Dokument, który powstał według scenariusza Wyżyńskiego i Barbary Gizy, jest oparty na prostym pomyśle. Józef Hen opowiada o swojej wojennej przeszłości, autorzy pokazują, jak życie przenikało do jego twórczości.
Początek wojny. Warszawiacy kopią rowy przeciwlotnicze. Obok chłopaków ze szkoły - aktorzy, sportowcy. „Pamiętam Dymszę z łopatą” – wspomina pisarz. I dodaje, że sam miał wtedy od łopaty bąble na palcach. Bo we wspomnieniach wojna ma wymiar bardzo ludzki. Wrzesień 39 to przemówienie prezydenta Mościckiego, starsza o sześć lat siostra Mirka przytulająca się do brata w czasie bombardowania. I Florentyna, piękna fordanserka, która mieszkała suterenie. Nie miała toalety, więc co jakiś czas szła dumnie z gazetą pod pod pachą do publicznej ubikacji na podwórku. To w niej (zagranej przez Barbarę Krafftównę) zakochiwał się później miłośnik niemieckiej kultury, profesor Tomicki (Bronisław Pawlik) w filmie Ewy i Czesława Petelskich „Don Gabriel”.
Potem była ucieczka na Wschód. W listopadzie, w dniu swoich szesnastych urodzin Hen wyjeżdżał z siostrą z Warszawy. Żołnierz niemiecki, który ich zatrzymał, spytał: „Jude?” Podniósł mu czapkę i puścił wolno – poprzedniego dnia chłopak ufarbował sobie włosy na jasno. Już wtedy czuł, że to może ocalić mu życie. Zaczęła się tułaczka. Najpierw Dąbrowica pod Lwowem, później, po ataku Niemiec na ZSRR – próba przedostania się do Saratowa, gdzie stacjonowała armia Andersa. Siostra Hena nie chciała się ewakuować, bo „Ukraińcy lubili jej męża”. Oboje zginęli. Hen został aresztowany i wcielony do Armii Czerwonej. Z karabinem maszynowym siedział w okopach pod Stalingradem, gdy przyszedł rozkaz Stalina, by wycofać z frontu wszystkich emigrantów. Zabrali go do sztabu. Było tam kilkudziesięciu żołnierzy takich jak on. Trafili na zaplecze.
— Rano zaczęła się rzeź. Ze 130 kolegów z kompanii uratowało się 18. Podejrzliwość Stalina okazała się dla mnie ratunkiem — wspomina pisarz.
Ale on wciąż chciał zaciągnąć się do armii Andersa. Uciekł z batalionu pracy, próbował przedostać się do Taszkientu. Złapał Andersowców tuż przed ich wyjazdem do Iranu. Nie miał papierów, ale sierżant do jego kolegi powiedział „Dawaj go tu” i skierował na komisję. Tej już nie przeszedł, z powodu obrzezania dostał kategorię D. To wszystko trafiło potem do filmu Witolda Lesiewicza „Nieznany”. A u Wyżyńskiego Hen opowiada:
— Oni wyjeżdżali do Iranu, a zostały im sorty mundurowe. Dostałem mundur, buty, golf, płaszcz, koce – to był przełom w moim życiu. Pierwszy raz kobieta, która przechodziła obok, uśmiechnęła się do mnie.