuł: „Beethoven i filozofia” – mówi Elżbieta Penderecka, który stworzyła festiwal i niezmiennie go prowadzi. – Specjalny program przygotowuje Wiener Kammersymphonie, łącząc muzykę Beethovena z pismami Arthura Schopenhauera, który zresztą urodził się w Gdańsku. Teksty przeczyta wybitny austriacki aktor Franz Tscherne, publiczność otrzyma ich polskie lub angielskie tłumaczenie, a koncert nawiązuje też do obchodzonej w tym roku 300. rocznicy urodzin Immanuela Kanta.
W tym roku nietypowy jest jego tytuł: „Beethoven i filozofia”
Wielu kompozytorów szukało inspiracji w tekstach filozofów. Stąd będzie oczywiście „Tako rzecze Zaratustra” Richarda Straussa z tytułem zaczerpniętym od Nietzschego, muzyka Wagnera czy urokliwa III symfonia „Pieśń o nocy”, w której Karol Szymanowski wykorzystał wiersze o tajemnicy Boga i istnienia perskiego poety Dżalaluddina Rumiego.
Kto zabił „Biednego marynarza” Dariusa Milhauda
Zupełnie inną atrakcję przygotowuje dyrygent Łukasz Borowicz, który od 2008 roku konsekwentnie prezentuje z orkiestrą Filharmonii Poznańskiej zapomniane lub zupełnie nieznane opery. W tym roku wybrał Francuza Dariusa Milhauda, który w Polsce jest prawie w ogóle niegrywany. Składają się na to lata PRL-u, kiedy to zachodnie materiały nutowe były dla nas za drogie. A potem Milhaud znalazł się w grupie kompozytorów, o których mało kto pamiętał.