Herbie Hancock - The Imagine Project - KONKURS

„The Imagine Project” to album z udziałem wielu gwiazd, ale najważniejszy jest Herbie Hancock. Dla naszych czytelników mamy trzy płyty

Publikacja: 30.11.2010 12:08

Herbie Hancock - The Imagine Project - KONKURS

Foto: Rzeczpospolita

Zgromadził artystów z całego świata, by trafić do każdego słuchacza na kuli ziemskiej. Z tego też powodu Herbie Hancock wybrał popularne kompozycje, a tytuł płyty zaczerpnął z ballady o pacyfistycznym przesłaniu – „Imagine” Johna Lennona.

[wyimek][link=http://empik.rp.pl/the-imagine-project-hancock-herbie,prod57691462,muzyka-p] Zobacz na Empik.rp.pl[/link][/wyimek]

Jej ujmująca interpretacja w wykonaniu Pink i Seala otwiera album. Herbie gra tu nastrojowe, stonowane akordy, tylko podkreślając linię melodyczną. Po krótkim wstępie przyłączają się jazzmani: basista Marcus Miller, organista Larry Goldings, rockowy gitarzysta Jeff Beck i spore grono afrykańskich muzyków z gitarzystą Lionelem Loueke na czele. Soulową partię śpiewa też India.Arie, ale kulminacja następuje, kiedy przyłącza się chór afrykańskich śpiewaków.

Spodziewałem się, że słynną balladę „Don’t Give up” zaśpiewa sam autor Peter Gabriel, jednak swoje miejsce znalazł tu John Legend, a w refrenie wtóruje mu Pink. To wykonanie nie mniej sugestywne niż oryginał. Nowocześnie zabrzmiała bossa nova „Tempo de Amor” Baden Powella zaśpiewana przez popularną brazylijską wokalistkę Céu.

Protest song Boba Dylana „The Times, They Are A’Changing” w irlandzkim stylu zinterpretowała przejmująco Lisa Hannigan, której wtórują muzycy słynnej grupy The Chieftains. Tajemnicze dźwięki z egzotycznego instrumentu perkusyjnego kora wydobywa Toumani Diabete. To jedno z najciekawszych nagrań albumu.

Nie przekonał mnie natomiast latynoski gwiazdor Juanes. Jego rozedrgany głos zbytnio wybija się ponad stonowany zespół jazzowy. Na szczęście Hancock gra tu solówkę w kubańskim stylu.

Tylko jazzman o wielkiej wyobraźni mógł połączyć w jednym utworze tak odległe muzyczne światy, jak arabskie „Tamatant Tilay” i reggae „Exodus” Boba Marleya. Całość pulsuje rozkołysanym rytmem, wiruje ekstatycznym tańcem derwiszów. W psychodeliczne nastroje wprowadza nas „Tomorrow Never Knows” Lennona i McCartneya z wizjonerską interpretacją Dave’a Matthewsa. A wytchnienie daje dopiero James Morrison soulową balladą Sama Cooke’a „A Change Is Gonna Come”.

Album kończy się w wielkim stylu za sprawą hinduskich solistów, w tym Anoushki Shankar grającej na sitarze. Partie wokalne wykonują Chaka Khan i K.S. Chithra, zdumiewając kontrastem kultur i harmonią głosów. Niepokojące, zadziorne saksofonowe frazy idealnie wpasował tu Wayne Shorter.

Ta koegzystencja muzyków z całego świata nie byłaby możliwa, gdyby nie Herbie Hancock, który swą wyrafinowaną jazzową pianistyką spaja i puentuje różnorodne dźwięki. „Prawdziwa muzyka jest uniwersalnym językiem” – uważa artysta i niewątpliwie ma rację.

To bardzo kosztowny projekt, ale po sukcesie jego płyty z pogranicza popu i jazzu „Possibilities” i nagrodzonej Grammy za najlepszy album roku „River: The Joni Letters” wytwórnia Sony Music dała Hancockowi nieograniczone fundusze, by mógł zrealizować swój życiowy projekt. I zrobił to w wielkim stylu. Przy okazji powstał też film, który zapewne będzie się cieszył nie mniejszą popularnością niż płyta.

Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Kultura
„Drogi do Jerozolimy”. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie
Kultura
Polska kultura na EXPO 2025 w Osace
Kultura
Ile czytamy i jak to robimy? Młodzi więcej, ale wciąż chętnie na papierze