Graffiti – wandalizm czy sztuka?

„Spray to jest mój cały świat” – zdają się wołać słowami piosenki autorzy graffiti na murach wszystkich miast

Publikacja: 26.02.2008 00:03

Graffiti – wandalizm czy sztuka?

Foto: Rzeczpospolita

– W XXI wieku, erze wylewających ścieków, nie miej pretensji do tych zacieków – czytam napis na służewieckim murze wokół Wyścigów – najpopularniejszej stołecznej legalnej galerii graffiti pod gołym niebem, całej zamalowanej literowymi tagami, czyli podpisami nastoletnich writerów i komiksowymi lub hiperrealistycznymi „wrzutami”.

Graffiti to już kawał historii. Na świecie jego początek sięga lat 70. Zaczęło się w Nowym Jorku, gdzie młodzi ludzie, często bezrobotni i skłóceni z prawem, malowali na wagonach metra i murach. W Polsce moda na graffiti liczy 20 lat.

Graffiti ma swoją legendę. Jeana-Michel Basquiat nadał mu artystyczny wymiar swoim malarstwem.

W przestrzeni miejskiej istnieje wiele odmian graffiti, od bazgrołów początkujących, przez tagi, do złożonych form: charakterów, czy trójwymiarowego 3D. Od szablonów (mogą być i proste, i skomplikowane) po vlepki, plakaty (a właściwie vlakaty w odróżnieniu od oficjalnych), murale itd. Działalność grafficiarzy czy twórców street-artu pączkuje. Widać różne style: pop-art, abstrakcyjny op-art, hiperrealizm. Czyste podziały bywają zatarte, style wzajemnie się przenikają. Malujący na murach używają już nie tylko sprayów, ale także np. malarskich wałków. Właściwie termin graffiti już dawno nie wystarcza i dziś coraz częściej mówi się o postgraffiti. A niektórzy próbują objąć różnorodność zjawisk określeniem – sztuka niezależna.

Graffiti ma u źródeł subkulturowy charakter. Wspólne malowanie wzmacnia grupowe więzi i jest wyrazem buntu. Ale często to nie tylko socjologiczne zjawisko, a naprawdę sztuka.

Osobiście w międzynarodowych literowych stylach rozprzestrzenionych po całej Europie widzę przejaw subkultury lub warsztatowych ćwiczeń graficznych. Sztuka zaczyna się tam, gdzie na murach przebija oryginalna artystyczna indywidualność. To się zdarza w streetartowych produkcjach. Te najbardziej ambitne przekształcają się w malarskie obrazy, czyli murale.

Graffiti ma wiele odmian, od bazgrołów początkujących przez tagi do złożonych form

Takie ciekawe prace robi Sławek Z. B. K. Czajkowski, były poznański grafficiarz, a obecnie student grafiki, zdobywający międzynarodowe uznanie. Jego metaforyczne dzieła odwołują się do zbiorowej świadomości i globalnej polityki (np. wojny w Iraku).

Profesjonalne murale reprezentują wykonane na zamówienie na Murze Sztuki w Muzeum Powstania Warszawskiego projekty m.in. Wilhelma Sasnala i grupy Twożywo.

Wrocław popularyzuje ideę malowania obrazów na ścianach w ogólnopolskim konkursie „Muralia” wspieranym przez urząd miasta (najczęściej startują w nim studenci ASP). Nagrodzony w I edycji projekt Aleksandry Kuźmik – z bajecznie kolorowym miejskim pejzażem – już został zrealizowany na szczycie wrocławskiej kamienicy przy ul. Wyszyńskiego. Tegoroczny konkurs miał aż czterech laureatów: Agnieszkę Tomaszewską, Bartosza Zamarka, Szymona Obertańca i Annę Niemierko. Wszystkie projekty wiosną zostaną zrealizowane na domach. A ostatnio Fundacja Artistik, współorganizator konkursu, uruchomiła rozbudowaną stronę http://www.muralia.pl o tej odmianie malarstwa, zapoczątkowanej w Meksyku.

Nielegalni grafficiarze spontanicznie mażą po murach. Traktują swoje akcje jako sposób na podniesienie adrenaliny. Jak warszawska grupa RBG, która manifestując ekwilibrystyczne zręczności, zasmarowała ściany pod dachami stylowych odnowionych kamienic przy pl. Trzech Krzyży. Chwały to jej nie przynosi. To przemoc estetyczna, a bez owijania w bawełnę – zwykły wandalizm. Honorowy kodeks grafficiarzy mówi jasno, że nie maluje się na zabytkach i odnowionych murach.

