Obok epidemii koronawirusa toczy się kolejna – wyjątkowo obfite żniwo zbiera w tym roku grypa. Jak wynika z danych Ogólnopolskiego Programu Zwalczania Grypy (OPZG), w tym sezonie zachorowało już 3 425 397 osób, a 47 straciło życie na skutek groźnych powikłań wirusa.
Choć słowo koronawirus weszło do powszechnego użycia dopiero w tym roku, koronawirusy, czyli kuliste wirusy z wypustkami przypominającymi naukowcom koronę i służące do przymocowywania się do komórek, są z nami od zawsze. To one odpowiadają za wiele infekcji dróg oddechowych, które przechodzimy bez szwanku. Większość koronawirusów, które u ptaków i ssaków powodują także choroby układu pokarmowego, nerwowego czy narządów wewnętrznych, jest bowiem łagodna, z wyjątkiem śmiertelnego zakażenia otrzewnej u kotów, zakaźnego zapalenia oskrzeli u ptactwa czy epidemicznej biegunki świń. Wyjątkową odmianą koronawirusa jest SARS-CoV-2, który wywołuje ciężki ostry zespół oddechowy (severe acute respiratory syndrome, SARS), jaki po raz pierwszy zdiagnozowano 17 lat temu. Mimo że obecnie za największe zagrożenie epidemiologiczne uznawany jest Covid-19, przez lata lekarze najbardziej obawiali się grypy, czyli choroby zakaźnej układu oddechowego wywołanej wirusem Influenzavirus. Jego trzy typy atakują różne gatunki zwierząt – wirus typu A wywołuje hiszpankę oraz grypę ptasią i świńską, typu B atakuje ludzi i foki, a typu C – ludzi i świnie. Dotychczas to grypa, podobnie jak koronawirusy, przenosząca się drogą kropelkową stanowiła jeden z najwyższych kosztów społecznych spośród chorób na świecie.