Żulczyk odniósł się do do premiery swojej najnowszej książki "Dawno temu w Warszawie", która jest kontynuacją powieści "Ślepnąć od świateł".
- Pomimo tego, że moje książki są mroczne i jest w nich wulgarny język, to zawsze jest w nich jakaś nadzieja i światełko w tunelu. Zakończenie książki "Dawno temu w Warszawie" pozostawia furtkę, przez którą wpada milimetrowy promyk światła. Uważam, że nie ma nic ciekawego w skrajnym nihilizmie i mówieniu, że świat nie ma sensu, a przed nami tylko otchłań. Takie podejście w literaturze nic nikomu nie powie. Ciekawsze jest przełamywanie rzeczywistości i przyzwyczajeń ludzi. Jestem osobą, która znana jest z tego, że wypowiada się na tematy polityczne w internecie. Ale kiedy piszę książkę lub scenariusz, to nie wypowiadam się jako wyborca. Zależy mi na tym, żeby pokazać, że dobro i zło idą kompletnie w poprzek podziałów, które widzimy na co dzień - stwierdził pisarz.
Tekst literacki to nie jest koran czy pismo święte, które jest nienaruszalne i nie podlega zmianie
Żulczyk o kontynuacji "Ślepnąc od świateł": Tylko ode mnie zależy, jak skończy się historia
Autor tłumaczył też co go zainspirowało do napisania kontynuacji "Ślepnąc od świateł".
- To był impuls, nagle zaczęło mnie ekscytować to, że tylko ode mnie zależy, jak skończy się historia. Tylko ja mogłem odpowiedzieć na pytania czytelników i widzów serialu, które po wielu latach w dalszym ciągu się pojawiały. Stąd pomysł, żeby zrobić kontynuację. Jest to także odpowiedź na potrzebę ludzi, którzy interesują się tym co robię - podkreślił scenarzysta.