Bóg, diabeł i Nick Cave

Zestaw „Lovely Creatures" podsumowuje dokonania The Bad Seeds, najsłynniejszego zespołu Australijczyka.

Aktualizacja: 05.05.2017 00:07 Publikacja: 04.05.2017 17:55

Kruczowłosy, wściekły prorok, wykrzykujący rockowe wersety, oscylujące między bluźnierstwem a niewiarą. To Nick Cave w koncertowych nagraniach zebranych na DVD „Lovely Creatures". Śpiewa gniewne bluesy, kakofoniczne walczyki do horrorów czy nawiedzone songi gospel. Nic dziwnego, że trafiły do serialu „Archiwum X" czy „Krzyk 3".

Kryminalny blues

Eksplozja skrajnych emocji zawsze odbywa się na pierwszej linii muzycznego frontu, na proscenium, gdzie wokalista balansuje na krawędzi z papierosem i mikrofonem w ręku, bywa, że obandażowaną. Swoje robił temperament, ale i używana do końca lat 80. heroina. I potem show Cave'a wywołuje wrażenie pełnej ekstazy rockowej mszy – bywa, że ponurej, a jednocześnie niezwykle energetycznej.

To rodzaj piekła, przez który muzyk i jego słuchacze przechodzą za życia, by nie skończyć jak bohaterowie Cave'a – mordercy, przestępcy, zboczeńcy. Rozładowuje złe myśli, emocje. Pozwala złapać oddech. Tak jak po pierwszym warszawskim koncercie w maju 1997 roku, kiedy scenę zalewała piekielna czerwień, gdy Cave śpiewał kryminalnego bluesa „Red Right Hand".

– Kiedyś często czytałem Biblię – mówił mi autor 50 jednoaktówek „50 One Pages Play", powieści „I oślica zobaczyła anioła", znany również z filmu „Niebo nad Berlinem" Wima Wendersa. – Najczęściej wracam do Pieśni Salomona, Księgi Hioba, w szczególności zaś do Nowego Testamentu, w tym Ewangelii św. Marka. Ale problem ciemnej ludzkiej duszy, poczucia winy w najbardziej inspirujący sposób ujął Dostojewski w „Zbrodni i karze". Tę książkę dał mi ojciec. Sam czytał mi niektóre rozdziały, kiedy byłem mały. Jestem zafascynowany ideą dwóch typów ludzkich: tych, którzy muszą żyć zgodnie z zasadami, oraz znajdujących się ponad prawem.

Urodzony w Australii w 1957 roku, na początku chciał chyba należeć do tych drugich. Sprawiał wszystkim problemy, wdawał się w bijatyki, szokował. Kiedy przyjechał do Anglii, założył The Birthday Party. The Bad Seeds debiutowało albumem „From Her to Eternity" w 1984 roku. Na pierwszych płytach w takich piosenkach jak „Up Jumped Devil" czy „Sad Waters" opisał ludzi zasłuchanych w głos Szatana, ulegających pokusie rozwiązania problemów przy pomocy zbrodni – tak jak w „I'm Gonna Kill That Woman".

Piękna Kylie

Tytuł „Lovely Creatures" miała początkowo nosić przełomowa, jeśli chodzi o popularność, płyta „Murder Ballads" z 1996 roku. Nick Cave zaśpiewał z Kylie Minogue przypomniane teraz „Where the Wild Roses Grow" – piosenkę napisaną z perspektywy pięknej blondynki, zamordowanej przez kochanka.

Z czasem się zmieniał. Na „The Boatman's Call", gdzie wspominał romans z PJ Harvey, pisał o miłości, trudnej, ale i zbawiennej. Fortepianową ballada „Into My Arms" to dialog mężczyzny powątpiewającego w istnienie Boga z wierzącą kochanką, widomym znakiem obecności aniołów na tym świecie. „People Ain't No Good" nie powstydziłby się Leonard Cohen. „Brompton Oratory" zagrane na amatorskim syntezatorze Casio robi wrażenie mszy w wiejskim kościółku.

