„No Fools, No Fun" to pierwsza płyta tria utworzonego przez trzy koleżanki z Brooklynu: Norah Jones, Sashę Dobson i Catherine Popper. Wszystkie śpiewają i grają na gitarach, z tym, że Norah wybrała elektryczną. Sasha dodaje partie perkusyjne, a Catherine basu.
Razem tworzą zgrany i samowystarczalny zespół, który stał się sensacją klubu The Bell House na Brooklynie. Bilety na ich występy nie są drogie, kosztują 25 dolarów, ale trzeba je rezerwować dużo wcześniej. Zanim posłuchamy tria na żywo, sięgnijmy po płytę, która zapewni nam relaks nie mniej skuteczny niż dwutygodniowy urlop.
Sasha Dobson, Norah Jones i Catherine Popper występują razem w The Bell House od sześciu lat. Poza tym przyjęły tylko kilka zaproszeń „wyjazdowych": na koncerty charytatywne Bridge School Benefit, jako support trasy koncertowej The Beastie Boys, zaśpiewały z grupą Wilco w Madison Square Garden, a w lipcu na Newport Folk Festival. Głosami wspierały także mniej znane zespoły, ale dopiero w tym roku weszły do studia, by nagrać album.
– Mówiłyśmy o takiej płycie od dłuższego czasu – zdradza Catherine Popper. – Wysłuchanie nagrania naszego koncertu z Bell House dało nam kopniaka do działania. Album jest migawką z tego, co robimy.
Jego tytuł wziął się od słów piosenki „Bull Rider" Rodneya Crowella spopularyzowanej przez Johnny'ego Casha i opowiadającej o jeźdźcu rodeo. Na płycie znalazła się wersja koncertowa zagrana i zaśpiewana ze swobodą i dystansem artystek do tego, co robią. Słuchając dwóch innych piosenek z klubu The Bell House, utwierdzimy się w przekonaniu, że scena jest żywiołem młodych dam, a Norah Jones w niczym nie przypomina gwiazdy ze swoich balladowych albumów.