Pola i zagajniki w pobliżu wsi Znamirowice w okolicach Nowego Sącza przecina głęboki parów, na którego dnie srebrzy się niewielki potok uchodzący do Jeziora Rożnowskiego. W miejscu, gdzie jar zbliża się do lasu, jego ściany łączy potężna kamienna budowla; u jej dołu widać ciemny wlot sklepionego kolebkowo tunelu, którym płynie woda. Ten wznoszący się ku niebu mur, o wysokości ponad 15migrubości6m,niepowstał w czasach średniowiecza. Ma niespełna pół wieku. To największy, długości 12 m, kamienny most na świecie, zbudowany przez jednego człowieka – Jana Stacha, gospodarza ze Znamirowic.
Przyczyna, która skłoniła go do podjęcia tego heroicznego trudu, była prozaiczna – kłótnia z sąsiadem, który zabronił mu korzystania z jedynej po powstaniu Jeziora Rożnowskiego drogi prowadzącej do jego gospodarstwa. Budowa ukończona w 1970 r. kosztowała go trzy lata pracy od świtu do nocy. Koroną mostu ułożoną z głazów z twardego karpackiego fliszu prowadzi droga, na której mogą się wyminąć dwa spore samochody. Stach sam zbudował jej półkilometrowy odcinek. Niezwykłe przedsięwzięcie rolnika ze Znamirowic wzbudziło w swoim czasie zrozumiałą sensację. Zwłaszcza że Jan Stach, zmarły niedawno w wieku 92 lat, nie był wcale, jak można by przypuszczać, zdziwaczałym, zawziętym odludkiem. Przeciwnie, znano go w okolicy jako wiejskiego muzykanta, wodzireja na weselach, radiestetę i budowniczego studzien oraz szanowanego plantatora pomidorów. Ale nawet gdy nikt już nie będzie pamiętał, jaki był, pozostanie jego most. Ten pomnik, jaki sobie Jan Stach wzniósł za życia – świadectwo siły woli, wiary we własne siły i talentów inżynierskich – wzbudza też zainteresowanie miłośników techniki. Choć, rzecz jasna, jego budowa nie mogła wnieść i nie wniosła wiele w rozwój budownictwa mostowego.
Spawany hit
Z technicznego punktu widzenia jednym z najcenniejszych w Polsce zabytków jest stalowy most na Słudwi pod Łowiczem. Na niepozorną konstrukcję – dźwigar kratownicowy o długości 27 m – widoczną przy drodze krajowej z Warszawy do Poznania mało kto zwraca uwagę. Ale w końcu lat 20. ubiegłego wieku do Maurzyc przyjeżdżali inżynierowie z całej Europy, by zobaczyć pierwszy na świecie drogowy most spawany. Zaprojektował go wykładowca Politechniki Lwowskiej i Warszawskiej prof. Stefan Bryła, jeden z najwybitniejszych pionierów spawalnictwa, które w owym okresie zaczęło szybko wypierać tradycyjne metody łączenia materiałów.
Most nad Słudwią waży 56 ton, o 14 t mniej od tradycyjnego, nitowanego. Możliwość tak znacznego zmniejszenia masy mostów i innych konstrukcji stalowych, a co za tym idzie oszczędności na materiałach, szybko przekonały inwestorów i projektantów do spawania. Dzięki mostowi w Maurzycach prof. Bryła zdobył światową sławę. W Stanach Zjednoczonych projektował „drapacze chmur" w Chicago i Nowym Jorku. Jego dziełem jest też m.in. konstrukcja „Prudentialu" przy dzisiejszym pl. Powstańców Warszawy, najwyższego przed II wojną światową budynku w kraju, i wielu innych gmachów w polskich miastach. W 1939 r. już 80 proc. konstrukcji stalowych w Polsce spawano metodą Stefana Bryły.
W 1977 r. na Słudwi wybudowano nowy most. Stary dźwigar, na wzór którego powstały setki mostów nad wielkimi rzekami świata, przesunięto o kilkanaście metrów w górę rzeki. Przed kilku laty jezdnię mostu wyłożono granitową kostką, oczyszczono go i pomalowano na srebrzysty kolor. Dzięki temu ten i ów z podróżnych się przy nim zatrzymuje. Budowa mostów nigdy nie była naszą specjalnością. W dawnej Rzeczpospolitej mawiano: „polski most, niemiecki post, włoskie nabożeństwo – wszystko to błazeństwo". I rzeczywiście, miłośnicy starej techniki, których pasją jest oglądanie najciekawszych mostów na całym świecie, nie znajdą u nas zbyt wielu atrakcyjnych dla siebie obiektów. Niemniej jednak oddział PTTK w Chełmie ustanowił specjalną odznakę dla turystów, którzy odwiedzą określoną w statucie liczbę zabytkowych mostów w Polsce. Ich lista liczy ponad 100 pozycji.