Nie za wcześnie na autobiografię?
Jakbym chciał mieć autobiografię, sam bym ją sobie napisał. „Nieprzysiadalność” to wywiad rzeka. Rok pracowaliśmy i to była większa praca niż przy jakiejkolwiek innej mojej książce.
Konfabuluje pan w tej książce?
Starałem się nie. Przemilczałem mnóstwo rzeczy, ale nie kłamałem. Umrę przecież kiedyś i wolałbym, żeby prawda o mnie została. Może gdzieś podkoloryzowałam, może popełniłem jakiś błąd, ale na pewno nieświadomie. Głupio byłoby umierać, wiedząc, że zostawiło się po sobie kłamliwą książkę.
Oprócz wątków osobistych i muzycznych jest tu tło społeczno-polityczne ostatnich kilku dekad Polski. W książce mówi pan, że artysta powinien angażować się politycznie.
Artysta, który wyszywa makatki, nie musi się angażować politycznie. Artysta grający pięknie na gitarze również. Ale artysta, który operuje słowem, powinien. Jeśli słowa poety, pisarza i pieśniarza mają coś znaczyć, a nie być tylko zwrotkami i refrenikami, powinien podnosić głos. I ja podnoszę donośnie głos. Żyjemy w tym kraju, piszemy o tym, co się dzieje na ulicy i pomijanie tego, co powoduje, że ta ulica wygląda tak a nie inaczej, jest dziwne. Nasz kontrabasista z zespołu Zgniłość powiedział, że grając, nigdy nie miał się angażować w politykę, a tu wykonuje piosenkę „To ten sam wiatr” o prezydencie Dudzie. On nie odpowiada za to, co ja mówię przed mikrofonem. Mówię tylko w swoim imieniu.