[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/03/30/katarzyna-jaruzelska-kastory-czy-maja-panstwo-dobrze-wytrenowane-potomstwo/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Od 20 lat mniej więcej śledziłam nowinki o wychowywaniu dzieci, bo mam ich troje. Przeprosić powinnam moje dzieci, że tylko śledziłam, a nie studiowałam dogłębnie i pewnie zatem nie stymulowałam ich wystarczająco. Tak by w przyszłości sobie dobrze poradziły, jeszcze lepiej. Nie miałam czasu na doradców. Wolałam najpierw z koleżankami chodzić z wózkiem, a potem lubiłam, gdy przez nasz dom przelewali się koledzy i zostawali na kolację na spaghetti.
Mea coulpa, nie zafundowałam sobie coacha, by mnie nauczył, jak z bardzo poważną miną głosić mądrości o dobrych relacjach z dziećmi i odkrywać ich predyspozycje. Nie dorosłam do standardów, które dyktuje dzisiejszy rynek psychologicznego doradztwa.
Dzisiaj rodzice oszaleli na punkcie swoich dzieci. Może dlatego, że mają je późno i są to najczęściej jedynaki. Może dlatego, że widzą w nich nadzieje na spełnienie wszelkich niespełnionych ambicji własnych. Koncentrują się na rozwijaniu ich talentów, talentów, talentów, zaszczepieniu im wiary w siebie, w siebie, w siebie. I konsultowaniu wszystkiego ze specjalistami.
Informacja o coachu dla rodziców niemowlaków niezwykle mnie ubawiła. Bo już nie chodzi o ciepłą niańkę, która ulula i zanuci kołysankę, ani o serdeczną przedszkolankę, która obetrze łzy i nauczy śpiewać „Gdy strumyk płynie z wolna”, tylko o prywatnego psychologa specjalistę. Ten pozwoli rodzicom zapobiec błędom pielęgnacyjnym i wychowawczym i nie pozwoli im przeoczyć wrodzonych talentów dziecka.