Wydana właśnie przez Anaklasis płyta ma dość pompatyczny, ale uzasadniony jednak tytuł: „Polish Heroines of Music". Poświęcony jest czterem kompozytorkom, które odegrały i odgrywają istotną rolę w polskiej muzyce. Warto posłuchać ich utworów, a przy okazji zrozumieć, jak w ostatnim stuleciu przebijały się przez życie kobiety, które wybrały taką twórczość.
Pierwsza była Grażyna Bacewicz. Kiedy zaczynając studia, wchodziła do sali zajęć, witały ją słowa: „Czy koleżanka nie zabłądziła? Tu jest klasa kompozycji". A gdy w połowie XX wieku zdobyła międzynarodowe uznanie, ze świata przychodziły do niej listy adresowane: Mr. Bacewicz, bo nie sądzono, że kobieta może tworzyć tak wyrazistą, energetyczną muzykę. Przykładem bogactwa jej inwencji jest utwór „Contradizione" zaprezentowany na płycie.
Twórczość nocna
Młodsza o dwa pokolenia Elżbieta Sikora (ur. 1943) zaczynała od pracy w Studiu Eksperymentalnym Polskiego Radia, gdzie jak potem opowiadała, traktowano ją jak intruza, własne utwory mogła próbować tworzyć jedynie nocami. Sytuacja zmieniła się, gdy dostała zaproszenie z Francji, dziś jest tam uznawana za autorytet w muzyce elektronicznej. O jej umiejętności przetwarzania nagrywanych w świecie realnych dźwięków na brzmienie tradycyjnej orkiestry świadczy kompozycja „Sonosphere V" nagrana przez francuską Orchestre Pasdeloup.
Kolejną generację reprezentuje Henna Kulenty (ur. 1961). Jej także w warszawskiej uczelni nie chciano przyjąć do klasy kompozycji. Po latach, mając w dorobku liczne sukcesy na Zachodzie, powiedziała w wywiadzie:
– Nie uważam się za kompozytorkę, najlepszą nawet, tylko za kompozytora, bardzo dobrego, obojętnie czy w porównaniu z twórczością mężczyzn czy innych kobiet. Są mężczyźni, którzy są świetnymi kompozytorami, ale są też tacy, którzy piszą fatalną muzykę. Płeć nie ma znaczenia.