W „Hiding All Away" z „Abattoir Blues / The Lyre of Orpheus" słyszymy gitary zawodzące jak płaczki, a Cave powtarza refren tonem rozgniewanego kaznodziei. W „Children" śpiewa, że załapał się na pociąg do Królestwa Bożego.

Na „Dig, Lazarus, Dig!!!" znowu przyszło załamanie. „Night of the Lotus Eaters" jest szyderstwem rzuconym w twarz Bogu. W kompozycji tytułowej Łazarz zmartwychwstał po raz drugi, ale tylko po to, by zobaczyć, jakim piekłem jest świat: zrozumieć, że zmartwychwstać nie było warto. W najmniej komfortowej sytuacji stawia Jezusa. Pokazuje go, jak zmaga się z wiarą i czystością. A gdy Najwyższy nie reaguje na zaczepki w piosence „We Call Upon the Author", wzywa go do wytłumaczenia ludziom, skąd się wzięły ich nieszczęścia, biedy i choroby.

W 2014 roku, nagrywając album „Push the Sky Away", Cave zdecydował się na autobiograficzny dokument „20 000 dni na Ziemi". Wcześniej chował się za pozami, maskami, prowokacjami, tym razem odsłonił się w szczerej aż do bólu rozmowie z przyjacielem psychoanalitykiem.

– To nie my wybieramy miejsce na Ziemi, tylko one nas zawłaszczają – mówił. – Zamieszkałem w Brighton, chociaż ciągle jest tu zimno i pada.

Przeczuwał fatum? Chyba nie, bo spokojnie opowiadał o swojej pysze.

– Pisząc piosenki, czuję się jak bóg – mówił artysta. – Ale w moim przypadku religijność to narkomańska sprawa. Wstawałem rano, szedłem do kościoła, przyjmowałem komunię, wracałem do domu i łykałem dragi. Starałem się zbalansować to, co dobre i złe.

Elegia

Z Susie Bick, piękną modelką, miał dwóch synów – Arthura i Earla. Arthur rok po nakręceniu filmu, pod wpływem narkotyków, spadł z klifu nieopodal Brighton, mając 15 lat. Tylko Cave wie, czy nie było związku między tym, co mówił, tym, jak żył, a śmiercią syna. Terapią stał się kolejny dokument „One More Time with Feeling" towarzyszący żałobnej płycie „Skeleton Tree".

Najnowszą kolekcję zamykają nagrania z „Push the Sky Away". I musiał to być wybór znaczący. „Jubilee Street" to historia z ulicy czerwonych latarni i podejrzanych lokali, gdzie trafia zmęczony życiem, zrozpaczony profesor.

Mężczyznę kusi wdziękami rosyjska prostytutka, która mówi, że każdy musi robić to, o co żarliwie się modli. Tak się złożyło, że jej ulubiona Biblia nie jest chrześcijańska, lecz czarna. W „We Know Who U R" fatalistyczna wizja ludzkiej egzystencji jest tym mocniejsza, że towarzyszą jej anielsko brzmiące smyczki oraz dziecięcy chór. Ostatnia kompozycja brzmi jak elegia na cześć Cave'a, który pożegnał się z dobrem już na zawsze. – Bo czasami trzeba wybrać zło, taki jest rock and roll – szepcze mroczny Nick.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: j.cieslak@rp.pl

Kruczowłosy, wściekły prorok, wykrzykujący rockowe wersety, oscylujące między bluźnierstwem a niewiarą. To Nick Cave w koncertowych nagraniach zebranych na DVD „Lovely Creatures". Śpiewa gniewne bluesy, kakofoniczne walczyki do horrorów czy nawiedzone songi gospel. Nic dziwnego, że trafiły do serialu „Archiwum X" czy „Krzyk 3".

Kryminalny blues

Pozostało 95% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"