Sytuacja jest poważna bowiem - jak tłumaczy prof. Grzegorz Kopeć z Kliniki Chorób Serca i Naczyń UJ CM - nie leczone prowadzi do śmierci w ciągu 2 - 3 lat. Mało tego, badania pokazują , że w chwili w chwili pojawienia się pierwszych objawów 70 proc. naczyń płucnych jest już zamkniętych.
Według oficjalnych statystyk obecnie na tę chorobę cierpi ok 1000 pacjentów w Polsce, w tym 80 dzieci. Tętnicze nadciśnienie płucne jest chorobą rzadką, stąd mija wiele czasu, zanim zostanie postawiona diagnoza.
Nadciśnienie płucne prowadzi do tego, że krew przepływa przez płuca z większym oporem i serce musi ją pompować pod większym ciśnieniem, żeby zachować krążenie krwi. Chorują drobne tętniczki, które doprowadzają krew do pęcherzyków płucnych.
Prawidłowa diagnostyka i schemat jest taki, że lekarz pierwszego kontaktu po wykluczeniu astmy lub choroby wieńcowej kieruje pacjenta na echo serca, które pozwala już mieć poważne podejrzenia co do tego z czym mamy do czynienia. Wówczas pacjent, możliwie szybko powinien rozpocząć dalszą diagnostykę w jednym z ośrodków referencyjnych a później leczenie. Każdy tydzień zwłoki może decydować o radykalnym zmniejszeniu szans na długie przeżycie.
- W ostatnim czasie w Polsce Ministerstwo Zdrowia wprowadziło wiele rozwiązań do programu lekowego, które pozwoliły leczyć nam pacjentów prawie tak jak zapisane jest w wytycznych Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego - mówi prof. Kopeć. - Możemy łączyć ze sobą już 3 leki - wcześniej nie mieliśmy takiej możliwości. Wprowadzono też możliwość stosowania pomp do podawania dożylnego lub podskórnego u dzieci. W przypadku naszych chorych była to rewolucja – dodaje.