Problemowi graffiti i wandalizmu poświęciło debatę warszawskie stowarzyszenie MiastoMojeAwNim. pl. Stowarzyszenie ostrzega, że miejska przestrzeń publiczna degraduje się coraz bardziej, upodabniając do slumsu skrzyżowanego z bazarem. A przecież graffiti mogłoby ją wzbogacać. I postuluje z jednej strony legalizację większej liczby miejsc pod graffiti, a z drugiej radykalne kary za malowanie poza nimi.

Najciekawszy racjonalny głos w tej dyskusji należał do Wojciecha Wiśniewskiego, studenta IV roku Politechniki Warszawskiej, który prowadzi w Centrum Kultury Bem Art na Bemowie warsztaty malowania graffiti dla młodzieży. Jego zdaniem nie ma sensu pytać: „Graffiti – sztuka czy wandalizm?”. – Graffiti – twierdzi – jest wyłącznie narzędziem, jak młotek, którym można zbudować dom albo wybić szybę. Warto przekuć przy jego użyciu energię w dzieło sztuki. Uważa też, że same zakazy i kary nie rozwiążą problemu wandalizmu. Najlepszy na niego sposób to atrakcyjny edukacyjny projekt.

Dobrze, że przybywa zorganizowanych imprez i legalnych miejsc spotkań grafficiarzy. Najbardziej znany europejski festiwal to Meeting of Styles, który od 2002 r. ma polską edycję. Początkowo ten festiwal organizowała Łódź, potem Bełchatów. W tym roku – Wrocław. Impreza przeniesie się do tego miasta, bo Wrocław ma bardzo dobre doświadczenia z innym festiwalem: Graffiti Non Stop, organizowanym od trzech lat. W ubiegłym roku jego uczestnicy malowali mur wrocławskiego zoo. Zbiorowo stworzyli bajecznie kolorową opowieść – od prehistorii do science fiction – na temat „Ewolucja”.

– U nas wykonawcy nie malują, co im się żywnie podoba. Zawsze staramy się określić temat – tłumaczy Tomasz Olejniczak, przedstawiciel festiwalu. – To nas wyróżnia. Jeśli się nie stawia warunków, to każdy maluje, w czym jest najlepszy, i myśli, że jest superperfekt. A my mówimy, co z tego, że jesteś dobry np. w malowaniu pociągów. Pokaż, co myślisz, jak sobie radzisz z nowym zadaniem, a nie tylko z tym, co robisz od lat. Stawiamy wyzwania, bo to rozwija.

Wielu grafficiarzy podejmuje wyzwanie. Spróbuj i ty. Maluj na legalu!

- hip-hop. pl/graffiti

- graffitinonstop – strona festiwalu we Wrocławiu

- artistik. pl – nagrodzone prace na wrocławskim konkursie „Muralia”

- bd. pl – strona „Brain damage”

- m-city. org – galeria szablonowych miast

– W XXI wieku, erze wylewających ścieków, nie miej pretensji do tych zacieków – czytam napis na służewieckim murze wokół Wyścigów – najpopularniejszej stołecznej legalnej galerii graffiti pod gołym niebem, całej zamalowanej literowymi tagami, czyli podpisami nastoletnich writerów i komiksowymi lub hiperrealistycznymi „wrzutami”.

Graffiti to już kawał historii. Na świecie jego początek sięga lat 70. Zaczęło się w Nowym Jorku, gdzie młodzi ludzie, często bezrobotni i skłóceni z prawem, malowali na wagonach metra i murach. W Polsce moda na graffiti liczy 20 lat.

Pozostało 90% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: „Gladiator 2” – triumf czy porażka?
Kultura
Muzeum Narodowe w Poznaniu otwiera Studyjną Galerię Sztuki Starożytnej
Kultura
Dzieło włoskiego artysty sprzedane za 6 mln dolarów. To banan i taśma klejąca
Kultura
Startuje Festiwal Niewinni Czarodzieje: Na karuzeli życia
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Kultura
„Pasja wg św. Marka” Pawła Mykietyna. Magdalena Cielecka zagra Poncjusza Piłata